sobota, 10 lutego 2024

Otworzyć po mojej śmierci - Abelard Giza

Cenię sobie Abelarda. Pierwszy raz zetknąłem się z nim na etapie Kabaretu Limo, który był inny niż wszystkie kabarety. W skeczach codziennych po mistrzowsku posługiwał się absurdem i korzystał z nietypowych dla kabaretu mediów (przy czym robił to o wiele lepiej niż późniejsi naśladowcy, przynajmniej ja w ten sposób odbierałem tamtą rzeczywistość). Limo odeszło w imię tego, by nie stać się jak te "wieczne" kabarety - już nie śmieszne, trochę żałosne, które kupony od dawnej świetności odcięło dekadę temu, ale nadal nie potrafi ze sceny zejść. Abelard zrobił Stand Up - pierwszy dobry Stand Up, jaki widziałem! Rewelacyjny - każdy kolejny przynajmniej dorównywał poprzednim.

Na gwiazdkę otrzymałem książkę Abelarda Gizy i odniosłem się sceptycznie - to, że ktoś ma świetne poczucie humoru i potrafi napisać dla siebie monolog nie oznacza jeszcze, że jest dobrym pisarzem. I faktycznie - jeśli chodzi o formę, styl, kunszt literacki, to bliżej mu do nieskomplikowanych żartów z pointą w punkt, ale za to jeśli chodzi o treść... jest wspaniała! Standuperzy to świetni obserwatorzy rzeczywistości - z tego żyją. Abelard do tego zdaje się martwić tymi samymi co ja sprawami. I to samo go wkurza.

Po przeczytaniu kilku pierwszych opowiadań pomyślałem sobie "eee, takie sobie", ale później przeczytałem "Pana Zbyszka" i bardzo mi się spodobał, chociaż wiem, że czytałem już kiedyś coś bardzo podobnego. Ale mimo wszystko - to było dobre! Tym chętniej czytałem dalej (a że przeczytałem tę książkę jednego dnia, na dwa razy, to chyba można uznać, że się wciągnąłem). 

"Portal" doskonale zdemaskował jednocześnie "dobroczynność" (a temat ten jest na tyle trudny, że ciężko powiedzieć cokolwiek zanim człowieka napiętnują) oraz internet jako taki. Później "Babcia", które to opowiadanie jest chyba najlepszym w tym zbiorze (chociaż zabrakło mi kilku słów w zakończeniu). "Wędkarz" był jednocześnie ironiczny i przerażający - podobał mi się bardzo. "Jurek" jest z kolei ironiczno-refleksyjny, oraz (wybacz Abelardzie) bardzo w stylu autora. 

Podobnie w stylu Abelarda jest "Dość" - tu chyba autor przemyca wiele ze swoich odczuć - i ja go rozumiem. "Kibic" i "Heniek" dają do myślenia i wraz z poprzednio wspomnianym opowiadaniem tworzą bardzo ciekawy tryptyk. Mówią o tym, że warto zastanowić się nad sobą, zamiast krytykować innych, a jeśli mamy możliwość zmienienia czegoś na lepsze warto próbować. Warto też liczyć się z tym, że inni mogą tego przekazu zupełnie nie wyłapać.

"Jaca I" to krytyka kościoła - dosadna i bardzo wprost. Może faktycznie przydałby się tam ktoś prosty, kto wyprostowałby i... uprościł kościelne wartości? "Róża" to z kolei opowiadanie, które sprowadza na ziemię i uświadamia, że każdy ma problemy - mniejsze czy większe, dla każdego są tymi największymi. Może warto więc brać pod uwagę innych, a nie skupiać się wyłącznie na sobie? Może warto o nich mówić, zamiast radzić sobie samemu?

Wspomniałem o tych opowiadaniach, w których było coś więcej niż tylko zabawna krotochwilka. Jak widać jest ich całkiem sporo, dlatego uważam, że warto przeczytać ten zbiorek. Z pewnością nie będziecie zawiedzeni. 

niedziela, 4 lutego 2024

Dziwny Zachód - Jarosław Dobrowolski

Książkę (z dedykacją autora) dostałem na gwiazdkę od przyjaciół, z którymi gram w RPG (obecnie prowadzę dla nich Martwe Ziemie - grę osadzoną na Dziwnym Zachodzie). Nie ulega wątpliwości, że jest to bardzo trafiony prezent. Zarówno tematyka książki jak i fakt, że zawiera ona dedykację od autora (w moim odczuciu jedynie autor ma prawo bazgrać po swoich książkach - dedykacje od innych osób niszczą dany egzemplarz) bardzo przypadły mi do gustu i myślę, że nie potrafiłbym ocenić tej książki obiektywnie już choćby z tego powodu. Szczęśliwym trafem nie muszę być obiektywny!

Po pierwsze - Hombre! Ukradłeś mi pomysły. To znaczy... ja część z pomysłów miałem, wykorzystałem i wiem, że inni ludzie także mogli na nie wpaść, ale jednak. Dziwnie się czyta powieść, której autor przynajmniej po części realizuje różne fragmenty wymyślonych przez czytelnika historii... Z drugiej strony, w poprzednim moim scenariuszu jedna z kluczowych postaci nazywała się "Tarron Egerton" i przysięgam, że imię i nazwisko wymyśliłem (kiedy wpada mi do głowy jakieś imię czy nazwisko zapisuję je na karteczce z listą imion i nazwisk do wykorzystania, a kiedy szukam imiona, które mógłbym użyć, łączę w pary dobrze brzmiące imię z nazwiskiem) i jedynie przypadkiem są to personalia (drobna różnica w pisowni) świetnego i bardzo znanego aktora... ale dość dygresji.

Książka ma klimat, który znam, czuję i lubię. Opowiedziana historia, jak wspomniałem, ma znane mi elementy, ale wciąż jest wciągająca i interesująca (plus cały czas chciałem się dowiedzieć w jaki sposób autor połączy te części składowe). Musze przyznać, że nie byłem rozczarowany, ale i zaskoczony także specjalnie nie zostałem. Klimat dziwnego zachodu aż bije z tej powieści! Autor wykorzystuje wszystkie wyznaczniki gatunku - od westernowej oprawy poprzez zwyczaje dzikiego zachodu, czarną magię graniczącą z voodoo (które świetnie pasuje do klimatu), indiańskie wierzenia i obrzędy aż po nieco steampunkowe szalone wynalazki. Miód, cud i orzeszki.

Niesamowicie podobała mi się dwuznaczność postaci. Tutaj odchodzimy od klasycznej westernowej sztampy. Nie mamy bohaterów w białych kapeluszach ani czarnych charakterów do cna złych. Nawet pierwszoplanowi bohaterowie mają wady, nawet złoczyńcy mają swoje racje. Ten aspekt, chociaż prosty, zasługuje na uznanie - uwielbiam postacie złożone z nieco większej ilości elementów!

Mieszane uczucia mam za to do tego, co nadprzyrodzone. Z jednej strony rozumiem, że jest to coś wymykające się zmysłom i jako takie musi zostać opisane w sposób dziwny, enigmatyczny i niejasny. Z drugiej strony bardzo nie lubię opisów wizji narkotycznych, potworów z innego wymiaru, których nie sposób opisać i pomieszania zmysłów. Po zastanowieniu stwierdzam jednak, że... muszę odpuścić. To, co opisał autor jest opisane wspaniale. Jest mroczne, szalone, a jednak nie zmusza czytelnika do lektury zbyt długich, niezrozumiałych opisów służących jedynie efekciarstwu. Tu jest rzeczowo, nieprzyjemnie, mdląco i mrocznie - właściwy efekt na właściwym miejscu.

Kończąc opis swoich wrażeń dochodzę do wniosku, że jestem jedynie odrobinę wkurzony, że autor podkradł moje pomysły prosto z mojej głowy (albo podsłuchiwał pod drzwiami w czasie sesji). Cała reszta jest jak najbardziej udana! Bo nawet jeśli początkowo było w tej powieści kilka rzeczy dla mnie zbędnych, bo nazbyt oczywistych (a może to jedynie wrażenie), to na Dzikim Zachodzie bawiłem się doskonale! Dzięki Amigo!

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Przyzwoity język.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Przyjemna w odbiorze.)
  • Akcja: 8 (Dopracowana.)
  • Bohaterowie: 9 (Świetni!.)
  • Zakończenie: 8 (Dopasowane, plus za mrok.)
  • Ocena Łączna: 41/50

Cenę tej książki można sprawdzić: