sobota, 12 listopada 2011

Dług - Łukasz Sawczak

SCIENCE FICTION Ostatnie opowiadanie z 71 numeru "Science Fiction..." chyba nie bez powodu kojarzy mi się ze "Światem Dysku". Humorystycznie pokazane perypetie maga nieudacznika, ironiczne odzywki, abstrakcyjne miejsca i postacie - to wszystko pokochają miłośnicy Pratchetta. 
Musze przyznać, że zarówno fabularnie jak i kompozycyjnie opowiadanie zrobiło na mnie duże wrażenie, mimo iż z początku spodziewałem się wtórności. Opowiadanie jest spójne, zabawne, opisy wystarczająco dokładne, by przywołać obrazy, pozostawiające jednak niedosyt, by wyobraźnia czytelnika mogła je dalej kreować. 
Największym chyba atutem tego dzieła jest zakończenie, które jest kontynuacją opowiadania, utrzymane jest w tej samej konwencji, a jednak nie wynika w sposób oczywisty z treści opowiadania. Miło jest także zobaczyć nawiązania do literatury klasycznej w tak przystępnym ujęciu.
Polecam opowiadanie wszystkim, którzy w lekturze szukają rozrywki i uśmiechu.

Czterysta tysięcy za Dagny O. - Istvan Vizvary

Piszę dziś hurtowo, gdyż w końcu udało mi się usiąść do komputera i zrecenzować to, co czytałem przez ostatnie tygodnie...
SCIENCE FICTION Opowiadanie, nadal z Wrześniowego "Science Fiction, Fantasy i Horror" czytało mi się bardzo dobrze. Przyjemne, twórcze, traktujące o problemie sztuki współczesnej i jej zastosowaniu na innych polach, skłaniające do refleksji na temat, czy to jeszcze sztuka, czy nauka, po co i dlaczego, a przede wszystkim dla kogo. 
Bardzo mile zaskoczyło mnie ujęcie tematu i żywe opisy pierwszej części opowiadania. Poruszona problematyka aż kłębiła się pomysłami w mojej głowie i przez całe opowiadanie zastanawiałem się czym to się skończy? Do tego intrygujący tytuł. Niestety - zakończenie rozczarowało mnie, gdyż w zasadzie go nie było. Zakończenie było oczywistą wynikową opowiadania i poczułem się oszukany. 
Uważam jednak, że mimo to, opowiadanie warte jest przeczytania - poza zakończeniem, zapewniło mi chwilę dobrej rozrywki i pobudziło wyobraźnię, a przecież właśnie o to chodziło.

Najgorsza rzecz na świecie - Agnieszka Szady

SCIENCE FICTION Opowiadanie z Wrześniowego "Science Fiction..." - bardzo przyjemna Space - Operka. Czyta się to wyjątkowo przyjemnie, wszystko jest spójne, konflikt ładnie zarysowany a i przeżycia bohaterów czytelne. Kompozycja sprawia, że opowiadanie jest łatwo przyswajalne przez czytelnika i mimo że życzyłbym sobie więcej akcji, to muszę przyznać, że nastrój opowiadania odpowiada natężeniu zdarzeń. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, iż główne przesłanie opowiadania przez większość czasu pozostaje ukryte, zmienia się, akcja przenosi się z bohatera na bohatera, sprawiając, że przyglądamy się coraz to innemu zagadnieniu. Oczekiwałem końca w takim stylu, w jakim nastąpił, ale nie jestem zawiedziony brakiem dodatkowego zaskoczenia, gdyż sam styl finału opowiadania i przesłanie, jakie z sobą niesie jest więcej niż zadowalające. Polecam wszystkim, którzy lubią opowieści kosmiczne, daleko wybiegające wprzód i skupiające się na lokalnych problemach przyszłych pokoleń.

piątek, 4 listopada 2011

Po Drugiej Stronie Szyby - Jagna Rolska

SCIENCE FICTION Kolejne opowiadanie z Wrześniowego numeru "Science Fiction, Fantasy i Horror" można podsumować już nawet jednym słowem: Odkrywcze!
Wspaniale napisane i rzeczywiście nowe ujęcie tematu, bazujące na prostym pomyśle. Wspaniała zabawa rzeczywistością, podejściem i punktem widzenia. Niesamowite opisy "co by było gdyby", ale także jakaś taka duma z szeroko rozumianego człowieczeństwa.
Opowiadanie bardzo mi się podobało i było cudowną rozrywką. Dawno tak dobrze się nie bawiłem czytając. Dawno też żadne opowiadanie nie wzbudziło takiego mojego podziwu, mimo że, powtarzam, pomysł nie jest wcale wybitny, to oryginalne podejście do tematu sprawia, że chylę czoła dla kunsztowności tego dzieła.
Gorzki akcent na koniec opowiadania zamyka całość sprawiając, że poza pomysłem i barwnymi opisami opowiadanie jest także o czymś więcej, a "zemsta" zdecydowanie dodaje smaczku i zamyka kompozycję.

wtorek, 4 października 2011

Cud RP Project - Tomasz Duszyński

SCIENCE FICTION Opowiadanie także z Wrześniowego Science Fiction. Przez opowiadanie przefrunąłem, gdyż dzięki dopasowaniu formy do tematyki czyta się je łatwo i przyjemnie. Sama historia też ciekawa i raportowana przez autora z różnych źródeł zarówno lokalnych jak i globalnych. Celowo nie zdradzam samej fabuły, gdyż uważam, że to opowiadanie warto śledzić samemu - dostarcza dużo przyjemności. Co prawda układ (kolejne wywiady) mogłyby zostać ustawione w kolejności, która jeszcze bardziej stawiałaby na śledzenie chronologii wydarzeń i prawdopodobnie budowanie napięcia zyskałoby na tym, ale to detal. To, co do czego mam niedosyt, to zakończenie. Niestety po znakomitym wstępie i zgrabnej akcji zakończenie nie powala na kolana. Chciałoby się więcej - emocji, zaskoczenia... Szkoda. 

Mimo to - WARTO.


Jak wiatr na stepie - Andrzej W. Sawicki

SCIENCE FICTION Pierwsze opowiadanie z wrześniowego Science Fiction początkowo mnie nie zachwyciło, ale nie mogłem pojąć co jest nie tak. Okres historyczny (nie mój ulubiony, ale znajomy), wątek narodowy, zgrabnie wpleciony wątek fantastycznych "mocy", przy czym przemówiła do mnie moc, która opiera się na równowadze - punkt dla autora. A jednak coś było nie tak. Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nie przypadły mi do gustu porównania. Czar epoki nie został oddany w sposób, w jaki bym sobie tego życzył.
Wiem - czepiam się, ale założeniem umieszczanych tutaj recenzji jest ich subiektywność, więc piszę co uderzyło właśnie mnie.
Oczarował mnie natomiast opis "pojedynku". To było coś - barwnie i obrazowo napisane. Myślę, że  gdyby nie to pierwsze odczucie, które powodowało skrzywienie na mojej twarzy uznałbym to opowiadanie za bardzo udane, a tak - "tylko" udane.

niedziela, 25 września 2011

Uczennica Maga - Trudi Canavan

Czas zakończyć recenzję, którą zacząłem pisać, kiedy jeszcze byłem w trakcie czytania książki (Zobacz).

Trudi Canavan
Książkę przeczytałem jakiś czas temu, ale dopiero teraz mam chwilę coś o niej napisać. Otóż w pewnej chwili pomyślałem, że robi się lepsza, akcja zaczyna skakać do przodu a fabuła robi się spójna. Niestety aż za bardzo widać, że Pani Canavan stara się zrobić wprowadzenie do innych swoich książek, a dwa główne wątki historii przedstawionej w książce połączone są na siłę - w zasadzie są to dwie odrębne książki niezbyt umiejętnie przeplecione i połączone marginalnie jednym zaledwie wydarzeniem. Fabuła skupiona wokół wojny jest bardzo nierówna i brak w niej zdecydowanych i zaskakujących zwrotów akcji, przez co cała książka staje się przewidywalna. Wątek romantyczny także nie zaskakuje zakończeniem (ani w ogóle niczym). Ta pozycja to niestety rzemiosło i to nie najwyższych lotów. Szkoda czasu, bo książka jak na swoją wartość gruba. Tylko dla sympatyków i "kolekcjonerów".

sobota, 10 września 2011

Ukochani Poddani Cesarza: Szczury i Rekiny - Tomasz Piątek

Drugi tom niestety nie dorównuje pierwszemu. Szkoda. Trzeba przyznać, że są fragmenty lepsze, ale to, że książka jest tak nierówna sprawia, że nie czyta się jej dobrze ani komfortowo. Z niepokojem zasiadam do trzeciego tomu - być może zniweluje on nieprzyjemne wrażenie i moje zdanie o całości będzie bardziej pozytywne.

środa, 7 września 2011

Rio Anaconda - Wojciech Cejrowski

Książki Cejrowskiego Podchodząc do tej książki już na wstępie miałem co do niej bardzo wysokie wymagania. Bardzo cenię sobie wiedzę Pana Wojtka, a także jego zdanie (chociaż nie zawsze się z nim zgadzam - cenię zawsze). Uważam, że jest jedną z niewielu osób, które bez upiększania potrafią wyłożyć kawę na ławę, a jego poglądy nie są spowodowane chwilową modą, ale głębokimi przemyśleniami. Biorąc to wszystko pod uwagę wiedziałem, że czytanie tej książki będzie dla niej sprawdzianem - jeśli się na niej nie zawiodę to już bedzie duże osiągnięcie. I nie zawiodłem się. Przede wszystkim dlatego, że była zupełnie inna niż się spodziewałem. Opowieść o kulturze, tradycji, zwyczajach, opisy przyrody - to wszystko choć ważne zeszło na drugi plan przy opisach wewnętrznych przeżyć - zarówno białego w dziczy jak i dzikich w życiu codziennym oraz przy zetknieciu z białym człowiekiem. Byłem zaskoczony, że można w tak obrazowy sposób opisać kontakty z obcą kulturą, tym bardziej, że ta kultura istnieje lub istniała w rzeczywistości. Czytuje sporo fantastyki, uważam ją za gatunek wymagający i dający polę do popisu, jednak to właśnie Rio Anaconda zrobiła na mnie największe wrażenie w ostatnim czasie. Czytałem z zapartym tchem i wiem, że czytałbym z takim samym zacięciem nawet, gdyby wydana była maczkiem na gazetowym papierze, a nie na pięknym, grubym, błyszczącym papierze ze wspaniałymi, kolorowymi zdjęciami. Literatura jest sztuką, a Rio Anaconda jest prawdziwym dziełem sztuki i polecam ją zarówno koneserom jak i amatorom czytania. Nie wierzę, że komuś mogłaby się nie spodobać.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Ukochani Poddani Cesarza: Żmije i Krety - Tomasz Piątek

Po książkę sięgnąłem z tym większą ciekawością, że autor mieszkał kiedyś na tej samej co ja ulicy. Muszę powiedzieć, że z początku książka mnie nie zachwyciła. Po przeczytaniu pierwszych stron byłem nawet zniechęcony. Na szczęście w autobusie nie miałem nic innego do wyboru, więc czytałem dalej. Na szczęście, bo okazało się, że początkowy chaos był zamierzony, a nawet konieczny. Pan Tomek bardzo dobrze przemyślał powieść, więc zaręczam - jeśli ktoś odłożył po początkowych rozdziałach, niech wróci do lektury i przebrnie przez nie - nie pozałuje. Kiedy złapie się już całość fabuły, zauważy połączenia między wątkami okazuje się, że mimo małej objętości książki historia jest epicka. Sam świat okazuje się spójny, barwny i rozległy. Postacie nie są czarno-białe, a intryga dalece bardziej skomplikowana niż początkowo zakładałem. Chylę więc czoła przed dawnym sąsiadem z osiedla i z niecierpliwością zabieram się za kolejny tom, który także tu opiszę.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Reguła Dziewiątek - Terry Goodkind

Terry Goodkind Książka "Reguła Dziewiątek" luźno nawiązuje do cyklu "Miecz Prawdy" tego samego autora. Opowieść toczy się co prawda w zupełnie innych czasach, czy też jak to jest przedstawione na kartach powieści - innym wymiarze. Mamy więc zupełnie współczesny świat i zupełnie współczesnego bohatera, którego losy związane są w przedziwny sposób z niewielkim, odosobnionym, należącym do rodziny kawałkiem ziemi. Bohater zostaje wplątany z tego powodu w spisek, mający na celu międzywymiarową wojnę o władzę nad światem. Wojnę, która grozi ludzkości zanikiem technologii, jaką posługujemy się w naszych realiach w sposób, w jaki mieszkańcy Dhary posługują się magią. Właśnie to podobieństwo jest kluczem do zagadki, podczas której wszyscy sympatycy Goodkinda odkryją kolejne nawiązania do słynnego Cyklu.
Główny bohater poznaje piękną, chociaż oderwaną na pierwszy rzut oka od rzeczywistości, kobietę. Widzi ja tylko raz, niestety później nie udaje mu się jej spotkać aż do czasu, kiedy wydarzenia nabierają tempa. Wtedy to kobieta pojawia się ponownie na drodze bohatera i wciąga go w wir wydarzeń. Okazuje się, że jest czarodziejką z innego wymiaru, która przybyła, by chronić chłopaka przed grożącym mu niebezpieczeństwem. Otóż poza nią do tego wymiaru zostali wysłani także zabójcy, których celem jest właśnie główny bohater - spadkobierca spłachetka ziemi. Mają oni moc obserwowania naszego świata przez lustra i w ten sposób lokalizują ofiarę. W skutek ich działań zarówno chłopak jak i czarodziejka trafiają do szpitala psychiatrycznego. Tam bohater uświadamia sobie rozmiary spisku a także dowiaduje się dlaczego reszta jego rodziny w dużej części nie żyje lub przebywa w podobnych instytucjach. Otóż odziedziczyć ziemię można dopiero w dniu 27 urodzin (czy raczej będąc w wieku 27 lat), oraz będąc sprawnym umysłowo. Dalsze losy bohaterów, wyposażonych już w niezbędną wiedzę mają na celu uzyskanie sprzymierzeńców oraz ocalenie świata, jakim go znamy...
Powieść napisana jak przystało na tego autora z rozmachem, kunsztem, w dobrym stylu, sprawia że ciężko się od niej oderwać.

piątek, 19 sierpnia 2011

Węprzyn by night - Grzegorz Gajek

SCIENCE FICTION Przeczytałem to opowiadanie, gdyż zapowiadało się świetnie - fajny, mroczny klimacik. Niestety - im dalej tym gorzej... Klimat zmienia się z typowo polskiego w typowo amerykański, na czym opowiadanie bardzo traci. Postaci także są "przeamerykanizowane", chociaż może to być obraz tego, jak w minionej epoce emocjonowaliśmy się sąsiadami z dalekiego zachodu. Pomimo tego, że pierwsza scena opisana jest wspaniale, niestety im dalej, tym opisy są mniej przekonywujące. Sama historyjka, mimo że dość banalna nawet nieźle się broni, aż do ostatnich scen, którym moim zdaniem autor mógłby poświęcić nieco więcej uwagi. Chyba najlepsza w tym wszystkim jest postać głównego bohatera. Jego historia jednak nie jest zbyt skomplikowana, co zapewne jest celowym zabiegiem, jednak brakuje mi w niej większej tajemnicy. Podsumowując - opowiadanie dobre do przeczytania w autobusie czy w pociągu, kiedy nie chcemy zbytnio zastanawiać się nad treścią, ale mając wybór i więcej czasu wybrałbym coś innego.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Uczennica Maga - Trudi Canavan

Trudi Canavan Jest to książka, której jeszcze nie skończyłem (a więc jej temat prawdopodobnie pojawi się znowu kiedy dobrnę już do ostatniej strony), ale postanowiłem o niej napisać już teraz. Kiedy czytałem trylogię czarnego maga tej autorki, uderzyło mnie to, jak powoli rozkręca się tam akcja, a jak szybko umykają wydarzenia, którym można by poświęcić nieco więcej uwagi. Tak też jest i tutaj. Autorce należy oddać sprawiedliwość - pomimo ewidentnych dłużyzn książkę czyta się dobrze, tylko jak dla mnie za wolno... Lubię książki, które powodują u mnie odruch ich połykania, pochłaniania. Które same cisną się w oczy i nie sposób się od nich oderwać. Prawda - w przypadku trylogii tak właśnie było z tomami 2. i 3., więc i teraz liczę na taki efekt w przypadku pozostałych kart powieści.
Jedna jeszcze rzecz przykuła moją uwagę i sprawiła, że musiałem porównać tą książkę do innych. Otóż zarówno w "Gildii magów" (1. tom trylogii czarnego maga) jak i w "Uczennicy Maga" mamy do czynienia ze schematem nauczania młodej kobiety przez mistrza/mistrzów. Jest to wspaniała okazja do barwnych opisów, które każdy czytelnik fantasy tak lubi. Któż nie pamięta scen z Wiedźmina, kiedy to Ciri uczyła się walczyć, albo niesamowitych scen treningu Achai i głosu mistrza w głowie bohaterki podczas każdej walki? Oczywiście tam bohaterki miały mistrza, który je szkolił, poświęcał swój czas, a szkolenie było równie ważne dla mistrza co dla jego podopiecznej, ale dlaczego w książkach Pani Canavan to szkolenie akurat jest najnudniejszą częścią książki? Przecież przeważnie właśnie te sceny są najciekawsze. To wtedy poznajemy bohaterkę i jej umiejętności. Odnoszę nieodparte wrażenie, że autorce powieści zabrakło czegoś (kunsztu? chęci?) do opisania tych scen w sposób, który sprawiłby że i tą pozycję pożerałoby się z prędkością huraganu.
Zobacz książkę

Dead Girl Superstar - Paweł Ciećwierz

SCIENCE FICTION Króciutkie opowiadanie opublikowane w sierpniowym "Science Fiction" - miesięczniku, którego jestem prenumeratorem (i bardzo go sobie chwalę), trochę zawiodło moje oczekiwania. Nie dlatego, że jest złe. Po prostu po poprzednim opowiadaniu tego autora, które czytałem ("Po staremu", Science Fiction, luty 2011), spodziewałem się więcej. Zainspirowany poprzednim poprowadziłem nawet jednostrzałówkę do CyberPunka, która moim graczom bardzo przypadła do gustu. To opowiadanie było niezłe i prawdopodobnie, gdybym nie czytał "Po staremu", zrobiło by na mnie większe wrażenie. Jedno, co z całą pewnością trzeba oddać autorowi, to utrzymanie się w konwencji. Klimat jest wprost wspaniały, co we mnie jako mistrzu gry wywołuje nieodpartą chęć poprowadzenia sesyjki lub dwóch w takich właśnie klimatach. Jeśli podobało się Wam "Dead Girl Superstar" koniecznie sięgnijcie do lutowego numeru "Science Fiction" i przeczytajcie uprzednio wydrukowane opowiadanko - nie zawiedziecie się.