wtorek, 26 września 2017

Tamta Strona Czasu - Eugeniusz Dębski

Drugi tom przygód Owena Yeatesa stanowił od początku zgrabną kontynuację. Nawet tytuł "wyszedł" zgrany z poprzednim tomem. Styl lekki i przyjemny, więc czyta się łatwo, ale na tym przyjemności się kończą.

Niestety akcja jest porwana, poszlaki nie układają się w logiczny ciąg, a działanie detektywa jest niemal przypadkowe. Sprawdzanie tropów dosłownie wszystkich, nawet zupełnie bezsensownych daje jakieś okruchy, posuwające przygodę do przodu, ale niemal na siłę i przypadkiem. W zasadzie nie wiadomo w jakim celu te wszystkie działania postępują. Szkoda.

Na plus, poza samym głównym bohaterem (klasyczny detektyw osadzony w przyszłości), można zaliczyć wykorzystywanie starych, dobrych wątków typu "zabili go i uciekł" i tym podobnych. Klimatu nadają także wszechobecne papierosy (zawsze obecne w starych filmach kryminalnych), oraz wypite przez bohaterów morze alkoholu.

Technologiczne gadżety wykorzystano w sposób wygodny dla autora - można ich używać bez ograniczeń, gdy akcja tego wymaga, ale gdy dla dobra akcji jakiś gadżet powinien nie działać, to z jakiegoś powodu nie daje się go zastosować. Także kreowany tak spójnie w poprzedniej części świat tutaj nieco się rozpada, rozwarstwia. Czuć naciągactwo i lanie wody, a zakończenie odbębnione jest po łebkach, na siłę i bez większego sensu. Spodziewałem się dużo więcej.

 Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 7 (Nadal fajna stylizacja, choć w gorszym wydaniu.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Lekkie.)
  • Akcja: 5 (Mocno przeciętna.)
  • Bohaterowie: 7 (W dalszym ciągu klimatyczni.)
  • Zakończenie: 4 (Poniżej poziomu.)
  • Ocena Łączna: 31/50

poniedziałek, 18 września 2017

Tamta Strona Świata - Eugeniusz Dębski

Pozostając w klimacie kryminału, sięgnąłem po Polską Fantastykę pod postacią pierwszego tomu przygód Owena Yeatesa. Okładka jak z Blade Runnera tylko przyciągnęła moją uwagę (mimo że na półce stoi już dość długo). Powieść ta miała początkowo tytuł "Podwójna Śmierć" i powstała w roku 1989, co skłoniło mnie do rozmyślań, dlaczego wymieniając klasycznych polskich pisarzy fantastyki, których twórczość się nie zestarzała, mówi się jedynie o Lemie i Sapkowskim... Cóż - może powieść będzie kiepska i się dowiem.

To, co niezmiernie mi się spodobało, to klimat bardzo podobny do poprzednio recenzowanej powieści Raymonda Chandlera (nie bez powodu motto zaczerpnięte jest właśnie z Chandlera). Jest to bowiem klimat bardzo przyjemny i ucieszyłem się, że oto mam w ręku coś napisanego w podobnym stylu. Okazało się jednak, że tutaj powieść wciąga dosłownie od pierwszych stron i trudno się od niej oderwać. Poczucie humoru bohatera jest znakomite, wskutek czego dialogi choć ironiczne, nie rażą (jak u Chandlera - ale to była dużo starsza powieść). A zatem jeśli chodzi o wciąganie czytelnika - egzamin zdany.

Sama zagadka jest ciekawa i nietuzinkowa, choć mam wrażenie, że niektóre informacje czytelnik dostaje zbyt późno, co sprawia wrażenie, jakby autor dopisywał je w miarę potrzeby. To mi się nie podobało, ale być może to moje subiektywne wrażenie. Faktem jest, ze zagadka wciągnęła mnie, a przecież o to tutaj chodziło.

Główny bohater opisany jest dobrze, ale w kwestii bohaterów drugoplanowych pozostał mi niestety pewien niedosyt i chciałbym wiedzieć o nich więcej. Rozumiem jednak, że ta powieść to styl noir, a zatem niejako teatr jednego aktora i to na detektywa skierowany jest jupiter. Resztę bohaterów określa głównie wygląd zewnętrzny, a ten podany jest ze wszystkimi szczegółami, jakich można by sobie zażyczyć.

Żal mam jednak do zakończenia. Rozwiązanie zagadki jest... nieco zbyt uproszczone i oczywiste. A szkoda, bo liczyłem na coś więcej. Na więcej zawikłania, na większe zaskoczenia. Zawiodłem się. Nawet mając na uwadze to, iż książka w pierwotnej formie powstała w roku 1989, takie rozwiązanie zagadki śmierdzi mi sztampą. A w dodatku wiele wydarzeń potoczyło się zbyt szybko na tych kilku ostatnich stronach. Szkoda.

 Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Fajna stylizacja.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Bardzo wciąga.)
  • Akcja: 7 (Interesująca.)
  • Bohaterowie: 7 (Klimatyczni.)
  • Zakończenie: 5 (Sztampa i nieco po łebkach.)
  • Ocena Łączna: 36/50

środa, 13 września 2017

Wysokie Okno - Raymond Chandler

Klasyczny kryminał w starym, dobrym stylu. Sięgnąłem po niego w ramach uzupełniania zaległości w literaturze dawnej, klasycznej właśnie. Na wstępie przyznaję, że irytowały mnie dwie sprawy - bardzo nienaturalne dialogi oraz to, że wszyscy bohaterowie mają nazwiska na literę "M", co jest dość mylące. Dialogi przestały mnie irytować, gdy ich styl zrzuciłem na cechę charakterystyczną tej powieści, natomiast po przeczytaniu kilku stron zaczęły się trafiać nazwiska zaczynające się także innymi literami alfabetu i dalej poszło jak z płatka.

Jak kryminał, to zagadka. Tutaj zagadka jest... średnia. Za to stopień jej złożoności jest bardzo duży. Zagmatwanie sprzyja dodawaniu wątków i utrudnień, przez które czytelnik gubi się w domysłach. Wracam więc do nazwisk na "M" - sprawiały mi dużo problemu, bo byłem zagubiony w "kto jest kim", co dodatkowo komplikowało sprawę. Rozwiązanie zagadki jest ciekawe, choć mam wrażenie, że nie wszystkie wątki i nie wszystkie motywy zostały wyjaśnione.

 Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 5 (Przeciętnie, trochę się zestarzało.)
  • Lekkość Pióra: 6 (Nieźle.)
  • Akcja: 6 (Ciekawa, choć nieco zbyt zagmatwana.)
  • Bohaterowie: 5 (Mylili mi się.)
  • Zakończenie: 6 (Niewyczerpujące.)
  • Ocena Łączna: 28/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

czwartek, 7 września 2017

Samotność Anioła Zagłady; Adam - Robert J. Szmidt

Zasmakował mi ten autor. Podoba mi się lekki styl i ciekawy sposób opowiadania historii. Dlatego powoli zdobywam książki jego autorstwa i pochłaniam.

Tym razem "Samotność Anioła Zagłady", a właściwie pierwszy jej tom ("Adam", a więc będzie i jakaś Ewa). Książka o zagładzie ziemi. Temat, na który napisano już wszystko - także i tę wersję już znam, a jednak pojawiają się drobne różnice. I właśnie dla tych różnic, między innymi, warto sięgnąć po tę pozycję.

Główny bohater opisany jest nieźle, a podczas jego wędrówki poznajemy go coraz lepiej i lepiej. Okazuje się być... po prostu facetem, który lubi męskie rozrywki i przyjemności. I to jest miłe - od razu chce się sięgnąć po drinka i odpalić cygaro.

To, co najlepsze w książce to niewiarygodnie lekki styl. Czytamy sobie historyjkę, która niespecjalnie trzyma w napięciu (choć są momenty), która właściwie zmierza w wiadomym kierunku i która jest powieścią drogi, bez specjalnego znaczenia dla fabuły (i zakończenia) jest to, jak ta droga przebiega. Za to czyta się to na luzie, bez zmęczenia, bez kombinowania i stresu. Ot - doskonała lektura wakacyjna, do poduszki, do autobusu. Nie skłania do przemyśleń, nie zmusza do myślenia - czysta rozrywka.

Zakończenie jest otwarto - zamknięte. Cała intryga kończy się w sposób, który łatwo podejrzewać (dziwię się, że bohater nie wpadł na to rozwiązanie już po drodze - miał potrzebne dane). Ale nie o to chyba chodziło autorowi, by zaskakiwać czytelnika. Chodziło raczej o to, by bawić, cieszyć, dostarczać rozrywki. A to udało się znakomicie!

 Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Chyba niewymagający, ale czuć znajomość detali.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Bardzo lekkie.)
  • Akcja: 6 (Przemyślana, ale wiele scen "zbędnych".)
  • Bohaterowie: 6 (Jeden bohater opisany nieźle.)
  • Zakończenie: 7 (Spodziewane, ale interesujące.)
  • Ocena Łączna: 34/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

niedziela, 3 września 2017

Pieśń Żeglarzy - Ken Kesey

Książka ta została mi polecona, a chwyciłem po nią o tyle chętnie, że przesławna powieść tego autora, "Lot nad kukułczym gniazdem" bardzo mi się podobała. To przykład na to, że doskonała i szeroko znana ekranizacja (z Jackiem Nicholsonem w roli głównej) jest tylko tak dobra, jak powieść. Cieszy, jako że książkę czytałem już po kilkukrotnym przepatrzeniu filmu.

"Pieśń Żeglarzy" to coś zupełnie innego. Już samo to, jak wiele czasu zajęła mi lektura powinno dać moim czytelnikom do myślenia. Miesiąc. I to nie jedynie z braku czasu i innych lektur w międzyczasie. Ta książka po prostu nie czyta się najlepiej, ale nie potrafię powiedzieć dlaczego. Chyba ze względu na męczący typ narracji, zmienne style, zmienne tempo akcji. Wszystko jest niby spójne i logiczne, ale próba opisania wszystkich wydarzeń z punktu widzenia tak wielu osób jest zadaniem karkołomnym i nie do przełknięcia na raz.

Przez sporą część powieści nie mogłem się zdecydować co do tego, czy akcja dzieje się w przeszłości czy w przyszłości. Wiele wskazuje zarówno na jedno jak i na drugie. Klimat przypomina pod wieloma względami ten ze znakomitego serialu "Przystanek Alaska". Kiedy już uda się zagłębić w lekturze na dłuższą chwilę, przenosimy się do wykreowanej rzeczywistości. Niestety zbyt łatwo się rozpraszałem, by delektować się tym zjawiskiem w pełnym wymiarze i nadal zastanawiam się, czy to wina książki.

Na pewno mocną stroną jest spora ilość dokładnie opisanych bohaterów, których świetnie poznajemy na kartach książki. Wiele dowiadujemy się o ich powiązaniach rodzinnych, życiu, historii, marzeniach i charakterze. Istna galeria bohaterów, z których można czerpać wedle potrzeb. Zawsze lubiłem ten aspekt literatury, a tutaj w dodatku, jest on w pełni uzasadniony zarówno akcją, jak i charakterem powieści.

Tyle w sferze dosłownej, czas by zmierzyć się z tą alegoryczną. Z przesłaniami i metaforami. Tutaj bez zaskoczenia - nie zrobię tego. Każdy kto chce, ma prawo interpretować powieść na swój sposób. Mój jest chyba bliski temu z posłowia - część rzeczy interpretuję tak, jak autor posłowia, części nie dostrzegłem, a garść postrzegam inaczej. Najlepsze chyba jest to, że możliwe jest co najmniej te kilka interpretacji, więc każdy czytelnik może tu znaleźć swoją.

 Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 5 (Szatańska mieszanina stylów wymaga kunsztu, ale mnie nie przekonał.)
  • Lekkość Pióra: 3 (Ciężko.)
  • Akcja: 6 (Bardzo zaskakująca, pogmatwana i nie zawsze sensowna.)
  • Bohaterowie: 7 (Mocniejsza strona.)
  • Zakończenie: 6 (Dziwaczne, jak i cała powieść.)
  • Ocena Łączna: 27/50