Cykl "Powrót do domu" dość długo leżał u mnie na półce, zanim zebrałem się do jego przeczytania. W zasadzie nie wiem czemu spoczywa tam kilka książek Orsona Scotta Carda, których jeszcze nie czytałem, a przecież należy on do moich ulubionych autorów. Po skompletowaniu wszystkich pięciu tomów, rozpocząłem lekturę. Recenzja długo się nie pojawiała, gdyż postanowiłem napisać recenzję zbiorczą pięcioksięgu, zamiast osobną recenzję dla każdego tomu.
Pierwszy tom to "Pamięć Ziemi" - już sam tytuł mi się spodobał, szczególnie, że doskonale pasuje do treści książki (a każdy tom zawiera w tytule słowo "Ziemia" tworząc spójną nawet pod względem tytułów całość. Na wstępie natknąłem się na schematyczną mapę miasta, w którym toczy się opowieść (lubię takie ilustracje), drzewa genealogiczne głównych bohaterów (przydatne podczas lektury - na początku nie warto zawracać sobie nim głowy) oraz spis zdrobnień imion oraz zasady ich wymowy, które, jak zaznaczono, przydatne są dla czytających na głos, a dla mnie nie miały większego znaczenia (jeśli czytacie dla siebie, śmiało możecie ten dział pominąć, ewentualnie wracając by sprawdzić odpowiednie zdrobnienie, które w treści jest dość oczywiste, więc w zasadzie nie będzie potrzeby sprawdzania). Zacząłem czytać i odkryłem, że połowa tomu służy w zasadzie jedynie zaznajomieniem się z opisywanym światem, jego technologią, relacjom rodzinnym i kastowym oraz przedstawieniu swoistej religii, której najważniejszą składową jest tytułowa "pamięć"... Nie pozostawia to wiele miejsca na akcję właściwą, ale mając na uwadze to, iż jest to dopiero pierwszy tom, nie przejąłem się.
W książce zastanawia i zmusza do refleksji (a przynajmniej na mnie tak to podziałało) przedstawienie mistycyzmu w połączeniu z technologią. Słowo "wiara" nabiera tutaj zupełnie nowego znaczenia. Rozważania o istnieniu wolnej woli, a także postaci siły sprawczej jest arcyciekawe w tym dość nietypowym ujęciu. Zauważyłem także podobieństwo do innej recenzowanej przeze mnie książki, a mianowicie "Pana Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza. Podobieństwem tym jest podejście świata (czy też nadistoty) do rozwoju, oraz przedstawienie ewolucji jako drogi do samozagłady. Na tym podobieństwo się nie kończy, ale... przecież nie chodzi mi o to, by wyjawiać wszystkie sekrety książki.
Bez bicia przyznaję, że gdy już przebrniemy przez komplikacje pierwszej części książki, które można potraktować jako rozbiegówkę, wprowadzenie by czytelnik zapoznał się z prawidłami książki, zanim przejdzie do właściwej akcji, lektura z chwili na chwilę staje się coraz przyjemniejsza, a akcja ciekawsza. Zupełnie, jakby spłacał się kredyt zaufania, którego udzielamy zaczynając lekturę. Pomimo braku dynamiki, kończąc tom, nie mogę się doczekać następnego, a to bardzo dobry znak.
Drugi tom o tytule "Wezwanie Ziemi", wprowadza zupełnie nowych bohaterów, rozszerzając obraz i wzbogacając go o politykę zagraniczną. Przy okazji rozpoczyna się tutaj pomysłowe przedstawienie korzystania z "Bożego Głosu". Część ludzi słucha tego głosu, otrzymując w zamian prestiż oraz porady. Inni na siłę się mu sprzeciwiają, w ten sposób potwierdzając swoją wyjątkowość - nadal korzystają z pomocy Nadduszy, ale robią to w zupełnie inny sposób. Część osób dzieli się tym, co otrzymują, przekazując sny i proroctwa, podczas gdy inni je tworzą, zmyślają, uzurpują sobie prestiż, wyjawiając własne plany, jakby pochodziły od siły wyższej. Jest to fascynujące, gdyż z powodzeniem można to odnieść do naszej rzeczywistości, w której podszywanie się pod szczytne cele i wyższe racje jest normą.
Opisana zupełnie obca kultura, skomplikowane relacje, więzy rodzinne i egzotyczne zwyczaje dają spore pole do popisu dla wprawnego autora i stwarzają okazję do wplecenia w powieść wątków i wydarzeń zupełnie nie do pomyślenia w innych warunkach. Przy okazji takie a nie inne przedstawienie zasad, którymi kieruje się społeczność zaowocowało najdziwniejszymi oświadczynami, jakie dane mi było wyczytać z kart książki.
Przy okazji - talent autora w opisywaniu rozgrywek politycznych, dyplomatycznych, był mi znany (chociażby z cyklu o Groszku - Cieniu Endera), ale w tej książce odnowił się mój zachwyt nad jego kunsztem. Książka jest bardzo wciągająca, szczególnie właśnie ze względu na rozgrywki dyplomatyczne, w których mistrzem jest Generał Vozmuzhalnoy Vozmozhno, czyli charyzmatyczny Moozh - postać wprowadzona w tym tomie, która całkowicie podporządkowała sobie tą część powieści, idealnie wpasowując się w przedstawione wydarzenia. Nie do pomyślenia jest (czego dowiadujemy się z "podziękowań") jest to, że autor miał problem z "powiązaniem Moozha z akcją powieści - wyszło wspaniale!
Czy można w ciekawy sposób opisać wędrówkę przez pustynię? Krajobraz monotonny, brak spotkań, pogoda bez zmian, a sama karawana dobrze już znana. Okazuje się, że można, co udowadnia trzeci tom: "Statki Ziemi". Popisowe sceny w tej nudnej scenerii, ciekawe przemyślenia, zaskakujące epizody. Nie trzeba być Więzostruktorką, by widzieć, jak ewoluują relacje między członkami karawany. Między przyjaciółmi, skrywanymi i oczywistymi wrogami, kochankami i rodziną. W tym tomie mają także miejsce ciekawe rozgrywki pomiędzy poszczególnymi bohaterami, niemal polityczne gdyby nie ich niewielka skala. Trwa także walka o władzę i prestiż, a także o prawo do dziedziczenia przywództwa. Poznajemy bohaterów jeszcze dogłębniej, odkrywając nie drugą czy trzecią, ale czasem dalsze warstwy ich osobowości.
Czytając ten tom, zacząłem lepiej rozumieć Nadduszę, poznawać ją/go także od bardziej "ludzkiej" strony. Siła Wyższa jest potężna, ale nie jest wszechmocna. Posiada olbrzymią wiedzę, ale nie jest nieomylna. Ma plan, ale musi szanować także wolną wolę swoich poddanych, czy też wiernych. Jest zarówno ponad tymi, którzy w nią wierzą, jak i nad niedowiarkami oraz tymi, którzy się od niej odwrócili. Mechanizmy ukazane w książce skłaniają do refleksji i nawet jeśli w trakcie lektury ich nie dostrzegamy, to silnie oddziałują na świadomość czytelnika.
Na uwagę zasługuje też ciekawy, rzetelny opis karawany, sposobów zdobywania pożywienia, rozstawiania namiotów czy przechowywania wody. Niby nic takiego, nie jest to opisane szczegółowo, by nie zanudzić, a jednak na tyle obrazowo, że obraz karawany rysuje się w głowie i pozostaje tam po odłożeniu książki.
Bardzo polecam czytać podziękowania, które w tej serii przemyślnie umieszczone zostały nie na początku, a na końcu każdego tomu. Dzięki temu zabiegowi rozumiemy za co właściwie autor dziękuje i do czego się odnosi. Czytając te dodatkowe dwie strony zyskujemy niesamowitą łączność z pisarzem, dowiadując się gdzie i w jakich okolicznościach pisał dany fragment opowieści.
W "Odrodzeniu Ziemi", a właściwie już pod koniec poprzedniego tomu następuje ciekawy proces. Na początku serii mieliśmy do czynienia z boskością komputera, tu jednak ten "Bóg" zostaje znów sprowadzony do roli komputera - służącego ludzi, natomiast człowiek zostaje wzniesiony do rangi Boga (nieomal takiej, jaką uprzednio miał komputer), co sprawia, że te dwa byty spotykają się w połowie drogi. Otrzymujemy także sygnał, że gdzieś jest także ten większy, potężniejszy "Bóg". Boskość w ogóle przewija się w całej powieści, a w czwartym tomie poznajemy nowy jej wymiar i choć wiele bym nie zdradził pisząc więcej, zachęcam do samodzielnej analizy wszystkich postaci Boskości występujących w książce.
Część ta dopełnia wątku podróży, tej samej, a jednak jakże innej. Kontynuuje także i rozwija motyw nienawiści, wykorzystywania władzy, dalszych intryg aż do momentu, w którym odkrywamy, że śmierć także może być użyteczna. Że może służyć umocnieniu władzy, poprawieniu pozycji społecznej czy uwiarygodnieniu kłamstwa. Moralnie właściwa konkluzja.
Nieco irytujące są liczne przypomnienia, nawiązujące do poprzednich tomów. Jeśli ktoś czytał ten cykl robiąc przerwy pomiędzy poszczególnymi tomami, to uznał je pewnie za użyteczna, ale będąc na bieżąco ciągłe "w poprzednim odcinku" męczy. Szczęśliwie te elementy są rozmieszczone w całej książce, więc nie docieramy do wszystkich na raz.
W tym tomie widać także pewne analogie do "Mówcy Umarłych" - Card lubi tworzyć rasy, wymyślać ich unikalną biologię, cykl życia i zaskakiwać czytelnika nietypowymi rozwiązaniami, jakie tworzy natura (lub inni "Bogowie"). Cały tom zaś, kończy się bardzo smutnym happy-endem i ciekaw jestem co będzie dalej.
Ostatni tom - "Dzieci Ziemi". Jaka szkoda, że nie opowiada już (prawie) o losach pierwotnych bohaterów, a jedynie pokazuje co wynikło z ich wyprawy. Niestety nie jest już tak wciągający a natłok bohaterów, wraz z (co prawda wytłumaczonymi, ale zbyt licznymi) przedrostkami do imion oraz zdrobieniami potrafi zamącić w głowie. Właściwa akcja urywa się co chwilę, coraz trudniej zrozumieć zamysły Nadduszy i łatwo zniechęcić się do lektury.
Mnogość bohaterów to nie jedyne utrudnienie w lekturze. Akcja dzieje się w kilku lokalizacjach na raz, których nie potrafiłem dobrze umiejscowić. Do tego występują duże przeskoki czasu a chwilami miałem wrażenie, że w moim egzemplarzu brakuje kilku stron. Kilkakrotnie gubiłem się w fabule i choć poszczególne sceny zarysowane były bardzo obrazowo, to nieco zawiodła korelacja między nimi.
Niestety banał narastał w czasie lektury, a prawione przez bohaterów morały doprowadzały do skrętu kiszek. Wszystko jakieś nadęte i wtórne.
Wielka szkoda, bo te wszystkie czynniki sprawiły, że zacząłem żałować, że bardzo dobrą i ciekawą sagę zepsułem sobie takim ostatnim tomem. Fakt ten nie pozostanie bez wpływu na ocenę, bo choć cała seria była bardzo dobra, to końcowe wrażenie pamiętam najlepiej, a wspominam najgorzej.
W książce zastanawia i zmusza do refleksji (a przynajmniej na mnie tak to podziałało) przedstawienie mistycyzmu w połączeniu z technologią. Słowo "wiara" nabiera tutaj zupełnie nowego znaczenia. Rozważania o istnieniu wolnej woli, a także postaci siły sprawczej jest arcyciekawe w tym dość nietypowym ujęciu. Zauważyłem także podobieństwo do innej recenzowanej przeze mnie książki, a mianowicie "Pana Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza. Podobieństwem tym jest podejście świata (czy też nadistoty) do rozwoju, oraz przedstawienie ewolucji jako drogi do samozagłady. Na tym podobieństwo się nie kończy, ale... przecież nie chodzi mi o to, by wyjawiać wszystkie sekrety książki.
Bez bicia przyznaję, że gdy już przebrniemy przez komplikacje pierwszej części książki, które można potraktować jako rozbiegówkę, wprowadzenie by czytelnik zapoznał się z prawidłami książki, zanim przejdzie do właściwej akcji, lektura z chwili na chwilę staje się coraz przyjemniejsza, a akcja ciekawsza. Zupełnie, jakby spłacał się kredyt zaufania, którego udzielamy zaczynając lekturę. Pomimo braku dynamiki, kończąc tom, nie mogę się doczekać następnego, a to bardzo dobry znak.
Drugi tom o tytule "Wezwanie Ziemi", wprowadza zupełnie nowych bohaterów, rozszerzając obraz i wzbogacając go o politykę zagraniczną. Przy okazji rozpoczyna się tutaj pomysłowe przedstawienie korzystania z "Bożego Głosu". Część ludzi słucha tego głosu, otrzymując w zamian prestiż oraz porady. Inni na siłę się mu sprzeciwiają, w ten sposób potwierdzając swoją wyjątkowość - nadal korzystają z pomocy Nadduszy, ale robią to w zupełnie inny sposób. Część osób dzieli się tym, co otrzymują, przekazując sny i proroctwa, podczas gdy inni je tworzą, zmyślają, uzurpują sobie prestiż, wyjawiając własne plany, jakby pochodziły od siły wyższej. Jest to fascynujące, gdyż z powodzeniem można to odnieść do naszej rzeczywistości, w której podszywanie się pod szczytne cele i wyższe racje jest normą.
Opisana zupełnie obca kultura, skomplikowane relacje, więzy rodzinne i egzotyczne zwyczaje dają spore pole do popisu dla wprawnego autora i stwarzają okazję do wplecenia w powieść wątków i wydarzeń zupełnie nie do pomyślenia w innych warunkach. Przy okazji takie a nie inne przedstawienie zasad, którymi kieruje się społeczność zaowocowało najdziwniejszymi oświadczynami, jakie dane mi było wyczytać z kart książki.
Przy okazji - talent autora w opisywaniu rozgrywek politycznych, dyplomatycznych, był mi znany (chociażby z cyklu o Groszku - Cieniu Endera), ale w tej książce odnowił się mój zachwyt nad jego kunsztem. Książka jest bardzo wciągająca, szczególnie właśnie ze względu na rozgrywki dyplomatyczne, w których mistrzem jest Generał Vozmuzhalnoy Vozmozhno, czyli charyzmatyczny Moozh - postać wprowadzona w tym tomie, która całkowicie podporządkowała sobie tą część powieści, idealnie wpasowując się w przedstawione wydarzenia. Nie do pomyślenia jest (czego dowiadujemy się z "podziękowań") jest to, że autor miał problem z "powiązaniem Moozha z akcją powieści - wyszło wspaniale!
Czy można w ciekawy sposób opisać wędrówkę przez pustynię? Krajobraz monotonny, brak spotkań, pogoda bez zmian, a sama karawana dobrze już znana. Okazuje się, że można, co udowadnia trzeci tom: "Statki Ziemi". Popisowe sceny w tej nudnej scenerii, ciekawe przemyślenia, zaskakujące epizody. Nie trzeba być Więzostruktorką, by widzieć, jak ewoluują relacje między członkami karawany. Między przyjaciółmi, skrywanymi i oczywistymi wrogami, kochankami i rodziną. W tym tomie mają także miejsce ciekawe rozgrywki pomiędzy poszczególnymi bohaterami, niemal polityczne gdyby nie ich niewielka skala. Trwa także walka o władzę i prestiż, a także o prawo do dziedziczenia przywództwa. Poznajemy bohaterów jeszcze dogłębniej, odkrywając nie drugą czy trzecią, ale czasem dalsze warstwy ich osobowości.
Czytając ten tom, zacząłem lepiej rozumieć Nadduszę, poznawać ją/go także od bardziej "ludzkiej" strony. Siła Wyższa jest potężna, ale nie jest wszechmocna. Posiada olbrzymią wiedzę, ale nie jest nieomylna. Ma plan, ale musi szanować także wolną wolę swoich poddanych, czy też wiernych. Jest zarówno ponad tymi, którzy w nią wierzą, jak i nad niedowiarkami oraz tymi, którzy się od niej odwrócili. Mechanizmy ukazane w książce skłaniają do refleksji i nawet jeśli w trakcie lektury ich nie dostrzegamy, to silnie oddziałują na świadomość czytelnika.
Na uwagę zasługuje też ciekawy, rzetelny opis karawany, sposobów zdobywania pożywienia, rozstawiania namiotów czy przechowywania wody. Niby nic takiego, nie jest to opisane szczegółowo, by nie zanudzić, a jednak na tyle obrazowo, że obraz karawany rysuje się w głowie i pozostaje tam po odłożeniu książki.
Bardzo polecam czytać podziękowania, które w tej serii przemyślnie umieszczone zostały nie na początku, a na końcu każdego tomu. Dzięki temu zabiegowi rozumiemy za co właściwie autor dziękuje i do czego się odnosi. Czytając te dodatkowe dwie strony zyskujemy niesamowitą łączność z pisarzem, dowiadując się gdzie i w jakich okolicznościach pisał dany fragment opowieści.
W "Odrodzeniu Ziemi", a właściwie już pod koniec poprzedniego tomu następuje ciekawy proces. Na początku serii mieliśmy do czynienia z boskością komputera, tu jednak ten "Bóg" zostaje znów sprowadzony do roli komputera - służącego ludzi, natomiast człowiek zostaje wzniesiony do rangi Boga (nieomal takiej, jaką uprzednio miał komputer), co sprawia, że te dwa byty spotykają się w połowie drogi. Otrzymujemy także sygnał, że gdzieś jest także ten większy, potężniejszy "Bóg". Boskość w ogóle przewija się w całej powieści, a w czwartym tomie poznajemy nowy jej wymiar i choć wiele bym nie zdradził pisząc więcej, zachęcam do samodzielnej analizy wszystkich postaci Boskości występujących w książce.
Część ta dopełnia wątku podróży, tej samej, a jednak jakże innej. Kontynuuje także i rozwija motyw nienawiści, wykorzystywania władzy, dalszych intryg aż do momentu, w którym odkrywamy, że śmierć także może być użyteczna. Że może służyć umocnieniu władzy, poprawieniu pozycji społecznej czy uwiarygodnieniu kłamstwa. Moralnie właściwa konkluzja.
Nieco irytujące są liczne przypomnienia, nawiązujące do poprzednich tomów. Jeśli ktoś czytał ten cykl robiąc przerwy pomiędzy poszczególnymi tomami, to uznał je pewnie za użyteczna, ale będąc na bieżąco ciągłe "w poprzednim odcinku" męczy. Szczęśliwie te elementy są rozmieszczone w całej książce, więc nie docieramy do wszystkich na raz.
W tym tomie widać także pewne analogie do "Mówcy Umarłych" - Card lubi tworzyć rasy, wymyślać ich unikalną biologię, cykl życia i zaskakiwać czytelnika nietypowymi rozwiązaniami, jakie tworzy natura (lub inni "Bogowie"). Cały tom zaś, kończy się bardzo smutnym happy-endem i ciekaw jestem co będzie dalej.
Ostatni tom - "Dzieci Ziemi". Jaka szkoda, że nie opowiada już (prawie) o losach pierwotnych bohaterów, a jedynie pokazuje co wynikło z ich wyprawy. Niestety nie jest już tak wciągający a natłok bohaterów, wraz z (co prawda wytłumaczonymi, ale zbyt licznymi) przedrostkami do imion oraz zdrobieniami potrafi zamącić w głowie. Właściwa akcja urywa się co chwilę, coraz trudniej zrozumieć zamysły Nadduszy i łatwo zniechęcić się do lektury.
Mnogość bohaterów to nie jedyne utrudnienie w lekturze. Akcja dzieje się w kilku lokalizacjach na raz, których nie potrafiłem dobrze umiejscowić. Do tego występują duże przeskoki czasu a chwilami miałem wrażenie, że w moim egzemplarzu brakuje kilku stron. Kilkakrotnie gubiłem się w fabule i choć poszczególne sceny zarysowane były bardzo obrazowo, to nieco zawiodła korelacja między nimi.
Niestety banał narastał w czasie lektury, a prawione przez bohaterów morały doprowadzały do skrętu kiszek. Wszystko jakieś nadęte i wtórne.
Wielka szkoda, bo te wszystkie czynniki sprawiły, że zacząłem żałować, że bardzo dobrą i ciekawą sagę zepsułem sobie takim ostatnim tomem. Fakt ten nie pozostanie bez wpływu na ocenę, bo choć cała seria była bardzo dobra, to końcowe wrażenie pamiętam najlepiej, a wspominam najgorzej.
Oceny (legenda tutaj):
- Kunszt: 7 (Początkowo zdaje się być zbyt udziwnione.)
- Lekkość Pióra: 8 (Poza ostatnim tomem czyta się bardzo dobrze.)
- Akcja: 9 (Mocny akcent całej serii - poczynania bohaterów i intrygi oraz sposób rozwiązywania problemów to coś, co sprawia ogromną frajdę.)
- Bohaterowie: 7 (Wprowadzani w odpowiednim tempie, by nie zlewali się ze sobą. Poza ostatnim tomem, gdzie jest ich natłok.)
- Zakończenie: 3 (Ocena ogólna ostatniego tomu, gdyż to własnie on stanowi zakończenie historii.)
- Ocena Łączna: 34/50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz