niedziela, 28 czerwca 2015

Dokąd Jedzie Ten Tramwaj? - Janusz A. Zajdel

Dzisiaj recenzyjka książki, którą zaprezentowałem przy okazji mojego kursu dbania o książki. Jest to tomik krótkich opowiadań, zatem recenzja polegać będzie pewnie na wyrażeniu krótkiej opinii na temat każdego z nich. Najchętniej jednozdaniowej. Do dzieła.

"Feniks" to opowiadanie, które w bardzo twórczy sposób wykorzystuje motyw tytułowy. Polecam.

"Bunt" to zabawna historyjka bez głębszego dna.

"Czwarty rodzaj równowagi" bardzo mi się podobał. Wyraża te same niepokoje co "Feniks".

"Skorpion" to krótka historyjka szpiegowska. Właściwie nie wiem, dlaczego tak skomplikowana jest otoczka tego opowiadania.

"Tam i z powrotem" to bardzo przyjemna w odbiorze historia, która pokazuje doskonale pewien paradoks. Zakończenie dla mnie zbyt zawoalowane. Polecam.

"Sami" to świetna historyjka, ukazująca nieco inne spojrzenie na ... (tu miał być spoiler). Polecam.

"Dyżur" to opowiadanie tematycznie zbieżne ze "Skorpionem", chociaż o zupełnie innym wydźwięku.

"Ten piękny dzień" czyli biblia w wersji mocno nieortodoksyjnej. Nawet ciekawe.

"869113325" jest bardzo słuszną refleksją na temat pracy jako takiej. Bardzo mi się podobało i polecam.

"Nieingerencja" to króciutki tekścik, jakich wiele.

"Dokąd jedzie ten tramwaj?" to bardzo dobry tekst na temat wykształcenia. Ta wizja coraz bardziej się ziszcza. Polecam.

"Relacja z pierwszej ręki" to najdłuższe z opowiadań, tematycznie powiązane z "Tym pięknym dniem", ale nieco bardziej ortodoksyjne. Co nie znaczy, że bardzo...

"Woda życia" to opowiadanie, które podobało mi się najbardziej ze względu na sam pomysł, a nie na morał. Polecam.

"Stan spoczynku" to przyjemne opowiadanie, którego akcja przypomina "Bunt", ale jest zdecydowanie ciekawsza. Przy okazji doskonały morał.

"Awaria", podobnie jak "Woda Życia" opowiada o awarii, nawet podobnego rodzaju. Tutaj jednak kierunek w jakim idą konsekwencje jest zupełnie inny. Ale czy na pewno?

"Psy Agenora" to świetne opowiadanie, które ma wszystko to, co krótkie opowiadanie mieć powinno. Jest świetne, tajemnicze miejsce, jest wyrazista postać ze złożoną osobowością, jest problem i jest próba poradzenia sobie z nim. Polecam.

Dużą zaletą tych opowiadań jest ich długość. Dzięki temu otrzymujemy jedynie wyrafinowaną esencję, bez lania wody. Jeśli ktoś chce przeczytać dużo w krótkim czasie, to to jest książka dla niego.

środa, 24 czerwca 2015

Lekcje Pana Kuki - Radek Knapp

"Lekcje Pana Kuki" to pozycja, która byłaby idealna na dwugodzinną podróż pociągiem. Niestety na powrót trzeba by zaopatrzyć się w jakąś inną lekturę.

To, co nie ulega wątpliwości to fakt, że książkę czyta się bardzo szybko, gładko i bez zastanowienia. Nie budzi żadnych refleksji, więc jest idealną lekturą na czas, kiedy chcemy się oderwać od myślenia. Takie też są potrzebne, jako przerywnik pomiędzy bardziej ambitnymi lekturami.

Nie jest jednak tak, że pozostanie zupełnie bez echa. Autor poczynił kilka interesujących obserwacji. Forma też jest niebrzydka, chociaż zakończenie zupełnie odstaje od reszty książki. Opis "typowych emigrantów" za to jest ciekawy i chociaż przerysowany, to jednak przekonujący.

Każdemu, kto ma wolne dwie godzinki mogę tę książkę polecić, jeśli wpadnie w jego ręce. Na więcej nie ma się co nastawiać, ale przy tak krótkim spotkaniu z lekturą nie ma się nigdy poczucia zmarnowanego czasu.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Łatwy i zrozumiały, ale niezbyt wyrafinowany.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Czyta się szybko, nawet jeśli nie jest niesamowicie wciągająca.)
  • Akcja: 6 (Fabuła na równym poziomie, nieporywająca.)
  • Bohaterowie: 7 (Charakterystyczni, ale opisani pobieżnie.)
  • Zakończenie: 3 (Trochę ni przypiął ni przyłatał.)
  • Ocena Łączna: 30/50

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Kronika Ptaka Nakręcacza - Haruki Murakami


"Kronika Ptaka Nakręcacza" to podobno najpopularniejsza książka tego autora. Została mi polecona jako ciekawostka, jako "coś innego". I sprawdziło się - to zdecydowanie ciekawostkowe coś innego.

Czytając kolejne strony nachodziła mnie refleksja, że kiedy usiądę do napisania recenzji, zupełnie nie będę wiedział co napisać. Kończąc książkę powróciłem do tej refleksji i faktycznie nie bardzo wiem co napisać. Z całą pewnością jednak, książka nie przeszła bez echa. Udzielił mi się jej wyciszający, majestatyczny klimat. Wszystko - czy to opisy bohaterów, czy zwroty akcji, czy kłótnie tchnie w tej powieści niezmąconym spokojem. Pierwszy raz czytałem książkę, w której tak wyraźnie to widać.

Jest to także jedna z niewielu książek niefantastycznych, która tak dobrze łączy mistycyzm ze światem realnym, że wydaje się  to naturalne i nie raziło mnie w żadnym momencie. Mistyka nie jest tutaj też po to, żeby tłumaczyć cokolwiek, jak to się często zdarza. Jest częścią akcji sama w sobie. Nie przeszkadza, ale staje się niezbędna. To wielki atut, gdyż osiągnięcie takiego efektu wymaga bardzo skomplikowanych zabiegów.

Bardzo podobała mi się ta książka także w warstwie technicznej - tekstowej. Dokładne opisy miejsc i bohaterów, podkreślanie nastroju poprzez wrażenia, odbierane innymi zmysłami (dokładny opis dźwięków w tle, faktury kamieni, temperatury powietrza, zapachów, kolorów) i zarysowanie charakteru postaci przez jej dokładny opis bardzo pomagają w lekturze. To, że ktoś wymaga nienagannego stroju i otoczenia, a ktoś inny ubiera się niechlujnie, to gdy ktoś ma idealną cerę, a ktoś inny robi się czerwony ze złości - to wszystko ma znaczenie i wpływa na sposób odbierania bohaterów.

Pomimo tego, że "Kronika Ptaka Nakręcacza" to niezłe tomiszcze, w dodatku druk nie jest zbyt duży, treści wiele, akcja raczej niezbyt wartka, to czyta się je nadzwyczaj dobrze (choć może niezbyt szybko). Warto jednak "poświęcić" trochę czasu, bo książka wynagradza to z nawiązką. Co ciekawe i niespotykane, lepiej czytało mi się początek niż zakończenie. W każdym razie to raczej pozycja dla tych, którzy posiadają dużo czasu.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Dla mnie to coś nowego. Rozwlekły a interesujący.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Na początku koło 8, pod koniec najwyżej 6.)
  • Akcja: 7 (Fabuła jest bardzo ciekawa, ale mocno porwana.)
  • Bohaterowie: 9 (Dokładnie opisani, z historią, charakterystyczni.)
  • Zakończenie: 6 (Zakończenie jest, ale mgliste.)
  • Ocena Łączna: 37/50

sobota, 20 czerwca 2015

Reklama

czwartek, 11 czerwca 2015

Książkowe mity

Dzisiaj postanowiłem uporać się z kilkoma książkowymi mitami. Część z nich to odpowiedzi na pytania lub wypowiedzi znajomych. Mam nadzieję, że i czytelnicy bloga znajdą tutaj coś dla siebie.

"Nie oceniaj książki po okładce"
Na początek z grubej rury. Wiem, że przysłów nie należy traktować wprost, ale to konkretne samo się prosi o komentarz. Otóż traktując to powiedzenie dosłownie, należy się zastanowić po czym należy ocenić książkę, jeśli nie po okładce. Przecież kupując, czy wypożyczając książkę, którą chcemy przeczytać, często widzimy jedynie okładkę. A okładka powinna zachęcać do czytania. By jednak zastanowić się, po czym oceniamy książkę (nie znaną nam wcześniej), należy przeanalizować rzeczoną okładkę. 
Co bowiem zawiera okładka? Przede wszystkim zawiera tytuł, który przeważnie mówi o wartości książki niewiele, oraz nazwisko autora, czyli coś, czym jak najbardziej warto się kierować. A więc na okładce jest z pewnością coś, po czym można ocenić książkę. 
Z drugiej strony (to nadal okładka) często znajduje się "polecajka". O ile opis treści książki zupełnie mnie nie interesuje - często zawiera spoiler, to notka biograficzna jak najbardziej. Opinia osoby, którą cenię (często innego pisarza) także nie jest bez znaczenia, choć wiadomo, że złej opinii na okładce się nie umieszcza, wierzę, że lubiany przeze mnie pisarz nie firmowałby w ten sposób książki złej.
A zatem choć oczywiście w 100% nie da się ocenić książki po okładce, to jednak bardzo często właśnie ona zachęca do lektury.

"Jeśli pierwsza strona mnie nie wciągnie, cała książka będzie słaba"
To, oraz analogicznie odwrotne stwierdzenie, to jedna z największych bzdur. Czytałem wiele książek, których pierwsza strona była świetna, a po przeczytaniu kilkudziesięciu odkładałem książkę, bo autorowi starczyło polotu tylko na te kilka pierwszych rozdziałów. Spotykałem też pozycje, w które trzeba się było mozolnie wgryzać, ale wspaniale to wynagrodziły. 
Nie tędy droga.

"Liczy się zakończenie"
To opinia jednej znajomej, która czyta książki tylko po to, żeby dowiedzieć się jak się kończą. Z całą pewnością jest trochę takich czytelników. Ja jednak do nich nie należę. Cieszę się książką jako całością. Delektuję się stylem, pięknym słowem, kunsztem pisarskim. Dopiero później przychodzi czas na treść, która musi być spójną całością, a zakończenie jedynie jej częścią. Ważną, ale częścią składową.

"Jak się czytało jedną książkę (danego autora), to tak, jakby się czytało wszystkie"
To stwierdzenie bardzo mnie rozśmieszyło, a słyszałem je już z kilku ust. Z ust osób, które nie czytają dużo, rzecz jasna. 
Oczywiście są autorzy, którzy piszą na jedno kopyto, ale takich najlepiej nie czytać wcale. Oczywiście nie jest to możliwe, bo, żeby wyrobić sobie zdanie, należy przeczytać, a przynajmniej zacząć czytać, daną książkę. Jeśli chcemy się przekonać, czy dany autor pisze wszystko tak samo, musimy niestety przeczytać kilka jego książek. Nie ma więc rady. A trafiając na takiego autora, możemy faktycznie wyrobić sobie zdanie, że czytając jedną, czytało się wszystkie, co z kolei może niektórych zniechęcić do czytania w ogóle (to właśnie jest to "zło", które wyrządzają niektóre lektury szkolne). Co ciekawe - jest część czytelników, którym zależy na czytaniu książek "na jedno kopyto".
Większość pisarzy (a właściwie Pisarzy), jest jednak dość wszechstronna i trudno się nudzić połykając napisane przez nich teksty, nawet jeden po drugim. Występują oczywiście pewne cechy wspólne, ale i z nich można mieć frajdę - na przykład czytając dzieła danego autora chronologicznie i śledząc jego rozwój jako pisarza. Osobiście uwielbiam czytając kolejną książkę danego autora dowiedzieć się nieco więcej z "kontekstu" - która książka napisana była wcześniej, ile lat miał autor pisząc, cokolwiek o jego przeszłości. 
Tak czy siak, warto sięgać po więcej książek autora, który przypadł nam do gustu.

"Czy jest jakaś książka, która na tym blogu zasłużyłaby na 50 punktów?"
Dostałem to pytanie e-mailem i pewnie ciężko byłoby mi na nie odpowiedzieć, gdyby nie to, że sam długo się nad tym zastanawiałem. Pierwsza, cisnąca się zapewne każdemu odpowiedź to "gdyby jakaś była, to pewnie dostałaby 50 punktów". I tak i nie. Prawda jest taka, że nie wrzucam tutaj recenzji wszystkiego co czytam, oraz że nie wrzucam tutaj recenzji od zawsze. 
Jeśli chodzi o swoisty punkt odniesienia, to myślę, że "Gra Endera" (pierwszy tom cyklu o Enderze), jednego z najbardziej wszechstronnych autorów, jakich znam, Orsona Scotta Carda zasłużyłaby na 50 punktów. Szczególnie w zestawieniu z pierwszym tomem bliźniaczego cyklu, czyli "Cieniem Endera". Cykle w całości dostałyby pewnie ocenę nieco niższą, a to choćby z uwagi na to, że są trudniejsze, bo przeznaczone dla innego czytelnika, ale pierwsze tomy obu cykli, szczególnie czytane jeden po drugim, zebrałyby maksymalną ocenę.

"Jaki jest według mnie najbardziej trafny cytat na temat książek?"
Jak powiedział Monteskiusz "Książki są jak towarzystwo, które sam sobie człowiek dobiera". Nic dodać nic ująć.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Chłopcy - Jakub Ćwiek

"Chłopcy" Jakuba Ćwieka to książka, która należy do tych najłatwiejszych w odbiorze, mimo że akcja czy fabuła nie jest wcale prosta. To zbiór opowiadań z postaciami tak barwnymi i charakterystycznymi, że czytelnik nie może ich nie lubić. Fabuła opowiadań jest luźną wariacją na temat "Piotrusia Pana", wykonaną w bardzo twórczy i pociągający sposób. Opowiadania stanowią spójną całość, a czytelnik, czytając kolejne, korzysta z wiedzy nabytej podczas lektury poprzednich.

Głównymi bohaterami opowiadań są wyrośnięci już chłopcy, z "Piotrusia Pana", którzy działają pod przykrywką gangu motocyklowego, mającego siedzibę w opuszczonym lunaparku... Już to jedno zdanie sprawia, że chce się sięgnąć po książkę, prawda? Zatem nie powiem wiele więcej, żeby nie psuć zabawy.

Warto dodać na wstępie, że choć książka ma lekki styl, to tematyka nie jest już tak nieskomplikowana i warto się w nią zagłębić, poświęcić choć chwilę na refleksję.

"Znalezione, nie kradzione" - pierwsze opowiadanie, wprowadza nas trochę w klimat i pokazuje działalność Chłopców, prowadzącą na granicy światów. Jednocześnie pozwala nam poznać nieco bohaterów i oswoić się z wykreowanym przez autora światem. Jak każde z cyklu obfituje w doskonałe powiedzonka, których z żalem nie przytoczę, bo lepiej jednak przeczytać je w książce niż w recenzji na jej temat.

"Co było, a nie jest..." oswaja czytelnika z działaniem dwóch najważniejszych substancji, których używają Chłopcy, a także pozwala nieco poznać sposób ich działania oraz obyczaje rządzące w lunaparku. No i mówi coś o "skrócie", którego używają bohaterowie.

"To nie twoja baza!" jest opowiadaniem, które przygotowuje czytelnika na większą, poważniejszą fabułę. Tutaj szczególnie dobrze widać, kim są "Chłopcy" i z jakiej grupy się wywodzą, z kim sympatyzują.

"Pobite gary!" jest pokazówką, szybką akcją chłopców, którą czyta się jednym tchem, bo "najważniejsza jest jednak dobra zabawa". Nic dodać nic ująć.

"Kukuryku!" to krótkie opowiadanie, które z kolei akcję ma szczątkową - odrobinę o skrócie i tyle. Ma jednak kawałek bardzo ciekawej historii wiążącej "Chłopców" z "Piotrusiem Panem", wraz z tym, co działo się w Powieści po jej zakończeniu, kim się stał Piotruś i co właściwie stało się z nim.

"Będziesz to prać!" to opowiadanie przybliżające nam czasy młodości chłopców. W tej wspomince, przytaczanej przez Dzwoneczka, mają po 11 lat i zaczynają działać w szkole, troszcząc się jednocześnie o siebie nawzajem. Widzimy tutaj wyraźnie, że już w tak młodym wieku nie byli aniołkami (a nawet było im do aniołków bardzo daleko). Jedno z ciekawszych opowiadań.

"Ostatni całus" to świetne zakończenie, wiele wyjaśniające i ładnie podsumowujące tomik. Do tego jest częścią wspólną, która łączy poprzednie teksty. Dla mnie oznacza to dodatkowo to, że mogę punktowo ocenić całą pozycję, czego przeważnie w przypadku zbiorów opowiadań nie czynię.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Przyjemny, choć dosadny. Pasuje do opowieści.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Styl sprzyja czytaniu i przeciwdziała zmęczeniu.)
  • Akcja: 7 (Jest tam, gdzie jest potrzebna, ale poza pierwszym opowiadaniem nie jest na pierwszym miejscu.)
  • Bohaterowie: 8 (Charakterystyczni i bogato opisani, ale czegoś mi brak.)
  • Zakończenie: 6 (Pasujące i zamykające opowieść, ale ma się ochotę na więcej.)
  • Ocena Łączna: 38/50

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Juliet, Naga - Nick Hornby

Uwielbiam książki, w których pojawia się jakaś nieprawdopodobna, lub wręcz absurdalna sytuacja, ale akcja prowadzi do niej w zręczny i naturalny sposób, a ta pozycja z pewnością należy do takich książek. Chociaż nie jest może tak pełna humoru jak "Wierność w Stereo", to z pewnością nie ustępuje jej błyskotliwością. Jest także pełna wysmakowanej ironii. Dodać należy, że to dzieło kompletne, które od samego początku łatwo się czyta, z miejsca wchodząc w relacje z bohaterami, a następnie rewidując te relacje i ustalając nowe, które (przez chwilę) wydają się być bardziej na miejscu.

Książka opowiada o miłośniku muzyki, zafascynowanym niszowym artystą, który od dwudziestu lat utrzymuje milczenie. Tym razem jednak muzyka nie tylko stanowi tło wydarzeń, ale jest także ich żywą częścią, wdziera się w życie w jak najbardziej realny i namacalny sposób.

Książka obrazuje ponadto beztroskę mężczyzn, ich bezradność, lęki, a przede wszystkim to, że bez względu na to kim są, często są do siebie nadspodziewanie podobni. Z jednej strony mamy chęć wygody i strach przed zmianami, przed pójściem naprzód (podobnie jak w "Wierności ..."), z drugiej zaś ucieczkę od dawnego życia, powtarzaną wielokrotnie, ilekroć to życie za bardzo dało się we znaki. W odczuciu uciekającego oczywiście.

Po poprzednim akapicie można by pomyśleć, że to smutna i ciężka powieść. Nic bardziej mylnego - styl Hornby'ego nawet z tak pozornie ciężkiego tematu potrafi zrobić poczytną, lekką lekturę, po którą ma się ochotę sięgnąć i nie odkładać aż do przeczytania ostatniej strony. Przedstawione wydarzenia mają swoją przeciwwagę w postaci chęci walki o lepsze jutro dla siebie i rodziny, o własny rozwój czy o odrobinę radości tu i teraz. Zwieńczeniem jest natomiast brawurowy pokaz brania spraw we własne ręce. I dlatego ogólny wydźwięk jest bardzo pozytywny, a co za tym idzie, nie męczy czytelnika.

Inne książki tego autora:

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Świetny styl, sprzyjający czytaniu.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Bardzo trudno się oderwać.)
  • Akcja: 9 (Mistrzowsko poprowadzona w kierunku nieprawdopodobnych scen.)
  • Bohaterowie: 7 (Widoczne relacje pomiędzy nimi i ciekawa ewolucja osobowości.)
  • Zakończenie: 9 (Wspaniałe na wszystkich płaszczyznach.)
  • Ocena Łączna: 42/50