sobota, 22 lutego 2014

Wyznania Łgarza - Philip K. Dick

Pierwszą rzeczą, którą zauważamy w tej książce to jakość wydania, która wręcz powala na kolana. Gruby, elegancji papier. Wagę stron czuć w dłoni, co z całą pewnością spodoba się każdemu bibliofilowi, uwielbiającemu papierowe wydania. Ilustracje Wojtka Siudmaka nadają niesamowitego charakteru - oprawa graficzna książki przyciąga od okładki po miniaturki przy początkach rozdziałów, ale to przy ilustracjach na początku i końcu książki spędza się najwięcej czasu. Przyjemnie czyta się takie wydanie. Jest także doskonałe na prezent.

Fabuła książki może nie jest porywająca, ale błyskotliwe dialogi i wspaniale zarysowane postacie całkowicie to wynagradzają. Nietypowa narracja (narratorem jest coraz to inna postać) sprawia, że poznajemy subiektywny punkt widzenia oraz sposoby rozumowania każdego z głównych bohaterów. Jednocześnie widzimy, że każdy z nich widzi pozostałych jako osoby niespełna rozumu. Dzięki temu zabiegowi nie możemy utożsamiać się jedynie z jednym z nich. Zakłócony jest także subiektywizm - nie widzimy danej osoby tylko pod jednym kątem, ale oczami wielu innych osób, a także to, w jaki sposób postrzega sama siebie. To jedna z bardziej udanych zabaw z narracją, jakich doświadczyłem.

Opowiedziana historia sama w sobie jest dość banalna. Streścić można by ją było w zaledwie kilku zdaniach, ale oddać prawdziwego ducha powieści nie dałoby się już tak łatwo. Czytając kolejne rozdziały coraz lepiej rozumiemy intencje poszczególnych osób, jednocześnie nabierając dystansu do narratorów poprzednich rozdziałów.

Kończąc książkę dochodzimy do wniosku, że żaden z bohaterów nie był do końca normalny, ale niektórzy reprezentowali wariactwa, które w naszym świecie są całkowicie tolerowane i zupełnie usprawiedliwiane. Natomiast jedyne wariactwo romantyczne, nieco naiwne, ale twórcze i w gruncie rzeczy nieszkodliwe, piętnowane jest przez wszystkich i zmuszane do leczenia klinicznego.

Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 8 (Ładny język, przejrzyste zdania.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Świetnie się czyta, strony szybko zostają z tyłu.)
  • Akcja: 6 (Bezbłędna, ale nie porywająca.)
  • Bohaterowie: 8 (Świetnie przedstawieni, poznajemy ich punkt widzenia jako kolejnych narratorów.)
  • Zakończenie: 6 (Spójne, niezaskakujące.)
  • Ocena Łączna: 36/50
Przeczytaj także:

czwartek, 13 lutego 2014

Szeryf z miasta bezprawia - Przemysław Słowiński

Nieźle opisane historie bohaterów Dzikiego Zachodu, ze szczególnym uwzględnieniem Wyatta Earpa i jego rodziny. Prawdziwa skarbnica wiedzy na temat krótkiego okresu historii Stanów Zjednoczonych, które znamy głównie z Westernów. Z książki dowiemy się, że w życiu na zachodnim pograniczu nie było nic z romantyzmu, ukazanego w filmach.

Doskonała pozycja, by uzupełnić wiedzę na temat Kowboi i rewolwerowców, a także szeryfów i faktów z życia codziennego mieszkańców nowo zaludnianych terenów, dopiero później wcielonych do USA.

To, co z pewnością mógłbym książce zarzucić, to brak uporządkowania. Autor porusza wątki, nie trzyma się chronologii i ciężko wydobyć pełen, jasny obraz wydarzeń. Jedynie ogólne przesłanie oraz klimat tamtych lat dociera do czytelnika. W ten sposób nagromadzenie faktów pod koniec książki sprawia, że staje się ona nieco nużąca.

Przyjemna jest za to ilość detali na temat wszystkiego, co pobieżnie tylko wiemy o dzikim zachodzie - jak wyglądały rosnące miasta, podróże koleją czy dyliżansem, jaka moda królowała w salonach czy na prerii, co się piło i jak wypoczywało. Fan westernów powinien przeczytać niniejszą pozycję, by wzbogacić i uzupełnić swoją wiedzę, a być może inaczej patrzyć na swoje ulubione filmy.

Oceny punktowej tym razem brak, gdyż nie jest to typowa opowieść i ciężko byłoby ją opisywać zwykłymi kategoriami.

czwartek, 6 lutego 2014

Nowa Fantastyka 01 (376) 2014

Po lekturze pierwszego numeru "Nowej Fantastyki" w roku 2014, postanowiłem skreślić parę słów o tekstach, które zrobiły na mnie wrażenie. Zatem...

"Rzeźbiarz Bogów" od razu skojarzył mi się z ostatnim tomem "Powrotu do domu". Zarówno z uwagi na tytuł jak i na początek. Całe opowiadanie czyta się przyjemnie, chociaż w ogólnym rozrachunku okazuje się całkowicie o niczym.

Dwa kolejne opowiadania litościwie przemilczę i przejdę od razu do "Enigmy". Muszę przyznać, że już na początku autor (a może tłumacz?) nie wzbudzili mojego zaufania, poprzez zapis: "układ Enigmy został oczyszczony w promieniu 2 lat świetlnych (...) pi razy ten dystans do kwadratu daje ponad dwadzieścia pięć sześciennych lat świetlnych". Jeśli dystans do kwadratu, to wynik nie będzie sześcienny, ale także kwadratowy. Objętość zaś kuli o promieniu 2 lat świetlnych to nieco ponad 33,5 sześciennych lat świetlnych. Podana tu objętość jest objętością walca, o promieniu i wysokości równym 2 lat świetlnych (czyli pi razy promień do trzeciej), ale dlaczego tak jest? Jeśli w opowiadaniu używa się obliczeń matematycznych, to warto by było je najpierw sprawdzić. Czytając dalej okazuje się, że pomysł na opowiadanie jakiś jest, ale powyższy błąd bardzo obniżył moją jego ocenę.

"Poniedziałkowy Mnich" z początku podobał mi się, ze względu na elegancki styl. Jednak czytając dalej doszedłem do wniosku, że opowiadanie w zasadzie nie posiada akcji. Jest tak powolne, że znudziło mnie w połowie.

"Wesprzyjcie Moją Armię Robotów" to zabawna miniaturka. Interesująca jest głównie nowatorska forma i choćby z tego powodu warto się z nią zapoznać.

Felieton "Przyciemnianie dark future" to trochę niesprawdzonych faktów, pozwalających wykreować czarny scenariusz dla świata, popartych błędnymi wnioskami. Tekst jakich wiele, sprawdzający się w fantastyce naukowej, ale raczej nie w rzeczywistości.

Felieton "Słowo na "U"" przypadł mi do gustu. Nie lubię ludzi, którzy przyjmują Pismo Święte dosłownie i co do joty. Nie lubię też tych, którzy uważają, że to zwykła książka (jakimś cudem tłumaczona na wszystkie języki i czytana przez pokolenia). Natomiast to, że skłania ono do poszukiwania czegoś więcej jest jasne. A szukać można na różne sposoby - znajdzie się miejsce i na naukowe spekulacje. Warto drążyć, żeby poszerzać swój punkt widzenia nawet, jeśli temat uważamy za zamknięty.

Numer zamyka felieton filmowy Łukasza Orbitowskiego pod tytułem "Ja, kanibal". Bardzo podobają mi się rzeczowe teksty Pana Orbitowskiego, na tematy na które pozornie rzeczowego tekstu nie da się napisać. Tym razem ujął mnie stwierdzeniem, że polecankę od znajomych "Orbitowski, musisz to zobaczyć" skwitował "Ponieważ musiałem, to nie zobaczyłem". Rozumiem doskonale.

Reasumując - w mojej ocenie poziom opowiadań jest bardzo niski, felietony odrobinę go podnoszą, tak że cały numer jest zjadliwy, ale spodziewałem się więcej.

wtorek, 4 lutego 2014

Zakon Krańca Świata - Maja Lidia Kossakowska

Jakiś czas trwało, zanim sięgnąłem po tą książkę. Głównym powodem tego stanu rzeczy było to, że poprzednia książka autorki, jaką przeczytałem niezbyt przypadła mi do gustu. W końcu jednak skusiłem się, by sięgnąć po pierwszy tom i nie żałuję.

Przede wszystkim czytelnik niezwykle szybko zostaje porwany w wir przygody. Nie rozumiejąc jeszcze zasad rządzących światem już uczestniczy w akcji. Prawidła działania świata wychodzą na jaw mniej więcej w połowie pierwszego tomu, gdy już mamy kontakt z bohaterami i wykład nie wydaje się nudny. Doskonały zabieg!

Już teraz muszę przyznać, że od książki ciężko się oderwać i z prawdziwą przyjemnością czeka się na wolną chwilę, gdy ponownie będzie można zasiąść do lektury. Bardzo przyjemne i dawno nie spotykane uczucie.

Świat, przedstawiony w powieści jest inny niż nasz. Panuje tu swoiste pomieszanie technologii z magią - mieszanka, za którą nie przepadam, tu jednak jak najbardziej do przełknięcia. Nie lubię także zbytniego natłoku wszelkiego rodzaju wizji i przepowiedni, a w tej lekturze mi nie przeszkadza, choć w drugim tomie zaczyna lekko przytłaczać.

Sam pomysł na profesję głównego bohatera, która niejako tworzy fabułę całej opowieści jest doskonały. Jest to postać bardzo RPG-owa - doskonale odgrywałoby się ją na sesji. Niestety sporo zachowań Larsa Bergersona jest bardzo nieracjonalnych, nie podyktowanych rozsądkiem i nie mających wiele wspólnego z realizmem. Czytając, miałem wrażenie, że bohater marze się jak baba. Początkowo był zimnym i wyrachowanym Grabieżcą - złodziejem, wyposażonym w instrumenty i artefakty właściwe jego profesji. Z czasem staje się zdołowanym, zagubionym chłopaczkiem, który miewa koszmary i depresję. Nie bardzo mi to do siebie pasuje.

Także zakończenie nie pasuje do całości - im dalej w drugi tom tym mniej realizmu a więcej majaków szaleńca. Nie lubię i nie przekonałem się do nich tym razem. Dobrze opisuje to cytat z powieści: "Dolny Świat przemawia językiem podświadomości. Dlatego jest taki popieprzony". Jestem pewien, że to przekonuje część czytelników do takiego właśnie brzmienia ostatnich rozdziałów. Mnie nie.

Przyznaję jednak, że pomimo iż do książek tak wszędzie reklamowanych nie mam zaufania (czy to z wrodzonej przekory, czy z przekonania, że dobra literatura reklamy nie potrzebuje, a bestseller to książka dobrze się sprzedająca, a więc kupowana przez większość, a większość nie czyta), to ta pozycja warta jest przeczytania.

Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 8 (Ładny język, przyjemny w odbiorze i podnoszący walory powieści.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Pierwszy tom jest niemal idealny. Drugi tom jest nieco gorszy, ale nadal ciężko się oderwać.)
  • Akcja: 7 (Zbyt wyraźny podział na tom pierwszy i drugi.)
  • Bohaterowie: 8 (Dobrze opisani. Może nieco zbyt posągowi.)
  • Zakończenie: 3 (Odbiegające od reszty książki. Za mało realne.)
  • Ocena Łączna: 34/50