niedziela, 27 grudnia 2015

Naga prawda o Seksmisji - Juliusz Machulski

"Naga prawda o Seksmisji" to książka, która z pewnością spodoba się sympatykom filmu. Zawiera komentarze Juliusza Machulskiego na temat ludzi pracujących przy filmie, okolicznościach jego tworzenia oraz pojawienia się na srebrnym ekranie. Przy okazji dowiadujemy się jak wyglądał oryginalny scenariusz (druga część książki zawiera właśnie scenariusz) i możemy go porównać z tym, co znamy z ekranu. Zmian jest wiele, część spowodowanych improwizacją aktorów bądź ingerencją twórców już na planie, część wprowadzonych po to, by skrócić film, a w końcu kilka tych, które za niezbędne uznała cenzura.

Na samym końcu książki czeka na nas jeszcze jedna perełka - kilka recenzji, jakie "Seksmisja" uzyskała w prasie światowej (choć wtedy "świat" dla Polskiego filmu nie był zbyt obszernym miejscem). Warto zauważyć jak komentowali film sąsiedzi z bloku komunistycznego, a jak niezrozumiały był on u naszych dalszych, Zachodnich sąsiadów.

czwartek, 17 grudnia 2015

Iceman, historia mordercy - Anthony Bruno

Do lektury "Icemana" skłoniła mnie niebagatelna historia o wyjątkowym (choć nie w dobrym znaczeniu tego słowa) człowieku. Richardowi Kuklińskiemu przypisuje się bowiem ponad 200 zabójstw, a mimo to pozostawał nieuchwytny przez prawie trzy dekady. Historia kogoś takiego pisze się przecież sama.

Problem z tą pozycją tkwi jednak w tym, że jak na tak dobrą historię, książka jest przeciętna, co oznacza, że fakty nie zostały właściwie wykorzystane. Przy tak dobrym materiale, niezwykle trudno jest coś całkowicie zepsuć, a napisanie tak przeciętnego tomu, jest w mojej opinii właśnie zepsuciem doskonałej historii.

Nie czepiałbym się może tak bardzo, gdyby intencją autora było jedynie podanie suchych faktów, ale próby dodania do nich narracji i fabularnego ujęcia opowieści, mimo że właściwe w założeniach, ujawniają niewątpliwe słabości. Nie umiem dociec, czy zawinił autor, czy tłumacz, ale przy fascynującej historii głównej postaci, strona literacka wypada bardzo blado.

Litościwie uznając, że to literatura faktu, oszczędzam sobie publikację oceny punktowej. Szczególnie, że mam "przeczucie", że nie byłaby zbyt wysoka.

czwartek, 10 grudnia 2015

Ja Inkwizytor: Głód i pragnienie - Jacek Piekara

"Ja Inkwizytor: Głód i pragnienie" to, jak sama nazwa wskazuje, kolejny tom opowiadań o Mordimerze Madderdinie. Opowiadania są dwa, pierwsze to "Wiewióreczka" a drugie to tytułowy "Głód i pragnienie". Z uwagi na to, że opowiadania są tylko dwa, w dodatku połączone detalami i ułożone chronologicznie, można traktować je jak całość (podobnie jak i w przypadku innych tomów "cyklu inkwizytorskiego"). 

W zasadzie ciężko mi napisać coś nowego, jako że kilka tomów cyklu już recenzowałem, a zawsze czytam je z przyjemnością (można przeczytać te recenzje tutaj i tutaj). Niniejszy tom nie odbiega jakością od poprzednio czytanych, a to jest najlepsza rekomendacja. Z niecierpliwością czekam na kolejne. A te już bardzo niebawem.

Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 8 (Jako i w poprzednich częściach cyklu.)
  • Lekkość Pióra: 10 (Świetny tekst, który czyta się sam.)
  • Akcja: 8 (Akcja przemyślana i wciągająca, choć nie nadmiernie skomplikowana.)
  • Bohaterowie: 8 (Świetnie, obrazowo opisani, choć bez zbędnych komplikacji.)
  • Zakończenie: 6 (Czegoś mi w tym aspekcie zabrakło. Ale nie stanowi to przeszkody przy takiej czytalności.)
  • Ocena Łączna: 40/50

piątek, 4 grudnia 2015

Najlepsze amerykańskie opowiadania kryminalne 2011

Słowo się rzekło. "Najlepsze amerykańskie opowiadania kryminalne 2011" pod redakcją Harlana Cobena trafiły w moje ręce. Oczekiwania, jak przypuszczałem są niższe, po lekturze opowiadań z 2010 roku. Ekscytacja mniejsza, ale wystarczająca, by mieć chęć na lekturę tego tomu. A jak wyjdzie - jak zawsze okaże się w praniu. "Wprowadzenie" bez zadęcia, zwięzłe i treściwe, z tym szczególnym, nieśmiałym poczuciem humoru zachęca do lektury wybranych tekstów. Wychwalane pod niebiosa, jako najlepsze z najlepszych, zachęcają do przekonania się o ich jakości na własnej skórze, co też zamierzam uczynić. Podczas przystępowania do lektury czuję jednak pewną obawę. Czas rozwiać wątpliwości i rzucić się w wir z nadzieją, że porwie...

"Zadziorna" - Brock Adams

Od razu niezłe opowiadanie. Ciekawa historia z fajnymi bohaterami. Może trochę o niczym, ale za to świetnie napisana. Sam autor powiedział, że nie chciał posługiwać się mocnym uderzeniem, a przekazać coś, co udało mu się moim zdaniem przekazać.

"Coś ładnego, coś pięknego" - Eric Barnes

Początkowo czytało mi się słabo, ale w pewnym momencie zaskoczyło i okazało się, że opowiadanie to jest na wskroś prawdziwe. Porusza odpowiednie struny emocji i ma zakończenie (zauważyłem, że opowiadania z poprzedniego tomu miały tendencję do formy otwartej), choć nie zamyka ono tematu całkowicie. Jest takie, jakie powinno być.

"Czyste Konto" - Lawrence Block

Świetny tekst. Bardzo podobał mi się zarówno motyw przewodni opowiadania, pomysł, postacie jak i pointa. Zdecydowanie warte przeczytania.

"Kto mi ukradł małpkę?" - David Corbett i Luis Alberto Urrea

Gdyby ten tekst był jednym z naboi w magazynku, z pewnością by nie wypalił. A jeśli nawet, to nie dosięgnąłby celu. Opowiadanie bazuje może i na ciekawych składowych, ale posklejanych w sposób daleki od ideału. Trudno się czyta, da się wyczuć niekonsekwencję a akcja nie wciąga. Niepotrzebny zlepek elementów ciekawych, ale zupełnie do siebie nie pasujących.

"Patrol" - Brendan DuBois

Niby proste, ale dobrze napisane i chwilami zaskakujące opowiadanko, w którym autor zmieścił kilka zwrotów akcji. Wzór do naśladowania.

"Czasem Hiena" - Loren D. Estelman

Typowa kryminalna historyjka, z nieźle pokazanym procesem dedukcji i dowcipną klamrą okalającą cały tekst. Początkowo nie byłem do niego przekonany, ale w pewien sposób mnie przekonał.

"Na co czekały jego dłonie" - Beth Ann Fennelly i Tom Franklin

Tekst nieźle się czyta, ale nie ma zamkniętej formy i wydaje się, ze to fragment czegoś większego, a to nie jest zaletą. Zbiór opowiadań powinien zawierać opowiadania, a nie rozdział powieści.

"Okazja czyni  przestępcę" - Ernest J. Finney

Ciekawe postacie i ciekawe relacje pomiędzy nimi. Historyjka jednak nie do końca się klei. Chociaż całość sensownie uzasadniona, to mnie nie przekonała. Mimo to, czas spędzony na czytaniu był bardzo przyjemny.

"Solowe występy" - Ed Gorman

Ciekawe opowiadanie o dość oczywistym scenariuszu. Mimo to przyjemnie się czyta i jest spójne, a do tego autorowi udało się w krótkim tekście uzyskać wrażenie pewnej obszerności.

"Miasto Przeznaczenia" - James Grady

Świetnie przeanalizowane zachowania komórek terrorystycznych. Doskonale potraktowany temat i ukazany na wielu płaszczyznach. Minusem jest miejscowy brak klarowności i kilka niepotrzebnych scenek. Za to w końcówce akcja wspaniale przyspiesza sprawiając, że czytelnik świetnie się wczuwa w nastrój.

"Zabójca" - Chris F. Holm

Prawdziwie świetne opowiadanie, do którego "czepić" mogę się tylko w kwestii gatunku - za nic nie nazwałbym go "kryminalnym", ale czysto "sensacyjnym". Nawet otwarte zakończenie świetnie pasuje do tego tekstu. Godne polecenia i bardzo plastyczne - wpływa na wyobraźnię.

"Na pustkowiu" - Harry Hunsicker

Opowiadanie pełne werwy. Akcja cały czas ewoluuje, obfitując w liczne zwroty i lawirując w meandrach wydarzeń. Mimo, ze nie pozostawia po sobie wiele przemyśleń, a fabuła nie pozostaje w pamięci, jest to kawałek lekkiej prozy, którą przyjemnie się czyta.

"Dzieciobójca" - Richard Lange

Fabuła poprowadzona tak, by zmylić czytelnika. Niestety, tak jak w niektórych przypadkach jest to uzasadnione, tak tutaj wybieg ten sprawia, że czytelnik czuje się głupio. W dodatku opowiadanie ma się tłumaczyć "ważną tematyką", a wcale nie jest odkrywcze.

"Gwiazdy spadają" - Joe R. Lansdale

Bardzo ciekawa historia. Życiowa, ważna, logicznie przeprowadzona i zdecydowanie kryminalna. Świetny kawałek prozy, który sprawił, że chętnie przeczytałbym więcej utworów autora (więc gdyby ktoś chciał mi zrobić prezent, może się nie wahać). Polecam.

"Na końcu sznurka" - Charles McCarry

Przekombinowane i męczące. Za długie. Jedynym co je ratuje jest wątek autobiograficzny.

"Diamond Alley" - Dennis McFadden

Opowiadanie jako autoreklama? Jak sam autor przyznaje, odpowiedź na pytanie postawione na końcu opowiadania można poznać, kupując jego książkę. Nie tego szukam w opowiadaniach. Wersja demo, która mówi "kup książkę"? Zbiór potraktowany jako folder reklamowy?

"Ostatni domek" - Christopher Merkner

Nieco surrealistyczne, przerażające opowiadanie. Niby wszystko można racjonalnie wytłumaczyć, a jednak posiada dozę niesamowitości. Bardzo ciekawe i oryginalne.

"Serce jak balon"- Andrew Riconda

Bardzo dobrze czytające się opowiadanie z charakterystycznymi bohaterami i dużą dozą ironizującego humoru. Plastyczne i obrazowe. Przyjemnie odprężające.

"Chin Yong-Yun przyjmuje sprawę" - S.J.Rozan

Opowiadanie, które czytało mi się, jakbym oglądał średniej jakości serial detektywistyczny z lat 90-tych. Prosta historyjka, której zakończenia łatwo się domyślić. Oldschoolowa i skierowana raczej do czytelników innych tekstów autorki.

"Martwy od Dawna" - Mickey Spillane i Max Allan Collins

Bardzo nieskomplikowane opowiadanie, bazujące na wytartym, ale zarazem sprawdzonym motywie. Dobrze się czyta, nie jest sztucznie wydłużone, i posiada zamkniętą formę.

Wydaje mi się, że ta odsłona serii jest lepsza niż poprzednia, ale i w niej znalazłem sporo opowiadań, które, wydawało by mi się, nie powinny trafić do "najlepszych" w roku. Oczywiście gusta mogą się różnić, więc przeczytajcie ten tomik dla siebie i sami oceńcie, w którym przypadku miałem rację, a z czym się nie zgadzacie. Zachęcam.

poniedziałek, 16 listopada 2015

MASA o kobietach polskiej mafii

Z polecenia znajomych, przeczytałem książkę pod tytułem "MASA o kobietach polskiej mafii", w której najsłynniejszy chyba w Polsce świadek koronny, były gangster grupy pruszkowskiej w rozmowie z Arturem Górskim opowiada o korelacjach polskiej mafii z kobietami - o różnych typach tych relacji i zależności, od uległej roli kochanki (czasem wbrew woli) aż do kobiet, które liczyły się w organizacji. Przyznać muszę, ze nie jest to pozycja wysokich lotów i zarówno wydanie (chociażby zdjęcia bez podpisów) jak i język nie zachwyca. Oddając jednak sprawiedliwość tej pozycji, jej siłę stanowi wiarygodność - zarówno po stronie treści jak i języka czy formy. Masa rozwiewa iluzję tego, że ktoś, kto w mafii nie był, może znać choćby większą część prawdy o niej. Dementuje wszystkie opisy mafijnej rzeczywistości, stworzone przez dziennikarzy i publicystów, jako niedokładne, a często wyssane z palca.

Ze słów Masy, który snuje swą opowieść wynika, że polska mafia nie miała nic wspólnego z pewnym romantyzmem mafii włoskiej, który jest nam znany z filmów, literatury, ale także z opowieści świadków. Obraz, jaki maluje opowiadający to obraz zwykłych bandytów, aspirujących do wyższej klasy, ale akceptowanych przez nią tylko ze względu na strach i użyteczność posiadania takich kontaktów. To nie były wyższe sfery, a raczej społeczne doły, które siłą i pieniędzmi wdarły się na salony.

To, co stanowi wartość tej pozycji, to przemycone tu i ówdzie pomiędzy przechwałkami na temat tego, jak wyglądało życie mafiosa (i ile i jakich towarów "się nie zaliczało") okruchy prawdy na temat struktur organizacji, metod działania, osób wplątanych w działalność i tym podobne. To zaledwie okruchy, właśnie one, pochodzące z tak wiarygodnego źródła, nadają tej pozycji rację bytu i sprawiają, że mimo niewielkiej wartości literackiej, jest to jednak pozycja, której lektury nie uważam za czas stracony. Jednocześnie jednak nie uważam, że jest to pozycja, którą każdy powinien przeczytać.

czwartek, 12 listopada 2015

Najlepsze amerykańskie opowiadania kryminalne 2010

Biorąc do ręki "Najlepsze amerykańskie opowiadania kryminalne 2010" pod redakcją Lee Childa czułem pewną ekscytację. Głównym jej powodem był fakt, że choć sporo czytam, to jednak gatunek "kryminał" jest mi raczej obcy. Czytałem wprawdzie kilka klasycznych opowiadań Agathy Christie czy powieści Arthura Conana Doyle'a, ale z dobrymi kryminałami nowej epoki miałem styczność tylko podczas lektury świetnej książki Iwo Zaniewskiego. Biorąc więc w ręce tom, opisany w przedmowie jako rzetelna selekcja takich opowiadań trudno było nie czuć pewnego podniecenia. Szczególnie, że "Wprowadzenie" autorstwa Lee Childa jest bardzo zachęcające i rzeczowe (z jego powodu być może książka ta otrzymała także tag "teoria literatury").

"Charlie i Piraci" - Gary Alexander

Ciekawe, przyjemne i lekkie opowiadanie z zaskakującym, choć nieco enigmatycznym zakończeniem. W mojej opinii nie jest do końca dopracowane - pozostaje kilka aspektów, którym można by poświęcić więcej czasu (jak choćby rozwinięciu motywu z zakończenia).

"Szmaragdowe Wybrzeże" - R.A. Allen

Opis zaledwie wycinka zagadki ukazuje kunszt literacki. Takie ujęcie tematu, by pokazać nie całość historii, ale jej reprezentatywny wycinek, z którego czytelnik sam może wyciągnąć wnioski to coś, co może się podobać, wciągnąć i zachęcić do lektury innych dzieł.

"Wcześniejsza Gwiazdka" - Doug Allyn

Tutaj mamy do czynienia z bardziej klasyczną historią kryminalną - śledztwem z kilkoma podejrzanymi, motywami, dowodami i poszlakami. Czytając miałem wrażenie, że w opowiadaniu trochę zbyt wiele smaczków, niczym zbyt wiele grzybków w barszczu. Czyta się dobrze, ale w pewnej chwili miałem poczucie przekombinowania. Tytuł za to świetny.

"Maynard" - Mary Stewart Atwell

Zapis wydarzeń niczym dziennik spisany przez osobę psychicznie chorą. Wydaje mi się, że takie podejście do tematu to pójście na łatwiznę, a cała historia mogłaby być początkiem powieści, jakąś przyczyną dalszych wydarzeń, losów innych osób. W tej formie miałem poczucie, że to za mało.

"Połów" - Matt Bell

W pewien makabryczny sposób opowiadanie jest podobne do poprzedniego. Zapewne za sprawą odchyłów głównego bohatera. Historia nie jest do końca przejrzysta, nieco mętna (opowiadana przez takiego bohatera, więc to nie zarzut), w pewnej chwili wszystko się w niej gmatwa. Można domyślić się prawdziwych wydarzeń i nie są to domysły przyjemne dla czytelnika. Wywołuje poczucie rozdarcia.

"Ława Przysięgłych" - Jay Brandon

Opowiadanie kryminalne z historią w tle, świetnie pokazuje w jaki sposób sami prawnicy mogą wpływać na postrzeganie prawa i jego interpretację. Ciekawe, choć początkowo nie mogłem się w nie wgryźć. Sama historia także interesująca.

"Sprawiedliwość w każdym calu" - Phyllis Cohen

Przyjemne opowiadanie, którego główna część toczy się na procesie, ale którego główną siłą jest (w końcu) zaskakujące i spójne zakończenie. Opowiadanie sprawia frajdę, ale być może dzieje się tak na tle poprzednich, mocno średnich tekstów.

"Dźwigaj swój krzyż" - John Dufresne

Opowiadanie pełne wątpliwości, ale przypomina właśnie film o tym tytule - "Wątpliwość". W filmie jednak wszystko było zgrabniej pokazane, a i gra aktorska pomogła dość średnią historię. Tutaj, mimo że sam tekst czyta się dobrze, to historia jest nieoszałamiająca.

"Przypadek szaleństwa pułkownika Warburtona" - Lyndsay Faye

Opowiadanie o klasycznym Sherlocku Holmesie. Współgra z całą serią zarówno pod względem stylistyki jak i przedstawionych wydarzeń. Solidny kawałek pracy, chociaż wykorzystanie znanego kanonu sprawia, że połowa tej pracy wykonana jest jeszcze przed napisaniem pierwszego słowa.

"Pierwsza zasada to..." - Gar Anthony Haywood

Tutaj widzimy pojedynki cwaniaków. Klasyczne "kto kogo" w nieco mniej klasycznym wydaniu przepychanek na słowa i przepisy prawa. A kto jest cwaniakiem, wygrywa w każdej dziedzinie, a więc i w porachunkach bardziej bezpośrednich. W zakończeniu autor przemyca nawet jakąś myśl przewodnią - banalną, ale zauważalną.

"Zabijanie czasu" - Jon Land

Pierwsze opowiadanie, które naprawdę i szczerze mi się podobało. Jest ciekawa historia, zwroty akcji, odpowiednia doza realizmy, zaskakujące wydarzenia, przemiana bohatera, historia awanturniczo - szpiegowska i odpowiednia doza wartkiej akcji. Do tego wyrazista postać, która myśli i działa oraz nawiązania do innych dzieł literackich. Jak dotąd najlepsze opowiadanie zbioru.

"Pies" - Dennis Lehane

To bardzo dobre opowiadanie o mocno średnim zakończeniu. Ma potencjał, ale odnoszę wrażenie, że albo autor bardzo się spieszył, by je zakończyć, albo zakończył je ktoś zupełnie inny. a szkoda, bo zapowiadało się naprawdę zacnie.

"Powiedzcie mi" - Lynda Leidiger

Nieźle napisane, ale w zasadzie o niczym i bez zakończenia, które wnosiłoby cokolwiek. Opowiadanie z cyklu "nie wiem po co".

"Dom na Sosnowym Zboczu" - Phillip Margolin

Bardzo ciekawe opowiadanie i dobry pomysł. Niestety napisane w sposób przewidywalny i mało przekonujący. Skoro ja się domyśliłem zakończenia, to i bohaterka powinna domyślić się wszystkiego, szczególnie że wykreowana jest na spryciulę.

"Uprzedzenie" - Chris Muessig

Przyjemne opowiadanie, które pokazuje proces prowadzenia śledztwa od oględzin miejsca zbrodni i zebrania dowodów, poprzez dedukcję, pracę ekip, przesłuchanie świadków, aż po przesłuchanie podejrzanego. Nieco tylko wyrwane z kontekstu.

"Zasady rodem z Bismarck" - Albert Tucher

Opowiadanie, które nieźle wciąga czytelnika w nietuzinkowe wydarzenia, niestety później zostawiając go na pastwę samego siebie. Do bardzo dobrego zawiązania akcji dopisano na chybcika zakończenie. Szkoda, bo w tym opowiadaniu aż prosi się, by było dłuższe. I nie byłoby to lanie wody.

"Klub Eda Luby'ego" - Kurt Vonnegut

Świetnie napisana historia. Świetnie oddany klimat slumsów, pełnych ciemnych zakątków i jeszcze ciemniejszych interesów, a wszystko pod otoczką "wielkiego" mafijnego świata. Na małą, ale groźną skalę.

"Zestaw na zamówienie" - Joseph Wallace

Proste, ale spójne, poruszające ważną tematykę opowiadanie. Rzeczowy tekst doskonale obrazuje powściągliwość opisu, właściwą opowiadaniu. Na mnie zrobiło wrażenie większe niż większość innych utworów z tego zbioru.

"Złomiarz" - Mike Wiecek

Opowiadanie nietypowe za sprawą kolorytu tła, otoczenia w którym toczy się jego akcja. Opowiadana historia jest ciekawa i skończona. Bardzo dobre opowiadanie. A gdyby komuś spodobał się jego klimat, to zachęcam do czytania powieści Paolo Bacigalupi'ego o tym samym tytule.

"Krew i Ziemia" - Ryan Zimmerman

Prosta historyjka o przewidywalnym zakończeniu, która tchnie jakąś pierwotnością. Bardzo realistyczny obraz i choć w stylu autora wyczułem pewien dysonans, to czytało mi się całkiem nieźle.

Cały zbiór nie był zły, ale spodziewałem się czegoś lepszego. Zamierzam przeczytać edycję z 2011 roku, po której zapewne spodziewał się będę mniej niż po tej. Ciekawe z jakim rezultatem.

Zbiory opowiadań niepowiązanych ze sobą, pozostawiam tradycyjnie bez oceny punktowej.

piątek, 30 października 2015

Piter - Szymun Wroczek

Uniwersum Metro 2033 to świat po zagładzie nuklearnej, w którym ludzie chronią się w tunelach metra. "Piter", jak sama nazwa wskazuje, opowiada o Petersburskim metrze i jego mieszkańcach. W połączeniu z innymi częściami cyklu współtworzy obraz czasów końca ludzkości.

Czytając tę powieść, nie mamy przed oczami opisywanego świata. Nie stajemy się jego częścią. Opisywana rzeczywistość nie wciąga czytelnika. Przyznaję, że gdy już oswoimy się z dość chaotycznie poprowadzoną narracją, która zdaje się nie błędem, ale swoistą manierą autora, książkę czyta się z dużym zainteresowaniem. Dlaczego więc nie daje poczucia bycia wchłoniętym?

Z jednej strony może dlatego, że opisywany świat nie jest atrakcyjny. Jest brudny, ciemny, zimny i niegościnny do tego stopnia, że nikt siedzący w fotelu z książką w ręku i dopiero co zjedzonym ciepłym posiłkiem w brzuchu nie ma ochoty dać mu sobą owładnąć. Wtedy uznać możemy, że autor spełnił swoje zadanie, tworząc świat tak realistycznie odrzucający, że odrzuca nawet zagorzałego czytelnika. Z drugiej strony chyba każdy miłośnik książek spotkał się w swoim życiu z niegościnnymi światami opisywanymi na kartach powieści, które chcąc-nie-chcąc uwodziły go, chwytały w macki i ciągnęły w swoją stronę. Tutaj tego zabrakło.

Do plusów z pewnością zaliczyć należy lokalny patriotyzm autora. Książka pełna jest akcentów związanych z miejscem akcji - od pomników, opisu miejsc po cytaty z poetów i prozaików, którzy tworzyli w i o Petersburgu. Bardzo podoba mi się takie podejście do tematu i przez większą część lektury byłem pewien, ze to jest główną wartością tej powieści. Okazuje się jednak, że jest coś jeszcze. Chociaż prawie do końca myślałem o tej pozycji jak o przystępnie napisanej książce przygodowej, której wartością nadrzędną jest zabawienie czytelnika, to okazuje się, że jest w niej coś jeszcze, coś więcej. Jest to przesłanie, które wyłania się niedługo przed końcem historii. Może wydać się banalne i oczywiste, ale jest w nim jednak coś głębokiego, co sprawiło, że inaczej spojrzałem na losy głównego bohatera.

A na zakończenie, o zakończeniu. Otóż bardzo mi się ono podobało i uważam je za bardzo duży pozytyw tej powieści. Łączy ono wszystkie poprzednie opowieści w spójną całość i niejako tłumaczy obszerność tekstu. Lubię, kiedy długie teksty znajdują uzasadnienie i to właśnie dostałem w tym przypadku. Dzięki temu z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę,

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 7 (Trzeba przywyknąć do specyficznej maniery autora.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Jak wyżej.)
  • Akcja: 6 (Przez większość powieści nieporywająca i rozwleczona. Tam gdzie jest prawdziwa akcja, zasługuje na wyższą ocenę, jednak takich chwil jest mało.)
  • Bohaterowie: 7 (Dość przeciętni. Da się lubić głównych, ale reszta ledwie zarysowana.)
  • Zakończenie: 9 (Najmocniejszy akcent kompozycji.)
  • Ocena Łączna: 36/50

czwartek, 15 października 2015

Złe Psy. W Imię Zasad. - Patryk Vega

"Złe Psy" to ciężka, poważna pozycja, składająca się przede wszystkim z wypowiedzi policjantów z różnych wydziałów - wielu z nich to oficerowie operacyjni, a więc ludzie oficjalnie nie istniejący, a jednak strzegący prawa. To opowieść o współczesnych szeryfach, twardych facetach, ludziach działający chna granicy prawa, a jednak w jego granicach. Nawet jeśli sami muszą te granice ustalić.

Przyznaję, że oglądając wcześniej serial "Pitbull" nie przypuszczałem nawet ile z ukazanych w tym obrazie sytuacji było nie tyle oparte na faktach, co stanowiło ich wierny zapis. Po lekturze tej książki okazało się, że wykorzystane w filmie wydarzenia wcale nie były wybrane ze względu na ich wyjątkowość. Z książki wynika, że szara, twarda codzienność faktycznie towarzyszyła policjantom z wydziału zabójstw (i innych wydziałów). To nie wymysły, ale hołd oddany ludziom, których istnienie jest zupełnie nieoficjalne, a to, że pozostają niezauważeni, nieawansowani i niedocenieni najlepiej świadczy o tym, jak dobrze wykorzystują swoją pracę.

Nie ukrywam, że książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a czytałem ją w dwóch turach - za pierwszym razem usiadłem i przeczytałem 170 stron, zanim zorientowałem się, że aż tak mnie wciągnęła. Gdy wziąłem ją do ręki po raz drugi nie oderwałem się od niej aż do końca. Pomimo braku cenzury, styl w którym jest napisana jest lekki, a wypowiedzi ułożono tak, że stanowią jednolitą całość, co w przypadku sklejki z kilku wywiadów stanowi nie lada wyzwanie.

Ja książkę polecam, chociaż nie jest to ani pozycja łatwa, ani znacząca artystycznie. Jest za to zapisem prawdy, a przedstawione wydarzenia stanowią świadectwo, jakie dają prawi ludzie, którzy zmagają się z naprawdę wrednymi zbójami oraz własnymi przełożonymi. To prawdziwie Złe Psy.

poniedziałek, 12 października 2015

Ragnarok 1940 - Marcin Mortka (tom 1)

Słowem wyjaśnienia - planowałem przeczytać oba tomy, ale po lekturze pierwszego przeszła mi ochota na dalszy ciąg. Być może kiedyś jeszcze do niego wrócę, ale chwilowo zmienię tematykę.

Co jest tego powodem?

Otóż po pierwsze nie podpasowała mi tematyka. Alternatywna historia drugiej wojny światowej z naciskiem na działania wikingów, to chyba nie jest moje ulubione zestawienie tematów. Po drugie nie podobała mi się stylizacja języka. Dużo wtrąceń, skandynawskich słówek świadczy być może o kunszcie autora, ale w mojej ocenie wygląda na wymuszone i wprowadza niepotrzebny zamęt, powodując, że i tak dość oporne brnięcie przez tekst staje się jeszcze utrudnione. 

Same wydarzenia są dość ciekawe (choć pewnie dla znawców tła historycznego ciekawsze), ale pokazane w sposób wyjątkowo mało atrakcyjny. Nawet dość przemyślane postacie, które powinny się podobać nie sprawiają, że czytelnik z wypiekami na twarzy czyta o ich losach. A skoro czytelnika nie obchodzą, to kogo miałyby obejść?

Litościwie bez oceny (nie dlatego, że litościwie, ale dlatego, że to tylko część cyklu, a w takiej sytuacji obiecałem oceny nie wystawiać). Po autorze takiej perełki jak "Karaibska Krucjata" spodziewałem się więcej. Tym bardziej, że "Miasteczko Nonstead" potwierdza klasę pisarza. Szkoda.

sobota, 3 października 2015

Złote Lata Stalowego Szczura - Harry Harrison

"Złote Lata Stalowego Szczura" to zbiór opowiadań, a jednocześnie tytuł jednego z nich. Pozycja o tyle ciekawa, że jest to wybór samego autora spośród opowiadań pisanych w różnych okresach, sprawdzonych i poprawionych. Przede wszystkim jednak, jak pisze sam autor: "jestem z tych opowiadań zadowolony - są czasami zabawne, czasami dydaktyczne, ale w moim przekonaniu nie są nudne". Jako że autorzy mogą być dla siebie samych najsurowszymi krytykami, taka rekomendacja mi wystarczy.

"Ulice Aszkelonu"
To opowiadanie o zetknięciu się religii z całkowicie nieprzygotowaną na nią rasą, uwidacznia fakt, że "mądra księga" to nie taka, która zawiera same mądrości, ale taka, która wymaga tej mądrości od czytającego, a już na pewno od głoszącego jej przesłanie. Przestroga dla fanatyków religijnych. Bardzo ciekawy pomysł i logicznie wyprowadzone zakończenie.

"Sklep z zabawkami"
Tekst ten mnie zachwycił. Jest prosty, błyskotliwy i zabawny. Łączy w sobie wszystkie cechy opowiadania idealnego, łącznie z esencjonalnym podejściem do tematu i brakiem nadmiernego tłumaczenia przedstawionych zjawisk. 

"Nie ja, nie Amos Cabot"
Opowiadanie nieco za proste i ze zbyt banalnym zakończeniem. Z drugiej strony całość nieźle się czyta, a banalność tylko podkreśla niektóre zjawiska, które obecnie (po pięćdziesięciu latach) są jeszcze bardziej widoczne. Czyżby wizja przyszłości?

"Pancernik w rezerwie"
Krótka, ciekawa historyjka ze świata Planety Śmierci, łącząca się z nim osobą bohatera. Ciekawe, przyjemne, lekkie .

"Akcja specjalna"
W okresie napięć dotyczących imigrantów, ciekawa, krótka opowiastka, która stanowi przeciwwagę akcji amerykańskiej w Wietnamie. Próba ratowania PR?

"Konserwator"
Uwaga Spoiler
Ciekawe opowiadanie, które ukazuje po raz kolejny zamiłowanie autora do gadzich ras (trylogia "Eden", Cykl o Billu Bohaterze Galaktyki czy jedna z części "Stalowego Szczura"), przy okazji wykorzystująca znany już czytelnikom motyw gadziego przebrania.

"Nowy Wspaniały Świat"
Modyfikacje genetyczne to kolejny temat na czasie. Tutaj autor przedstawia dość powszechny punkt widzenia. Opowiadanie nietypowo się kończy.

"Tajemnica Stonehenge"
Zagadka oparta na paradoksie czasowym. Już kiedyś czytałem coś opartego na tym samym (dobrym) pomyśle, więc nie ma powiewu świeżości.

"Operacja Ratunkowa"
Zetknięcia z obcymi rasami to temat często poruszany w Science Fiction. W tym przypadku w połączeniem z brakiem wiedzy, zacofaniem i zabobonami - bardzo realistyczna wersja wydarzeń.

"Autoportret"
Pomimo względnie oczywistego zakończenia (szczególnie jeśli brać pod uwagę tytuł), opowiadanie jest świetne, porusza ważne tematy i jest błyskotliwie napisane. Doskonały komentarz do szybko zmieniającego się rynku pracy, cięcia kosztów i upadku sztuki.

"Zacofana Planeta"
Ewolucja może poruszać się w dowolnym kierunku, pod warunkiem, że to kierunek naprzód. Jednak to, w którą stronę skierowany jest "przód" zależy od wielu warunków. Nawet zacofane społeczeństwo będzie się rozwijać, a instynkt samozachowawczy jest w takiej społeczności prawdopodobnie jeszcze silniejszy. Ciekawy tekst.

"Współmieszkańcy"
Inna, skrócona i skupiająca się na innym zagadnieniu wersja powieści "Przestrzeni Przestrzeni". Warta lektury.

"Złote lata Stalowego Szczura"
Opowiadanie w pewien sposób wieńczące przygody Jamesa di Griz. Fani cyklu "Stalowy Szczur" będą zachwyceni, a innych być może skłoni do zapoznania się z cyklem.

Bardzo udany zbiór opowiadań, z których większość dotyczy starzenia się. Czy to człowieka czy maszyny, czy społeczeństwa, czy całej planety. Przyjemne w odbiorze, napisane z polotem i szybko dające się przeczytać. 

środa, 30 września 2015

Powrót do Missing - Abraham Verghese

"Powrót do Missing" to zdecydowanie solidna, poważna pozycja. Już na pierwszy rzut oka onieśmiela grubość książki - nie jest to powieść, którą chce się zabrać w podróż do samolotu czy pociągu, chociażby ze względu na wagę. Po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów pojawia się powód drugi - realistyczne i dosłowne opisy medyczne.

Szczerze mówiąc, gdyby nie okładkowa rekomendacja Johna Irvinga, opisy zabiegów medycznych z pewnością sprawiłyby, że odłożyłbym tę książkę na półkę. Ale ja jestem delikatny i być może nie wszystkim by one przeszkadzały. W początkowych rozdziałach brak także pewnej lekkości i miałem wrażenie, że z trudem przedzieram się przez treść, szczególnie że kilka zdań było zupełnie niestrawnych. Te dwa czynniki nie wpłynęły dobrze na odbiór powieści w jej początkowej części.

Na szczęście dalej jest lepiej. Książka zmienia się z wypracowania piątkowego, nadgorliwego i wyuczonego ucznia w tekst pełen polotu i inwencji. Być może to dlatego, że opowiadana historia zaczęła mnie wciągać, ale w takim wypadku - czy to źle? Czy powód w ogóle jest ważny?

Sama opowieść jest ciekawa nie ze względu na same wydarzenia, które są w większości raczej codzienne, ale ze względu na ich zestawienie ze sobą. Na pewną magię opisywanych miejsc i postaci. Mnogość bohaterów tylko dodaje bowiem uroku. Powyższe właściwości sprawiły, że przez chwilę zastanawiałem się, czy Abraham Verghese to nie jest czasem pseudonim Johna Irvinga - tyle było podobieństw do stylu mojego ulubionego pisarza.

To, co najbardziej utkwiło mi w pamięci, to różnica pomiędzy pracą lekarza i funkcjonowaniem placówki medycznej w Afryce a jej odpowiednikami w Ameryce Północnej. W Afryce pacjent przychodzący (czy też przyprowadzany) do szpitala spodziewa się, że umrze. Spodziewa się też tego cała jego rodzina. Jeśli więc lekarzowi uda się go uratować, ma dobrą i niespodziewaną nowinę do przekazania jego bliskim. W Ameryce, każdy spodziewa się, że będzie żył, nawet jeśli pacjent przynoszony jest w takim stanie, w jakim w Afryce nikt by się już nie fatygował. Po nieudanym zabiegu, lekarz ma do przekazania złe wieści, bo to te są zawsze niespodzianką. Dobre są dla rodziny pacjenta oczywiste tak, jak złe dla Afrykańczyków. 

W powieści pojawia się także kilka tytułów książek. Niektóre z nich chciałbym przeczytać. Jest zatem "Alicja w Krainie Czarów" Levisa Carrolla, "The Secret Seven" Enid Blyton, "Pożeracz Ludzi z Malgrudi" R.K. Narayana czy "Okręt Liniowy" C.S. Forestera, "Miasteczko Middlemarch" Georga Eliota oraz "Trzy Miasta. Paryż" Emile'a Zoli. Wspomniano tam także o C.S. Lewisie, R. Kiplingu, J Ruskinie oraz E.A. Poe.

Zdecydowanie książkę warto przeczytać, chociaż pod koniec akcja znów staje się porwana, męcząca i zniechęcająca w moim odczuciu - na kilkudziesięciu zaledwie stronach. Nie wiem czym spowodowane jest to wrażenie, bo obiektywnie patrząc na całość - to spójna i zgrabnie zamknięta opowieść. Jednak zakładając bloga dałem sobie możliwość subiektywizacji każdej recenzji, a zatem wypada napisać o tym właśnie nienajlepszym, osobistym wrażeniu, jakie wywarła na mnie końcówka.

Na zakończenie jeszcze jedenaste przykazanie chirurgów, czyli zdanie, które przemawia do mnie jak żadne inne w całej powieści: "Nie będziesz operował w dniu śmierci pacjenta". Jakże prosto ujęta zasada - życzenie każdego lekarza.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Stworzenie tak obszernego dzieła wymaga zarówno wiedzy jak i kunsztu.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Miejscami czyta się sama, a miejscami trzeba się przedzierać niczym przez gąszcz.)
  • Akcja: 7 (Bardzo solidna i przemyślana, choć kilka elementów jest naciąganych.)
  • Bohaterowie: 8 (Iście magiczni, choć chwilami czegoś mi w nich brak.)
  • Zakończenie: 6 (Niezaskakujące i trzymające się reszty, ale tchu nie odbiera.)
  • Ocena Łączna: 36/50

czwartek, 3 września 2015

Skradzione Dusze - Terry Goodkind

"Skradzione Dusze" to kolejny tom cyklu "Miecz Prawdy". Niestety albo autorowi wyczerpały się pomysły, albo szykuje prawdziwą eksplozję, ponieważ przynajmniej połowa tego tomu była zupełnie zbędna. Nie wiem, czy chodziło o to, żeby pokazać znużenie postaci podróżą poprzez znużenie nią także i czytelnika, ale jeśli taki był zamysł, to sprawdza się to świetnie. 

Dodatkowo irytujące są ciągłe powtórzenia, gdy jedne postaci opowiadają innym wydarzenia, które miały miejsce kilka stron wcześniej. Miałoby to sens, gdyby komentarz bohaterów słuchających historii wnosił cokolwiek do fabuły, natomiast w sposób w jaki opisał to autor, o niemal każdym wydarzeniu czytamy dwukrotnie, bez żadnego powodu.

Na dobra sprawę można by przeczytać początek, następnie zrobić streszczenie środkowych trzystu stron w jednym rozdziale, a następnie przeczytać zakończenie, czyli ostatnie pięćdziesiąt stron. A wszystko to bez utraty wątku. 

piątek, 14 sierpnia 2015

Trzecie Królestwo - Terry Goodkind

"Trzecie Królestwo" to kolejny tom cyklu "Miecz Prawdy", opowiadającej o przygodach Richarda, leśnego przewodnika i jego przyjaciół (tak - celowo ujmuje to w ten sposób, by nie psuć nikomu, kto jeszcze nie zaczął czytac sagi przyjemności z obcowania z nią". 

Jest to jedna z moich ulubionych sag fantasy i chociaż autor przez pierwszą połowe tego tomu nadmiernie zwalnia akcję, to nadal styl pozwala na szubkie czytanie, a w drugiej połowie ksiązki zostajemy wynagrodzeni szybką, wartką akcją, do której przywykliśmy.

Olbrzymim minusem sagi jest to, iż kolejne tomy nadal powstają przez co musimy około roku czekać na dalszy ciąg wydarzeń, wskutek czego zapominamy o szczegółach wcześniejszych wydarzeń. Goodkind jednak w delikatny sposób przypomina nam o nich w każdym swoim tomie, więc nie będziemy czuli się zagubieni.

Jako, że jest to część cyklu, której raczej nie da się czytac samodzielnie, dzisiejsza, krótka notka, obędzie się bez oceny punktowej.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Projekt Berserker - Vladimir Slechta


Sięgnąłem po "Projekt Berserker", ponieważ chciałem przeczytać coś zupełnie nowego, po czym nie będę wiedział, czego się spodziewać, a co zostało wydane przez Fabrykę Słów. Takie były założenia. Na książkach tego wydawnictwa raczej się nie zawodzę, a potrzebowałem jakiegoś pewniaka, który jednocześnie będzie czymś dla mnie nowym.

Pierwsze zetknięcie z tą książką przebiega łatwo, niemal niezauważalnie znajdujemy się kilkadziesiąt stron dalej, a książka nadal wciąga. Właśnie tego potrzebowałem - historii, która porwie. Już pierwsze zetknięcie z lekturą było dla mnie satysfakcjonujące. Może nie opowiada o niczym śmiertelnie poważnym, nie porusza filozoficznych tematów, ale sama historia jest przemyślana, spójna i ujęta bez zbędnych ozdobników.

Tłem opowieści jest Europa po wojnie energetycznej, wyniszczona i cofnięta w rozwoju, gdzie nowoczesna broń, choć zdarza się wcale nie tak rzadko, to urasta do miana artefaktu. Szczególnie, gdy na kolbie wyryto wzory fizyczne. Mamy więc świat nieco neuroshimowy, ale w bardziej familiarnej, europejskiej scenerii.

Bohaterowie powieści dzielą się na tych w pełni rozpoznawalnych, którzy są charakterystyczni oraz na mniej ważnych, których charakter jest pokazany, ale nieco miesza się z innymi postaciami - wśród wrogów na przykład dla mnie charakterystyczny był tylko jeden.

Poczucie humoru i brawura głównego bohatera sprawiają, że nie można go nie lubić. Jest z resztą bardzo dobrze skonstruowaną postacią - wszystko co o nim wiemy ma odwzorowanie na kartach książki i czemuś służy. Początkowo wydaje się, że dowiadujemy się faktów tylko po to, by wiedzieć jaki jest Zięba, ale okazuje się, że autor zadbał, by zamiast lania wody wtajemniczyć nas wyłącznie w istotne dla opowieści fakty.

Najbardziej jednak podobało mi się to, że historia była zamknięta - od początku do końca, każde słowo miało związek z fabułą. Bez zbędnych prologów i epilogów. Miałem wrażenie, że czytam po prostu długie opowiadanie.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 7 (Wysmakowany i pasujący do całokształtu, ale bez fajerwerków.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Właściwie powinno być 8 i pół, ale nie chcę się bawić w połówki.)
  • Akcja: 8 (Spójna i zamknięta całość.)
  • Bohaterowie: 8 (Pozytywni na 9, negatywni na 7.)
  • Zakończenie: 8 (Spójne, choć zagadka przewidywalna.)
  • Ocena Łączna: 39/50

piątek, 31 lipca 2015

Szyfr - Mai Jia

Tym razem zacznę nietypowo - ta książka to największy zawód, jaki spotkał mnie w literaturze w tym roku. Szczęśliwie wygrałem ją w konkursie, pozytywne rekomendacje zachęciły mnie do czytania, spodziewałem się czegoś nowatorskiego... Ale nie.

"Szyfr" to miała być książka zagadkowa, pełna niesamowitych splotów akcji. Okazuje się jednak, że fabułę dałoby się streścić w średniej długości opowiadaniu, a pozostałą treść stanowią nic nie wnoszące do fabuły adnotacje biograficzne. Zagadka jest banałem, który nie zaskakuje ani przez chwilę, a akcja jest rozwleczona i brak jej chociażby podstaw wartkości.

Zastanawiam się, dla jakiego czytelnika jest ta książka, bo nie ma tu nawet powiewu orientu, który mógłby nieco uatrakcyjnić tę powieść. Bohaterowie także nie są opisani w porywający sposób. Doszedłem do wniosku, że być może strata wartości nastąpiła podczas podwójnego tłumaczenia (z chińskiego na angielski i z angielskiego na polski). Ja w tej książce nie znalazłem tego, czego szukałem, ani na dobrą sprawę niczego innego.

W licznych recenzjach chwalono między innymi zabiegi narracyjne, które rzeczywiście mogłyby się podobać, gdyby książka byłą o czymś i w efektowny sposób zaprezentowano by to "coś". Ta książka jest raczej o niczym. Po jej przeczytaniu, zajrzałem do recenzji (umieszczonych po wewnętrznej stronie okładki i ośmielam się twierdzić, że ktokolwiek recenzował ją dla "The Financial Times" oraz dla "The Economist" nawet do książki nie zajrzał, podczas gdy ludzie piszący recenzję dla "The Telegraph", "The Independent" oraz "The London Review of Books" albo zerknęli na książkę tylko pobieżnie, albo nie chcieli robić nieprzyjemności wydawcy i starali się napisać tekst polecający tę pozycję.

Ogólnie - strata czasu (w większości). Gdyby ktoś jednak chciał się przekonać, to pozbywam się mojego egzemplarza tutaj.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 3 (Rozwlekły i nieprzesadnie ozdobny. Ciekawe środki stylistyczne, które jednak wymagają jedynie pomysłu, nie kunsztu.)
  • Lekkość Pióra: 5 (Przeciętnie. Miejscami przykuwa, ale potem okazuje się, że bez echa.)
  • Akcja: 2 (Zajmuje mniej niż 10% kart książki.)
  • Bohaterowie: 5 (Bardzo przeciętni.)
  • Zakończenie: 2 (Kupy się nie trzyma.)
  • Ocena Łączna: 17/50

czwartek, 23 lipca 2015

Złote Smoki na Dniach Fantastyki

Wiem, że to nie recenzja, ale chciałem się pochwalić.

Złote Smoki

Teraz już wiecie, że nie tylko czytam, ale i piszę.

A to, co napisałem można namierzyć poprzez link "Twórczość Własna" w menu po prawej.

środa, 15 lipca 2015

Nowa Fantastyka - wydanie specjalne - 2 (47) 2015

To wydanie "wpadło" w moje ręce z uwagi na opowiadanie Marcina Podlewskiego. Oczekiwania były duże... a oto co z nich wyszło. Nadmienię, że tematem przewodnim tego numeru jest spotkanie (czasem wręcz zderzenie) dwóch odrębnych światów.

"Szary Wiruje Pył" Marcin Podlewski. Opowiadanie od początku jest onieśmielające i zdaje się być napisane dla wtajemniczonych. Tak, jakby czytelnikowi brakowało bardzo dużej części informacji, a tekst był drobną częścią czegoś większego. Opowiadania nie odbiera się poprzez rozumienie, a raczej chłonąc klimat, intuicyjnie. Tkwi w nim olbrzymi potencjał i co jakiś czas przyjemnie jest przeczytać opowiadanie tej skali. Jest to jednak dość męczące. Hard Fantasy ze zderzeniem światów.

"W Labiryncie" Marcin Rusnak. Tekst udowadnia, że nawet znany epos można przedstawić w wielu, różnych konwencjach i obracać go, wyciskając z niego wiele znaczeń, które w pierwotnej wersji mogą umknąć. Przyjemne opowiadanie ze zgrabnym zakończeniem. Kilka fragmentów wydało mi się naiwne, ale autor bardzo udanie poprowadził fabułę i wrażenie zostało zatarte. Nieskomplikowane, a dające frajdę opowiadanie. 

"Większe Związanie Hatecrafta" Jacka Wróbla, to humorystyczny tekst, będący wyraźnym i zamierzonym nawiązaniem do prozy Lovecrafta. Miejscami może zbyt dosłownie nawiązujący, ale przyjemny. Lubię czytać (i pisać) teksty w takiej konwencji, więc nie jestem obiektywny, ale uważam, że to bardzo udane opowiadanie.

Wśród zagranicznych opowiadań, niezłe wrażenie robią "Malowane Ptaki, Potrzaskane Kości" Kat Howard. Co prawda trafiają się w tym opowiadaniu momenty niestrawne, które bez straty dla fabuły można by pominąć, ale całość i tak robi niezłe wrażenie. Może nieco przeszkadza niepotrzebne pozorowanie wysokiego stylu. Całość warta przeczytania.

Następnym opowiadaniem jest "Nigdy Nie Takie Same", autorstwa Polentha Blake'a. Jest to tekst, który jest dla mnie zupełnie niezrozumiały. Zbyt wiele pojawia się wątków, które łączą się jedynie powierzchownie, pobieżnie, a po zakończeniu czytania, pojawia się duży niedosyt. To tak, jakby kryminał obfitował w zagadki, których większość nie zostałaby rozwiązana. Szkoda.

"Tam, Gdzie Zawracają Pociągi" autorstwa Pasi Ilmari Jaaskelainen to wspaniała, klasyczna fantastyka w stylu miejskiej legendy. To odważna, nowoczesna wizja świata, widzianego oczami dzieci i tych dorosłych, na których wyrosły. Zarówno fabuła opowiadania jak i bohaterowie, a nawet opisy miejsc są na najwyższym poziomie. Czy warto? Koniecznie trzeba to przeczytać! Najciekawsze opowiadanie numeru. Prawdziwa perełka.

piątek, 3 lipca 2015

Relaks Amerykański - Juliusz Strachota

Chcesz wiedzieć jak wygląda świat, widziany przez różową tabletkę? Jak wygląda prawdziwie Amerykański Relaks, po wyjściu od psychoterapeuty, kiedy już zażyjesz swoją pigułkę, która pozwoli ci się odprężyć? Bo przecież tylko raz, tylko teraz, bo potrzebujesz... Zamiast sprawdzać na własnej skórze, lepiej przeczytaj "Relaks Amerykański" Juliusza Strachoty. Może nie zrelaksujesz się tak, jak bohater książki, ale lektura książki zajmie ci tylko dwie godziny, po których powrócisz do świata żywych, cały i zdrowy.

Przyznaję, że nie przepadam za książkami o narkotycznych wizjach i transach. Nie podoba mi się moralizatorski, wszystko wiedzący ton. Tutaj jednak tego nie ma - tutaj zapisany jest w pierwszej osobie sposób, w jaki odbiera się świat na relaksie. Bez ubarwień, bez moralizatorstwa, bez mądrych słów. Można wczuć się, a potem odstąpić. Autor nie stawia się na pozycji mentora, nie każe zastanawiać się nad swoim życiem, ale i nie wpisuje tylko samych faktów. W każdym razie jest to w końcu coś innego w temacie.

Właściwie nie wiem dlaczego ta książka jest tak pociągająca - nie ciągnie mnie do leków czy innych narkotyków, wydaje mi się, że wiem jak zachowują się uzależnieni. Tutaj jednak przedstawione jest życie zwykłego człowieka - żaden tam margines, żadna dekadencja. Wydawać się może, że przy takiej tematyce książka musi być ciężka, ale okazuje się, że nie tylko jest strawna, ale czyta się ją bardzo dobrze. Pomimo wielu dziur, spowodowanych niepamięcią bohatera, brniemy razem z nim, przyglądając się wszystkiemu z boku i czasami stukając w głowę. Rozrywka? Nie wiem. Jedno jest pewne - jak napisano w książce "relaks jak chuj".

Napisze jeszcze, że format wydania jest bardzo wygodny, by książkę zabrać w podróż i sprzyja szybkiej lekturze, więc jeśli masz mało czasu (lub miejsca na półce), będzie dużą dogodnością.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Prosty, familiarny styl.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Bardzo łatwo się czyta.)
  • Akcja: 6 (Klarowna, nawet pomimo dziur.)
  • Bohaterowie: 7 (Widziani przez różową tabletkę, ale charakterystyczni.)
  • Zakończenie: 7 (Przewidywalne, ale pasujące do całości.)
  • Ocena Łączna: 34/50

środa, 1 lipca 2015

Podsumowanie I połowy 2015 roku

Pół roku minęło jak z bicza trzasnął i czas na kolejne podsumowanie. Postanowienie noworoczne o czytaniu więcej zrealizowane, chociaż jeszcze nie jestem do końca usatysfakcjonowany. Satysfakcjonująca jest za to jakość książek, które czytałem oraz widok półek uginających się pod ciężarem kolejnych lektur w kolejce. Jak zwykle nie mogę się ich doczekać. Też tak macie?

Jednak co do książek, których lektura już za mną, jak się pewnie domyślacie podstawą zestawienia będzie punktacja. A zatem do roboty.

Dotychczas w 2015 roku przeczytałem 26 i pół książki (licząc tę, którą napocząłem i nie dokończyłem za pół). Oceniłem jedynie 13 z nich, co nie jest przerażającą ilością, ale cykl o Stalowym Szczurze zajął lwią część czasu, a pod koniec bardzo mi się dłużył. Przeczytałem też trochę opowiadań pojedynczych i czasopism, ale nie kładłem w tym roku nacisku na recenzowanie ich, choć myślę, by do tego wrócić. 

Sam blog chyba wiele się nie zmienił, a przynajmniej nie otrzymałem tego typu sygnałów, a wiecie, że jestem otwarty na sugestie - co wstawić, co usunąć. Miło mi, że dostałem szereg przyjemnych maili i komentarzy, a także propozycje współpracy. Popełniłem także kilka tekstów nie będących recenzjami (jak na przykład samouczek okładania książek), z których jestem zadowolony, a które spotkały się także z ciepłym odbiorem wśród czytelników bloga.

Tym razem tylko wspominam, że blog nie ma charakteru komercyjnego i nie da się kupić dobrej recenzji. Można za to kupić recenzję, ale czy będzie ona dobra, zależy od książki. Zapraszam także do doceniania wpisów, poprzez przyznawanie im punktów w Google + (przycisk g+1 pod każdym wpisem), oraz do dołączenia do programu partnerskiego ceneo, dzięki któremu Wy zarabiacie punkty i wymieniacie na nagrody, a ja otrzymuję 10% Waszych zarobków (Was to nic nie kosztuje) i wymieniam je na książki.

A teraz już obiecane podsumowanie recenzji I połowy 2015 roku:

Tytuł Autor data publikacji recenzji ocena łączna
Siódemka Ziemowit Szczerek 2015-05-24 45
Juliet, Naga Nick Hornby 2015-06-01 42
Czerwone Koszule John Scalzi 2015-01-09 41
Wiernośc w Stereo Nick Hornby 2015-05-12 40
Chłopcy Jakub Ćwiek 2015-06-08 38
Całe Złoto El Dorado Krzysztof Petek 2015-02-04 37
Dzielnica Obiecana Paweł Majka 2015-01-15 37
Kronika Ptaka Nakręcacza Haruki Murakami 2015-06-22 37
Uwolnić Niedźwiedzie John Irving 2015-01-07 35
Struktura Michał Protasiuk 2015-01-18 33
Dziennik Czasu Plagi Andrzej Ziemiański 2015-05-21 30
Lekcje Pana Kuki Radek Knapp 2015-06-24 30
Porzucone Królestwo Feliks W. Kres 2015-02-01 29
Bękarty Wołgi, Klechdy Miejskie 2015-04-29      bez oceny
Cykl "Stalowy Szczur" Harry Harrison 2015-04-06      bez oceny
Dokąd Jedzie Ten Tramwaj Janusz A. Zajdel 2015-06-28      bez oceny
Fan Fiction, Nowe formy opowieści Lidia Gąsowska 2015-04-22      bez oceny
Solomon Kane, Okrutne Przygody Robert E. Howard 2015-01-21      bez oceny

Jak widać, najlepsza książka tego półrocza to "Siódemka" Ziemowita Szczerka, która zdobyła 45 punktów, a więc na tym blogu ocenę najwyższych lotów. Myślę, że to kandydat do książki roku, ale jako że to dopiero połowa okresu, wiele może się jeszcze wydarzyć. Szczególnie, że jak widać, sporo książek zdobyło tym razem 40 i więcej punktów.

W kategorii Kunszt Literacki żadnej dziesiątki, ani nawet dziewiątki. Szkoda. Za to aż sześć książek uzyskało 8 punktów:
Dużo tych książek, co znaczy, że albo czytam książki o podobnej jakości, albo ujednolicam tę kategorię.

W kategorii Lekkość Pióra, jednogłośnym zwycięzcą jest zdobywca kompletu 10 punktów:
Co mnie nawet specjalnie nie dziwi.

W kategorii Akcja (przez dużą część moich czytelników uznawaną za najważniejszą), pojawiła sie jedna dziewiątka. Otrzymała ją:
Ta książka dała mi bardzo dużo przyjemności, a akcja jest dość złożona.

W kategorii Bohaterowie dziewiątki są dwie. Otrzymały je:
Miło, że i Murakami pojawia się w tej kategorii - takie własnie miałem odczucie.

W ostatniej, ale nie najmniej ważnej kategorii Zakończenie pojawia się jedna dziesiątka. Jak się zapewne spodziewacie, zdobywa ją:
Tym samym książka ta znajduje się na liście maksymalnych ocen w prawie wszystkich kategoriach, co tłumaczy, dlaczego uważam, że jest dobrą kandydatką do tytułu. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

Nie przedłużając kończę niniejsze podsumowanie, życząc udanych lektur w wakacje. Wybierzcie coś lekkiego - nie zawsze trzeba być ambitnym, a czytanie na plaży aż się prosi o coś z wartką akcją i nieskomplikowaną fabułą. 

niedziela, 28 czerwca 2015

Dokąd Jedzie Ten Tramwaj? - Janusz A. Zajdel

Dzisiaj recenzyjka książki, którą zaprezentowałem przy okazji mojego kursu dbania o książki. Jest to tomik krótkich opowiadań, zatem recenzja polegać będzie pewnie na wyrażeniu krótkiej opinii na temat każdego z nich. Najchętniej jednozdaniowej. Do dzieła.

"Feniks" to opowiadanie, które w bardzo twórczy sposób wykorzystuje motyw tytułowy. Polecam.

"Bunt" to zabawna historyjka bez głębszego dna.

"Czwarty rodzaj równowagi" bardzo mi się podobał. Wyraża te same niepokoje co "Feniks".

"Skorpion" to krótka historyjka szpiegowska. Właściwie nie wiem, dlaczego tak skomplikowana jest otoczka tego opowiadania.

"Tam i z powrotem" to bardzo przyjemna w odbiorze historia, która pokazuje doskonale pewien paradoks. Zakończenie dla mnie zbyt zawoalowane. Polecam.

"Sami" to świetna historyjka, ukazująca nieco inne spojrzenie na ... (tu miał być spoiler). Polecam.

"Dyżur" to opowiadanie tematycznie zbieżne ze "Skorpionem", chociaż o zupełnie innym wydźwięku.

"Ten piękny dzień" czyli biblia w wersji mocno nieortodoksyjnej. Nawet ciekawe.

"869113325" jest bardzo słuszną refleksją na temat pracy jako takiej. Bardzo mi się podobało i polecam.

"Nieingerencja" to króciutki tekścik, jakich wiele.

"Dokąd jedzie ten tramwaj?" to bardzo dobry tekst na temat wykształcenia. Ta wizja coraz bardziej się ziszcza. Polecam.

"Relacja z pierwszej ręki" to najdłuższe z opowiadań, tematycznie powiązane z "Tym pięknym dniem", ale nieco bardziej ortodoksyjne. Co nie znaczy, że bardzo...

"Woda życia" to opowiadanie, które podobało mi się najbardziej ze względu na sam pomysł, a nie na morał. Polecam.

"Stan spoczynku" to przyjemne opowiadanie, którego akcja przypomina "Bunt", ale jest zdecydowanie ciekawsza. Przy okazji doskonały morał.

"Awaria", podobnie jak "Woda Życia" opowiada o awarii, nawet podobnego rodzaju. Tutaj jednak kierunek w jakim idą konsekwencje jest zupełnie inny. Ale czy na pewno?

"Psy Agenora" to świetne opowiadanie, które ma wszystko to, co krótkie opowiadanie mieć powinno. Jest świetne, tajemnicze miejsce, jest wyrazista postać ze złożoną osobowością, jest problem i jest próba poradzenia sobie z nim. Polecam.

Dużą zaletą tych opowiadań jest ich długość. Dzięki temu otrzymujemy jedynie wyrafinowaną esencję, bez lania wody. Jeśli ktoś chce przeczytać dużo w krótkim czasie, to to jest książka dla niego.

środa, 24 czerwca 2015

Lekcje Pana Kuki - Radek Knapp

"Lekcje Pana Kuki" to pozycja, która byłaby idealna na dwugodzinną podróż pociągiem. Niestety na powrót trzeba by zaopatrzyć się w jakąś inną lekturę.

To, co nie ulega wątpliwości to fakt, że książkę czyta się bardzo szybko, gładko i bez zastanowienia. Nie budzi żadnych refleksji, więc jest idealną lekturą na czas, kiedy chcemy się oderwać od myślenia. Takie też są potrzebne, jako przerywnik pomiędzy bardziej ambitnymi lekturami.

Nie jest jednak tak, że pozostanie zupełnie bez echa. Autor poczynił kilka interesujących obserwacji. Forma też jest niebrzydka, chociaż zakończenie zupełnie odstaje od reszty książki. Opis "typowych emigrantów" za to jest ciekawy i chociaż przerysowany, to jednak przekonujący.

Każdemu, kto ma wolne dwie godzinki mogę tę książkę polecić, jeśli wpadnie w jego ręce. Na więcej nie ma się co nastawiać, ale przy tak krótkim spotkaniu z lekturą nie ma się nigdy poczucia zmarnowanego czasu.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Łatwy i zrozumiały, ale niezbyt wyrafinowany.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Czyta się szybko, nawet jeśli nie jest niesamowicie wciągająca.)
  • Akcja: 6 (Fabuła na równym poziomie, nieporywająca.)
  • Bohaterowie: 7 (Charakterystyczni, ale opisani pobieżnie.)
  • Zakończenie: 3 (Trochę ni przypiął ni przyłatał.)
  • Ocena Łączna: 30/50

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Kronika Ptaka Nakręcacza - Haruki Murakami


"Kronika Ptaka Nakręcacza" to podobno najpopularniejsza książka tego autora. Została mi polecona jako ciekawostka, jako "coś innego". I sprawdziło się - to zdecydowanie ciekawostkowe coś innego.

Czytając kolejne strony nachodziła mnie refleksja, że kiedy usiądę do napisania recenzji, zupełnie nie będę wiedział co napisać. Kończąc książkę powróciłem do tej refleksji i faktycznie nie bardzo wiem co napisać. Z całą pewnością jednak, książka nie przeszła bez echa. Udzielił mi się jej wyciszający, majestatyczny klimat. Wszystko - czy to opisy bohaterów, czy zwroty akcji, czy kłótnie tchnie w tej powieści niezmąconym spokojem. Pierwszy raz czytałem książkę, w której tak wyraźnie to widać.

Jest to także jedna z niewielu książek niefantastycznych, która tak dobrze łączy mistycyzm ze światem realnym, że wydaje się  to naturalne i nie raziło mnie w żadnym momencie. Mistyka nie jest tutaj też po to, żeby tłumaczyć cokolwiek, jak to się często zdarza. Jest częścią akcji sama w sobie. Nie przeszkadza, ale staje się niezbędna. To wielki atut, gdyż osiągnięcie takiego efektu wymaga bardzo skomplikowanych zabiegów.

Bardzo podobała mi się ta książka także w warstwie technicznej - tekstowej. Dokładne opisy miejsc i bohaterów, podkreślanie nastroju poprzez wrażenia, odbierane innymi zmysłami (dokładny opis dźwięków w tle, faktury kamieni, temperatury powietrza, zapachów, kolorów) i zarysowanie charakteru postaci przez jej dokładny opis bardzo pomagają w lekturze. To, że ktoś wymaga nienagannego stroju i otoczenia, a ktoś inny ubiera się niechlujnie, to gdy ktoś ma idealną cerę, a ktoś inny robi się czerwony ze złości - to wszystko ma znaczenie i wpływa na sposób odbierania bohaterów.

Pomimo tego, że "Kronika Ptaka Nakręcacza" to niezłe tomiszcze, w dodatku druk nie jest zbyt duży, treści wiele, akcja raczej niezbyt wartka, to czyta się je nadzwyczaj dobrze (choć może niezbyt szybko). Warto jednak "poświęcić" trochę czasu, bo książka wynagradza to z nawiązką. Co ciekawe i niespotykane, lepiej czytało mi się początek niż zakończenie. W każdym razie to raczej pozycja dla tych, którzy posiadają dużo czasu.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Dla mnie to coś nowego. Rozwlekły a interesujący.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Na początku koło 8, pod koniec najwyżej 6.)
  • Akcja: 7 (Fabuła jest bardzo ciekawa, ale mocno porwana.)
  • Bohaterowie: 9 (Dokładnie opisani, z historią, charakterystyczni.)
  • Zakończenie: 6 (Zakończenie jest, ale mgliste.)
  • Ocena Łączna: 37/50

sobota, 20 czerwca 2015

Reklama

czwartek, 11 czerwca 2015

Książkowe mity

Dzisiaj postanowiłem uporać się z kilkoma książkowymi mitami. Część z nich to odpowiedzi na pytania lub wypowiedzi znajomych. Mam nadzieję, że i czytelnicy bloga znajdą tutaj coś dla siebie.

"Nie oceniaj książki po okładce"
Na początek z grubej rury. Wiem, że przysłów nie należy traktować wprost, ale to konkretne samo się prosi o komentarz. Otóż traktując to powiedzenie dosłownie, należy się zastanowić po czym należy ocenić książkę, jeśli nie po okładce. Przecież kupując, czy wypożyczając książkę, którą chcemy przeczytać, często widzimy jedynie okładkę. A okładka powinna zachęcać do czytania. By jednak zastanowić się, po czym oceniamy książkę (nie znaną nam wcześniej), należy przeanalizować rzeczoną okładkę. 
Co bowiem zawiera okładka? Przede wszystkim zawiera tytuł, który przeważnie mówi o wartości książki niewiele, oraz nazwisko autora, czyli coś, czym jak najbardziej warto się kierować. A więc na okładce jest z pewnością coś, po czym można ocenić książkę. 
Z drugiej strony (to nadal okładka) często znajduje się "polecajka". O ile opis treści książki zupełnie mnie nie interesuje - często zawiera spoiler, to notka biograficzna jak najbardziej. Opinia osoby, którą cenię (często innego pisarza) także nie jest bez znaczenia, choć wiadomo, że złej opinii na okładce się nie umieszcza, wierzę, że lubiany przeze mnie pisarz nie firmowałby w ten sposób książki złej.
A zatem choć oczywiście w 100% nie da się ocenić książki po okładce, to jednak bardzo często właśnie ona zachęca do lektury.

"Jeśli pierwsza strona mnie nie wciągnie, cała książka będzie słaba"
To, oraz analogicznie odwrotne stwierdzenie, to jedna z największych bzdur. Czytałem wiele książek, których pierwsza strona była świetna, a po przeczytaniu kilkudziesięciu odkładałem książkę, bo autorowi starczyło polotu tylko na te kilka pierwszych rozdziałów. Spotykałem też pozycje, w które trzeba się było mozolnie wgryzać, ale wspaniale to wynagrodziły. 
Nie tędy droga.

"Liczy się zakończenie"
To opinia jednej znajomej, która czyta książki tylko po to, żeby dowiedzieć się jak się kończą. Z całą pewnością jest trochę takich czytelników. Ja jednak do nich nie należę. Cieszę się książką jako całością. Delektuję się stylem, pięknym słowem, kunsztem pisarskim. Dopiero później przychodzi czas na treść, która musi być spójną całością, a zakończenie jedynie jej częścią. Ważną, ale częścią składową.

"Jak się czytało jedną książkę (danego autora), to tak, jakby się czytało wszystkie"
To stwierdzenie bardzo mnie rozśmieszyło, a słyszałem je już z kilku ust. Z ust osób, które nie czytają dużo, rzecz jasna. 
Oczywiście są autorzy, którzy piszą na jedno kopyto, ale takich najlepiej nie czytać wcale. Oczywiście nie jest to możliwe, bo, żeby wyrobić sobie zdanie, należy przeczytać, a przynajmniej zacząć czytać, daną książkę. Jeśli chcemy się przekonać, czy dany autor pisze wszystko tak samo, musimy niestety przeczytać kilka jego książek. Nie ma więc rady. A trafiając na takiego autora, możemy faktycznie wyrobić sobie zdanie, że czytając jedną, czytało się wszystkie, co z kolei może niektórych zniechęcić do czytania w ogóle (to właśnie jest to "zło", które wyrządzają niektóre lektury szkolne). Co ciekawe - jest część czytelników, którym zależy na czytaniu książek "na jedno kopyto".
Większość pisarzy (a właściwie Pisarzy), jest jednak dość wszechstronna i trudno się nudzić połykając napisane przez nich teksty, nawet jeden po drugim. Występują oczywiście pewne cechy wspólne, ale i z nich można mieć frajdę - na przykład czytając dzieła danego autora chronologicznie i śledząc jego rozwój jako pisarza. Osobiście uwielbiam czytając kolejną książkę danego autora dowiedzieć się nieco więcej z "kontekstu" - która książka napisana była wcześniej, ile lat miał autor pisząc, cokolwiek o jego przeszłości. 
Tak czy siak, warto sięgać po więcej książek autora, który przypadł nam do gustu.

"Czy jest jakaś książka, która na tym blogu zasłużyłaby na 50 punktów?"
Dostałem to pytanie e-mailem i pewnie ciężko byłoby mi na nie odpowiedzieć, gdyby nie to, że sam długo się nad tym zastanawiałem. Pierwsza, cisnąca się zapewne każdemu odpowiedź to "gdyby jakaś była, to pewnie dostałaby 50 punktów". I tak i nie. Prawda jest taka, że nie wrzucam tutaj recenzji wszystkiego co czytam, oraz że nie wrzucam tutaj recenzji od zawsze. 
Jeśli chodzi o swoisty punkt odniesienia, to myślę, że "Gra Endera" (pierwszy tom cyklu o Enderze), jednego z najbardziej wszechstronnych autorów, jakich znam, Orsona Scotta Carda zasłużyłaby na 50 punktów. Szczególnie w zestawieniu z pierwszym tomem bliźniaczego cyklu, czyli "Cieniem Endera". Cykle w całości dostałyby pewnie ocenę nieco niższą, a to choćby z uwagi na to, że są trudniejsze, bo przeznaczone dla innego czytelnika, ale pierwsze tomy obu cykli, szczególnie czytane jeden po drugim, zebrałyby maksymalną ocenę.

"Jaki jest według mnie najbardziej trafny cytat na temat książek?"
Jak powiedział Monteskiusz "Książki są jak towarzystwo, które sam sobie człowiek dobiera". Nic dodać nic ująć.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Chłopcy - Jakub Ćwiek

"Chłopcy" Jakuba Ćwieka to książka, która należy do tych najłatwiejszych w odbiorze, mimo że akcja czy fabuła nie jest wcale prosta. To zbiór opowiadań z postaciami tak barwnymi i charakterystycznymi, że czytelnik nie może ich nie lubić. Fabuła opowiadań jest luźną wariacją na temat "Piotrusia Pana", wykonaną w bardzo twórczy i pociągający sposób. Opowiadania stanowią spójną całość, a czytelnik, czytając kolejne, korzysta z wiedzy nabytej podczas lektury poprzednich.

Głównymi bohaterami opowiadań są wyrośnięci już chłopcy, z "Piotrusia Pana", którzy działają pod przykrywką gangu motocyklowego, mającego siedzibę w opuszczonym lunaparku... Już to jedno zdanie sprawia, że chce się sięgnąć po książkę, prawda? Zatem nie powiem wiele więcej, żeby nie psuć zabawy.

Warto dodać na wstępie, że choć książka ma lekki styl, to tematyka nie jest już tak nieskomplikowana i warto się w nią zagłębić, poświęcić choć chwilę na refleksję.

"Znalezione, nie kradzione" - pierwsze opowiadanie, wprowadza nas trochę w klimat i pokazuje działalność Chłopców, prowadzącą na granicy światów. Jednocześnie pozwala nam poznać nieco bohaterów i oswoić się z wykreowanym przez autora światem. Jak każde z cyklu obfituje w doskonałe powiedzonka, których z żalem nie przytoczę, bo lepiej jednak przeczytać je w książce niż w recenzji na jej temat.

"Co było, a nie jest..." oswaja czytelnika z działaniem dwóch najważniejszych substancji, których używają Chłopcy, a także pozwala nieco poznać sposób ich działania oraz obyczaje rządzące w lunaparku. No i mówi coś o "skrócie", którego używają bohaterowie.

"To nie twoja baza!" jest opowiadaniem, które przygotowuje czytelnika na większą, poważniejszą fabułę. Tutaj szczególnie dobrze widać, kim są "Chłopcy" i z jakiej grupy się wywodzą, z kim sympatyzują.

"Pobite gary!" jest pokazówką, szybką akcją chłopców, którą czyta się jednym tchem, bo "najważniejsza jest jednak dobra zabawa". Nic dodać nic ująć.

"Kukuryku!" to krótkie opowiadanie, które z kolei akcję ma szczątkową - odrobinę o skrócie i tyle. Ma jednak kawałek bardzo ciekawej historii wiążącej "Chłopców" z "Piotrusiem Panem", wraz z tym, co działo się w Powieści po jej zakończeniu, kim się stał Piotruś i co właściwie stało się z nim.

"Będziesz to prać!" to opowiadanie przybliżające nam czasy młodości chłopców. W tej wspomince, przytaczanej przez Dzwoneczka, mają po 11 lat i zaczynają działać w szkole, troszcząc się jednocześnie o siebie nawzajem. Widzimy tutaj wyraźnie, że już w tak młodym wieku nie byli aniołkami (a nawet było im do aniołków bardzo daleko). Jedno z ciekawszych opowiadań.

"Ostatni całus" to świetne zakończenie, wiele wyjaśniające i ładnie podsumowujące tomik. Do tego jest częścią wspólną, która łączy poprzednie teksty. Dla mnie oznacza to dodatkowo to, że mogę punktowo ocenić całą pozycję, czego przeważnie w przypadku zbiorów opowiadań nie czynię.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Przyjemny, choć dosadny. Pasuje do opowieści.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Styl sprzyja czytaniu i przeciwdziała zmęczeniu.)
  • Akcja: 7 (Jest tam, gdzie jest potrzebna, ale poza pierwszym opowiadaniem nie jest na pierwszym miejscu.)
  • Bohaterowie: 8 (Charakterystyczni i bogato opisani, ale czegoś mi brak.)
  • Zakończenie: 6 (Pasujące i zamykające opowieść, ale ma się ochotę na więcej.)
  • Ocena Łączna: 38/50