wtorek, 25 grudnia 2012

Znaczy Kapitan - Karol Olgierd Borchardt

Karol Olgierd BorchardtZnaczy Kapitan to klasyka marynistycznej literatury faktu. To książka przygodowa, podróżnicza i biograficzna. Sięgnąłem po nią, gdyż została mi pożyczona przez miłośnika żeglarstwa po tym, jak przyznałem się, że przeczytałbym "coś innego". Nie ukrywam, że miałem pewne obawy, ale ciekawość zwyciężyła. Lektura spodobała mi się od samego początku. Autor ma niesamowity dar opisywania nieznanego mi świata, używając obcego słownictwa w intuicyjnie zrozumiały sposób. 

Tytuł powieści odnosi się do kapitana żaglowca szkoleniowego "Lwów" Mamerta Stankiewicza. Na "Lwowie" narrator rozpoczął swoją przygodę z morzem. Znaczy Kapitan swój przydomek zawdzięczał zwyczajowi rozpoczynania każdej wypowiedzi od słowa "znaczy" - "Znaczy, pan jest pewien, że jeden dzień zwolnienia od robót wystarczy, żeby wyzdrowiał?", "Znaczy, taka prawdziwa marynarska praca.", "Znaczy, nadużyliście swej wiedzy fachowej".

Książka składa się z fascynujących historyjek żeglarskich (choć nie tylko), które składają się na opis szkolenia i pierwszych rejsów pionierskiej epoki Polskiej Floty Morskiej. W niezwykle ciekawy sposób opisuje życie na żaglowcu, rozrywki mu towarzyszące a także ożaglowanie i olinowanie okrętu czy mundury załogi. Zapierające dech w piersi opisy zwijania żagla w czasie deszczu czy powitania przez młodych marynarzy króla szwedzkiego są pełne humoru, ale także niezwykle pouczające. Autor wszystkie historie opisuje z niezwykłym zaangażowaniem, z prawdziwą pasją, co dobitnie świadczy o osobistym stosunku do opisywanych postaci i wydarzeń, a co z kolei zwiększa ich autentyzm. Plastyczne opisy sprawiają, że książkę niemalże ogląda się jak film. Łatwo wpaść w trans, a wtedy liczba przeczytanych stron rośnie w zadziwiającym tempie.

Sama powieść składa się w dużej mierze z historyjek, które przydarzyły się bohaterom, zostały przez nich opowiedziane, a także zasłyszane (gdy opowiadali na przykład pasażerowie). Sprawia to, że akcja nie toczy się jedynie na pokładzie statków, a historyjki nie są wyłącznie morskimi opowieściami, co jest dużym atutem dla kogoś, kto tak jak ja nie jest głęboko zakotwiczony w temacie. Akcja toczy się od początku związku autora z morzem, czyli od nauki na żaglowcu szkoleniowym "Lwów", poprzez służbę na transatlantykach, żaglowcu "Dar Pomorze", na którym zastaje autora Druga Wojna Światowa, aż do początku przeistoczenia się Polskiej Floty Handlowej w marynarkę wojenną (głównie w okręty transportowe i pomocnicze). Dopiero końcówka książki wyjaśnia taką formę opowieści oraz tłumaczy zapał autora. Ostatnie rozdziały świadczą o tym, że jest to w głównej mierze książka o przyjaźni, oddaniu i szacunku dla wielkiej postaci jaką był Mamert Stankiewicz.

Dla mnie pozycja ta, poza walorami rozrywkowymi, posiadała także sporą dawkę wiedzy zarówno dotyczącej życia na statku jak i wiedzy historycznej. Aspekt naukowy był jednak tak zawoalowany, że sączył się z kart książki niezauważenie, a nie ma dla mnie nic gorszego niż opowiadanie przeplatane pseudonaukowymi banialukami, które nie stanowią spójnej całości. Tutaj tak nie było - każdy fragment wiedzy był umiejętnie wpleciony w akcję, pozwalając czerpać przyjemność z czytania i skłaniając do niewymuszonej refleksji.

Niemałym atutem są zdjęcia, umieszczone na końcu księgi. Uwieczniają one nie tylko sławnych Wilków Morskich - bohaterów książki, ale także gry i zabawy, które urządzano na pokładzie celem rozrywki, a czasem celem uczczenia ważnych wydarzeń a także same statki, o których mowa na wcześniejszych stronach. Zdjęcia te są atrakcją i wielką zaletą książki będącej opisem prawdziwych wydarzeń, gdyż dodają im plastyczności i autentyzmu.

Książkę możesz kupić tutaj.



sobota, 1 grudnia 2012

Ja, Inkwizytor: Wieże do Nieba - Jacek Piekara

W tym tomie przygód Inkwizytora Mordimera Madderdina mamy do czynienia z dwoma opowiastkami z początku kariery Inkwizytora. 

Dziewczyny Rzeźnika


Uwaga - poniższy opis częściowo można uznać za spoiler.

Pierwsza historyjka pod tytułem "Dziewczyny Rzeźnika", opowiada historyjkę z czasów, kiedy Mordimer był jeszcze uczniem Inkwizytorium. Prowadząc swą pierwszą sprawę, wraz z mistrzem Albertem Knotte rozwikłuje tajemnicę bestialskich morderstw kilku młodych dwórek Margrabiny. Mimo iż historyjka nie jest trudną zagadką, a jej rozwiązanie nie zaskakuje, czyta się to opowiadanie wręcz fantastycznie. Poczucie humoru autora przebija z każdego akapitu. Bogactwo dowcipnych cytatów mogłoby zasilić niejeden tomik "Złotych Myśli". Przykładem niech będzie mój ulubiony (i jakże trafny) werset: "Na pytanie brzmiące, czy napiłbyś się piwa, czy win, należy zawsze odpowiadać: i gorzałki". 
Pomimo braku zaskoczenia w rozwiązaniu zagadki kryminalnej, coś jednak w opowiadaniu zaskakuje - nie chciałbym tu zdradzać co takiego, ale jest to zaskoczenie bardzo przyjemne i dość nietypowe jak na ten cykl. Dodatkowym atutem opowiadania jest epilog, który znakomicie wpisuje się w opowiadanie, dając czytelnikowi zupełnie nowy, ciekawy wątek, częściowo tylko związany z opowiadaniem, a stanowiący wisienkę na torcie.

Druga opowieść nosi tytuł "Wieże do Nieba" i opowiada o losach początku budowy dwóch katedr w jednym mieście, a także spotkaniu Dopiero-Co-Inkwizytora Madderdina, działającego na podstawie tymczasowej licencji z Inkwizytorem z Hezu, który uprawnieniami przewyższa naszego bohatera w organizacji. Ciekawostką jest to, że opowiadanie kilka razy zmienia swój kierunek i koniec końców trudno powiedzieć co było tak na prawdę głównym wątkiem. Było ich kilka i pozornie żaden nie został doprowadzony do końca. Niby wszystko się wyjaśnia, lecz tak na prawdę dopiero epilog naprowadza czytelnika na właściwy trop, prezentując fakty, które mają kluczowe znaczenie dla opowiadania.

Oba opowiadania bardzo mi się podobały i stanowiły doskonałą rozrywkę. Z czystym sercem mogę je polecić czytelnikom, którzy cenią sobie ciekawe opowiastki z dużą dozą poczucia humoru.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Metro 2033 - Dmitry Glukhovsky


Metro 2033 to typowa powieść drogi osadzona w nietypowej scenerii post apokaliptycznej wizji Moskiewskiego Metra. Wydawać by się mogło, że taka tematyka to samograj. Każdy fan fantastyki polubi ten klimat opustoszałych stacji, społeczeństwa żyjącego pod ziemią w tunelach metra, długich korytarzy i setek niebezpieczeństw czających się tak w ciemności jak i na powierzchni. Problemem jest tu chyba właśnie mnogość pomysłów - przysłowiowe za dużo grzybków w barszcz... Zagrożenia czyhające na głównego bohatera - Artema, mają charakter zarówno pochodzenia ludzkiego jak i pozaludzkiego. Zagrażają mu fizycznie i psychicznie. Na samej mapie (świetny gadżet wklejony między strony powieści) widnieje szereg "Zagrożeń", które występują w metrze - promieniowanie, zagrożenie biologiczne, psychiczne... jest tego tak wiele, że właściwie nie wiadomo czego się bać, w rezultacie czytelnik niejako przyjmuje do wiadomości te zagrożenia, ale przestają one go straszyć, a więc nie mamy poczucia, że są groźne dla głównego bohatera. Ponadto wiele jest fragmentów, które dla tej powieści nie są zupełni istotne. Czytając czułem się tak, jakby autor nie przemyślał tego o czym chce napisać i starał się zmieścić na kartach wszystko co tylko wymyślił na temat tego świata. Jakby nie mógł się zdecydować. Niczym pełna wersja filmu, ze wszystkimi wyciętymi scenami - lubię oglądać te sceny, ale osobno - one z jakiegoś powodu zostały wycięte w procesie tworzenia filmu. 
Po tak opasłym tomiszczu spodziewałem się czegoś więcej, szczególnie że autorem jest Rosjanin, a Rosyjska i Radziecka fantastyka zawsze była dla mnie wspaniałą przygodą. Być może miałem zbyt wysokie oczekiwania, ale ta pozycja ich nie spełniła.

piątek, 23 listopada 2012

W jednej osobie - John Irving

Ta recenzja jest pewnego rodzaju nowością, gdyż postanowiłem pisać ją na bieżąco - w trakcie czytania (a nie po przeczytaniu jak to mam w zwyczaju), opublikować za to dopiero po zakończeniu. Sam jestem ciekawy co z tego wyjdzie.

John IrvingKsiążkę zacząłem czytać w niezbyt sprzyjających warunkach, bo w poczekalni u lekarza. Zaważyło to na moim skupieniu i niestety z pierwszych kilkunastu stron niewiele pamiętam. Może poza tym, że zaskoczyłem - akcja wciągnęła mnie i od tej pory nie mogłem się od książki oderwać. Tak to już jest z Irvingiem - upomniałem sam siebie - człowiek czyta o tym i o owym - o niczym szczególnym, aż tu nagle Trrrach! i nie ma odwrotu - akcja powieści w specyficzny sposób wnika w życie czytelnika i od tej pory miesza się z nim w jakiś niepojęty dla mnie sposób. Niejednokrotnie podczas lektury książek tego autora zastanawiałem się, które wydarzenia przytrafiły się bohaterom powieści, a które mi, czy komuś z mojego otoczenia. Tak i w tej książce - kiedy już złapałem rytm postaci z kart książki ożywają i stają się trójwymiarowe wśród otaczających je zdań.
Czytając dalej zorientowałem się, że nie tyle przyswajam akcję powieści, co zachwycam się kunsztownością zdań. Tutaj nie tylko autor, ale i tłumaczka - Pani Magdalena Moltzan-Małkowska stanęła na wysokości zadania. A jest się czym zachwycać - Irving tworzy niemal poetyckie zdania, a budowa intrygi jest poprowadzona w tak szatański sposób, ze wciągnięty weń czytelnik zadaje sobie w pewnej chwili pytanie "jak ja się tutaj znalazłem?". Zawsze pociągało mnie to w powieściach i z tego też powodu odkąd przeczytałem "Świat według Garpa" zakochałem się w Irvingu.
Charakterystyczną cechą książek tego autora jest to, że każda z pojawiających się w nich postaci opowiada jakąś historię. Tak jak w życiu - ludzie mówią o tym, co im się przydarzyło, tak i tutaj dowiadujemy się wielu faktów pozornie z akcja powieści niezwiązanych. Irving jest bowiem mistrzem dygresji a jego dzieła najeżone są anegdotami i wszelkiego rodzaju wtrąceniami, które pomimo znacznego odbiegania od zasadniczego tematu nie mają za zadanie skołować czytelnika, ale urealnić opisywany świat. Z powodu dygresji bywa, że po przeczytaniu kilku jego książek, ciężko jest przypisać konkretną anegdotkę do powieści, z której pochodzi. Wtedy pewne jest tylko, że jest ona autorstwa tego znakomitego pisarza.
Kolejną typową cechą powieści tego autora jest bogactwo postaci. Poza głównym bohaterem na horyzoncie przewija się cała plejada osób, z których każda jest charakterystyczna, każda cechuje się innym zachowaniem, ma swoje własne, osobiste cele i dziwactwa. To bardzo urzeczywistnia powieści - jak w życiu mamy do czynienia z różnymi charakterami, tak i w książce mamy możliwość poznać się i przeżyć chwilę u boku najróżniejszych osób.
Jest jednak coś, co w książkach Irvinga nie jest takie jak w życiu. Myślę tutaj o zaburzonej chronologii wydarzeń. Autor posługuje się swoistą logiką w doborze kolejności opisywania wydarzeń, jednak z typową chronologią ma to mało wspólnego. Rzekłbym, że losy postaci opisywane są poczynając od ważnego wydarzenia, następnie wyjaśniana jest geneza a następnie skutki takiej a nie innej decyzji bohatera. Sprawia to wrażenie chaosu, jednak przy tak dużej liczbie dygresji skakanie pomiędzy datami nie ma większego znaczenia, a po przeczytaniu powieści wręcz zgadzamy się z autorem co do wyboru takiej a nie innej kolejności. Kto oglądał film Pulp Fiction (kto nie oglądał - powinien. Jest to absolutny majstersztyk) ten wie o czym mówię - kolejność wydarzeń służy opowiedzianej historii, zwraca uwagę na pewne aspekty, sprawiając że inne sprawy schodzą na dalszy plan i dostrzegane są przez odbiorcę z opóźnieniem. Na pierwszy plan wychodzi to, co czytelnik (widz) ma dostrzec od razu, a co przy innym sposobie opowiadania z pewnością mogłoby umknąć.
Akcja powieści dzieje się w małym amerykańskim miasteczku, w połowie dwudziestego wieku. Głównym bohaterem i Narratorem jest Billy, który jako nastolatek odkrywa swoją "ambiwalentną seksualność" (narratorem jest już jako prawie siedemdziesięcioletni mężczyzna) wraz z chęcią do zostania pisarzem. Książka zwraca uwagę na wiele aspektów nietypowej seksualności, począwszy od homoseksualizmu poprzez różne odmiany mniej lub bardziej ukrytego transwestytyzmu (i transgenderyzmu) aż po otwarty transseksualizm a nawet transseksualizm na pokaz. Odkrywanie samego siebie a także relacji najbliższego otoczenia stanowi główny wątek opowieści, która jednak rozbudowana jest na wielu płaszczyznach i żadne streszczenie nie oddałoby złożoności lektury.
Cała historia przedstawiona jest z olbrzymią wrażliwością, która właściwa jest artystom (a przecież zawód pisarza to zawód niewątpliwie artystyczny i wymagający poza wnikliwą obserwacją otaczającego świata właśnie wrażliwości). Zadziwia realizm, z jakim autor opisuje relacje pomiędzy swoimi bohaterami, umieszczając ich w najróżniejszych konfiguracjach, prowadzących do nietuzinkowych, nieraz wręcz komicznych sytuacji - czyż komiczną nie jest opowieść o chłopcu, który wpierw kochał się we własnym ojczymie, następnie durzy się w bibliotekarce, która w przedstawieniu gra kochankę rzeczonego ojczyma, a miłosne kwestie podrzuca im na oczach chłopca jego matka, która pełni w teatrze, w którym gra jej mąż, rolę suflera? Stworzyć takie wydarzenie w sposób nie budzący wrażenia "naciągania rzeczywistości" mógł tylko prawdziwy mistrz pióra, którym Irving z całą pewnością jest.
Oczywiście w książce nie może zabraknąć ulubionej tematyki, którą autor porusza w swoich dziełach - zapasów, które są tłem wydarzeń, ale także sposobem realizacji jednej z kluczowych scen powieści, aborcji, komplikacji rodzinnych, licznych skomplikowanych relacji seksualnych, w tym relacji pomiędzy członkami rodziny, różnicy wieku między kochankami i zdrady. Motyw nieobecnego ojca - wojskowego, fascynacji zakazanym owocem oraz specyficznym środowiskiem naturalnym bohaterów. Są też bardzo szczegółowe opisy miejsc, miast, budynków - wszystko to, co pozwala wniknąć w przestrzeń, w której rozgrywają się relacje pomiędzy bohaterami. Powrót do książek tego pisarza (a w moim przypadku wróciłem do Irvinga po dłuższym okresie czytywania innych autorów) po raz kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że każda jego książka jest warta przeczytania, a do niektórych bardzo chce się wracać wielokrotnie.
Docieram do końca - życie głównego bohatera, z którym zdążyłem się zżyć (nawet mimo tego, że się nie utożsamiam) także dobiega końca. Smutno kończą się losy innych postaci - przyjaciół Billa ze stron książki. Po raz kolejny jestem pod wrażeniem, w jaki sposób Irving porwał mnie w wymyślony przez siebie świat, w biografię nieistniejącej postaci, tak nudną historię, gdyby opowiadał ją ktoś inny. Patrzę wstecz na przeczytane strony i nie mogę dojść do tego, jakim cudem zaciekawiła mnie ta opowieść, a zaciekawiła mnie na tyle, że chciałbym przeczytać ją raz jeszcze.
Jak zwykle powieść niezwykle kompletna, mistrzowsko przeprowadzona od początku do końca. Dla miłośników literatury jest to pozycja obowiązkowa, tak jak i inne powieści tego autora.

Książka jest do kupienia tutaj.

czwartek, 18 października 2012

O włos od piwa - Eugeniusz Dębski


Eugeniusz DębskiKsiążka "O włos od piwa" jest zbiorem sześciu opowiadań (w tym jednego długiego), połączonych osobami głównych bohaterów a także - dość luźno - chronologią. Przeczytałem tą książkę z przyjemnością, gdyż tak jak na wydawnictwo Fabryka Słów przystało, wydana jest w sposób bardzo profesjonalny i trzymanie jej w dłoniach sprawia prawdziwą frajdę, a bogate ilustracje powodują przyspieszone bicie serca (szczególnie gdy chodzi o ilustracje pięknych kobiecych kształtów). Także sposób, w jaki napisane są opowiadania jest bardzo przyjemny w odbiorze. Akcja co prawda miejscami wydaje się urwana (szczególnie w najdłuższym opowiadaniu "O włos od serca" kilka razy traciłem wątek, mimo że opowiadanie mi się podobało). Niesamowite wrażenie zrobiły na mnie opisy scen biesiadnych, karczemnych popijaw i popasów. Wspaniale prezentują się także dialogi - uważam, że rozmowy głównych bohaterów przedstawione są nad wyraz realistycznie. Zabrakło mi co prawda tej samej klasy opisów w przypadku scen walki, ale fabuła nie zawiera ich aż tak wiele, by można było skreślać tą pozycję z takiego powodu. Jestem przekonany, że interakcja pomiędzy bohaterami mogłaby stanowić podręcznik odgrywania postaci dla sympatyków RPG - dawno nie czytałem niczego, co w tej kwestii byłoby aż tak wyraziste. Na pochwałę zasługuje także to, że w miarę postępu akcji poszczególnych opowiadań nie tylko czytelnik dowiaduje się coraz więcej o bohaterach, ale także postaci dowiadują się coraz to nowych rzeczy o sobie nawzajem. Doskonale spaja to książkę potęgując wrażenie ciągłości akcji pomimo pozornego rozdzielenia na poszczególne opowiadania. Niestety opowiadania same w sobie nie są odkrywcze czy w jakiś specjalny sposób zaskakujące, choć bronią się dobrze z uwagi na specyficzne poczucie humoru autora, przełożone na główne postaci zbioru.
Reasumując - książkę warto przeczytać raczej z uwagi na walory estetyczne, stylistyczne i poznawcze niż ze względu na chęć poznania zaskakujących, awanturniczych przygód czy doświadczenia czegoś nowego w kwestii fabuły.
Książkę możesz kupić tutaj.

niedziela, 14 października 2012

Ubik - Philip K. Dick


philip k. dickUwaga - poniższą recenzję można uznać za spojler, mimo że nie zdradza fabuły.

Wczoraj skończyłem lekturę Ubika. Nie - oczywiście, że czytałem ją wcześniej, jednak dobre książki należy powtarzać. A ta książka nie tylko jest dobra i należy do kanonu literatury światowej - jest niemal doskonała. Ciężko powiedzieć kto jest bohaterem - Joe? Glen? Jory? Sam Ubik? W powieściach Dicka przeważnie bohaterem jest pomysł. Idea, która napędza powieść, pisarza i czytelnika. Ubik trudno porównać do czegokolwiek, co przemawia za jego wyjątkowością, unikalnością. 

Przeczytałem zatem trzeci raz i nadal zastanawiam się co jest prawdą a co ułudą. Które wydarzenia spowodowały inne wydarzenia a które były ich wynikiem. Teorii można wysnuć wiele - śmierć, wizje narkotyczne, celowe działanie żywych bądź duchów, szaleństwo, rozpacz... Najgorsze, że każda z tych hipotez pasuje do pewnej części opisywanych wydarzeń a do innej już nie. Polecam przeczytać i wyciągnąć własne wnioski. A później przeczytać ponownie i zrewidować wnioski poprzednie. Można tak bez końca.

Jako że Ubik jest najtrudniejszą chyba książką tego autora polecam ją raczej wytrawnym czytelnikom, którzy sporą dawkę Science Fiction mają już we krwi.

Książkę możesz kupić tutaj.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Podręczniki Szkolne - Komplet


Nie masz czasu na kompletowanie podręczników szkolnych według listy? Pozwól, żeby ktoś zrobił to za Ciebie. Teraz mozesz zamówić przygotowane zestawy dla odpowiedniej klasy. Zamów gotowy zestaw podręczników szkolnych dla swojego dziecka - wystarczy że podasz szkołę, klasę, województwo i zamówisz listę książek, która zostanie wysłana bezpłatnie na Twój mail. Po sprawdzeniui i ewentualniej weryfikacji można listę odesłać i książki zostaną przysłane na podany adres.


Założenie konta na tej stronie umożliwia otrzymywanie ciekawych ofert promocyjnych (z otrzymywania których można zrezygnować w dowolnym momencie bez podania przyczyny).

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Podróżnik WC - Wojciech Cejrowski

Szczerze powiem, że zajęło mi trochę czasu zabranie się za tą pozycję. Autor we wstępie bardzo ją krytykuje stwierdzając, że są to stare, niedopracowane historyjki, na dodatek napisane kiepskim językiem, przez nie wprawioną rękę. Książka przeleżała więc u mnie na regale dłuższy czas, jednak kilka dni temu wpadła mi w oko, a następnie w rękę. Później nie było ratunku - nie mogłem się od niej oderwać.

Chyba rozumiem dlaczego Autor tak ją dyskredytował - jest inna niż "Gringo wśród dzikich plemion" czy "Rio Anaconda", gdyż bardziej od opisu świata oglądanego przez Podróżnika, skupia się na samej osobie Podróżnika WC (mimo, że sam Pan Wojtek na jej łamach wyjaśnia, że "Podróżnik" oznacza dziennik z podróży) prezentując przemyślenia Pana WC na temat obserwowanych zjawisk. Książka pełna jest zabawnych wtrąceń, które bardzo (nawet bardziej niż filmy, późniejsze książki czy strona internetowa) przybliżają światopogląd, przekonania a nawet poczucie humoru Pana Cejrowskiego.

Sama książka opowiada o początkach Podróżnika, o pierwszych wyprawach jeszcze w czasach głębokiego komunizmu, bez pieniędzy, bez specjalistycznego sprzętu. Opatrzone komentarzem stanowią dużą wartość prezentując nie tylko dziką przyrodę, ale także dzikie dla nas miasta i dzikie miejsca w tychże. Opisuje swoje pierwsze kroki w nieznane, ciężkie czasy, cwaniakowanie. Nie dziwię się więc, ze niechętnie wydawał tą książkę ponownie, po latach, kiedy miał już w swoim dorobku pozycje, które uznał za lepsze - w tej obnaża się przed czytelnikiem. Nie całkowicie oczywiście, ale pokazuje siebie młodego, niedoświadczonego, ze skłonnością do opisywania pod wpływem emocji. I dobrze! Czytelnik właśnie tego chce. Jedyna częścią książki, która moim zdaniem jest na minus jest wstęp, zniechęcający do jej lektury.

sobota, 4 sierpnia 2012

Kiedy Zawodzi Grawitacja - George Alec Effinger

George Alec Effinger
Książkę tą wziąłem któregoś dnia na drogę, ale nie miałem wtedy dużo czasu na czytanie, więc przeleżała chwilkę napoczęta, aż niedawno znalazłem czas, by ja dokończyć. Samo to zdarzenie wskazuje na to, że nie jest to pozycja, od której nie można się oderwać. Zarówno bohaterowie (dość obcy dla Polskiego czytelnika, o Arabskich imionach i pseudonimach, nie wyróżniają się) jak i sama akcja powieści nie jest zbyt mocno zarysowana. Nawet nieliczne sceny walki nie są szybki i agresywne, ale jakby opisane z rezerwą, z dystansu. największym atutem tej, w gruncie rzeczy Cyberpunkowej (chwilami bardziej, chwilami mniej cyberpunkowej) książki jest niepowtarzalny klimat arabskiego getta. Islamska sceneria slumsów, specyficzny język i odwołania do Allaha w połączeniu z cyberpunkową opowieścią tworzą niezapomniane wrażenia i nadają zupełnie nowy ton temu gatunkowi fantastyki. Już choćby dlatego książkę uważam za wartą przeczytania. Opisana historia to solidny kryminał, z kilkoma zwrotami akcji, co daje czytelnikowi przyjemność czytania. Całość podana w niespodziewanie lekki, strawny sposób. Chętnie przeczytałbym coś podobnego, chociaż raczej za jakiś czas.

sobota, 28 lipca 2012

Pan Lodowego Ogrodu - Jarosław Grzędowicz


PLO1 GrzędowiczPrzeczytałem tom pierwszy, drugi i trzeci tego cyklu (dalsze tomy jeszcze nie są wydane) i muszę przyznać, że książka ma swoje wzloty i upadki. Nie czytała mi się tak dobrze, bym nie mógł się oderwać, ale była na tyle interesująca, bym nie przerwał jej w połowie i nie odłożył na półkę. Przygody Vuko Drakkainena na planecie Midgaard, zamieszkałej przez "prawie ziemian" są chwilami niezrozumiałe. Autor od początku wprowadza kilka odrealnień, które zmieniają postrzeganie świata tak, że czytając książkę trudno zorientować się gdzie znajduje się bohater a czytelnik momentami ma wrażenie omotania. Jestem pewien, że zabieg jest zamierzony - uczucie jakiego doświadcza się podczas czytania pomaga wczuć się w emocje, jakie przeżywa główny bohater. Wrażenie jest takie, że autor powieści nie tylko ma władzę nad bohaterem ale także i nad czytelnikiem. Brawo! 

Nie jestem tylko pewien, czy aby na pewno mi się to podoba. 

PLO2 GrzędowiczSama akcja powieści jest porwana zarówno z powodu częstych zmian narracji między pierwszą a trzecią osobą, co jest zabiegiem z pewnością zamierzonym, chociaż jeszcze nie wiem czemu służy poza zbijaniem czytelnika z pantałyku, jak i pod względem wydarzeń oraz drastycznych zmian tempa akcji. Same losy bohatera także mają widoczne etapy - zarówno etapy przez które prześlizguje się w biegu jak i te, które trwają dla niego latami. Co ciekawe, kiedy bohater zostaje zamieniony w drzewo, to tempo akcji spada tak drastycznie, że doskonale można wyczuć statykę drewna, upływające godziny, dni, pory roku... Tak samo kiedy bohater walczy, można wyczuć każdy przyspieszony oddech, "wyczytać" każde uderzenie pędzącego serca. Wrażenie nie do porównania z innymi książkami.


PLO3 GrzędowiczTo, czego książce odmówić z pewnością nie można, to historia, która opowiedziana może w sposób dziwaczny, czy też jak zapewne bezpieczniej powiedzieć - oryginalny, jest niezwykle interesująca i doskonale uzupełniana przez wszelkie zabiegi stylistyczne. Nie można powiedzieć, że jest to literatura pisana na kolanie, od niechcenia - "Pan Lodowego Ogrodu" to literatura wysokich lotów, ale na pewno wyłącznie dla wymagającego czytelnika. Myślę, że ktoś, kto w książce szuka jedynie prostej rozrywki nie znajdzie tego typu odprężenia przy lekturze tej sagi. Ale bardzo możliwe, że się mylę. Mnie książka przypadła do gustu i z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu sympatykowi fantastyki, ze wskazaniem na wymagających czytelników.

Czwarty tom także przeczytałem.

piątek, 20 lipca 2012

wtorek, 17 lipca 2012

Zobaczyć Delfiny - Agnieszka Szady

SCIENCE FICTION Opowiadanie, znajdujące się w Kwietniowym numerze Science Fiction Fantasy i Horror,przeczytałem ze względu na autorkę. Czytałem (i recenzowałem) już kilka opowiadań Pani Agnieszki i bardzo lubię jej styl i kunszt literacki. Opowiadanie "Zobaczyć Delfiny" nie odbiega od poprzednich dzieł pod względem kunsztu czy stylu, jednak samo przesłanie opowiadania, a raczej jego brak, mnie zawiodło. Ciekawy kawałek opowieści, przyjemnie napisany, z wypracowanymi bohaterami a jednak brak finału opowieści. Po lekturze mam wrażenie, że sama idea opowiadania służy tylko uzasadnieniu jego tytułu, a ja chciałbym czegoś więcej. Być może opowiadanie sprawdziło by się jako pierwsze z cyklu opowiadań o Kirdżanie - oswajaczu zwierząt, jednak jako samodzielne dzieło nie sprawdza się. Tym niemniej poleciłbym to opowiadanie, gdyż pozwala na chwilę oderwać się od rzeczywistości, odetchnąć innym klimatem i przeczytać coś, co jest napisane z wdziękiem, mimo że w moim mniemaniu o niczym.

sobota, 30 czerwca 2012

Brama do Raju - Kamila Turska

Uwaga - spoiler!
SCIENCE FICTION Przeczytałem to króciutkie opowiadanie i muszę przyznać, że jestem zachwycony! Bez dłużyzny zaprezentowane zostało to, co potrzeba! Tematyka bardzo przypadła mi do gustu, a to dlatego, że także zastanawiałem się kiedyś nad tym problemem - skoro w raju rozdzielone przez śmierć małżeństwa zostaną połączone, to co z wdowami i wdowcami, którzy wyszli ponownie za mąż? Są rzeczy, których nawet w raju nie da się pogodzić! Rozwiązanie z ambasadą piekła też mi się podobało - taki współczesny dodatek do metafizycznego świata.
Ogólnie opowiadanie inteligentne i skłaniające do myślenia, a to właśnie cenię w literaturze - rozrywka z nutką refleksji. Wielka szkoda, że Science Fiction Fantasy i Horror przestało być wydawane - zawsze było skarbnicą takich perełek. Stanowczo polecam to opowiadanie, bo gwarantuje chwilę odprężenia, rozrywki i zastanowienia się nad światem i zasadami nim rządzącymi.
Opowiadanie znajduje się w marcowym numerze czasopisma.

piątek, 1 czerwca 2012

Straż! Straż! - Terry Pratchett

Świat Dysku Przeczytałem ostatnio tą część Cyklu Świat Dysku, gdyż uważam, że książki tego autora cechują się dobrym humorem a czyta się je wyjątkowo łatwo. Także w tym przypadku nie zawiodłem się. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na ten konkretny tom, gdyż wśród dotychczas czytanych wydał mi się wyjątkowy. Już samo to, że tytuł mimo iz odnosi się do treści jest nieco mylący - nie pokazuje o czym jest dany tom. Tak jak "Równoumagicznienie" czy "Czarodzicielstwo" a już na pewno "Mort" czy "Piekło Pocztowe" pozwalają od razu przypomnieć sobie treść książki, tak "Straż! Straż!" przywodzi na myśl nie główny wątek, ale właśnie wątek samej Straży.
Książkę czytało się bardzo dobrze i bardzo szybko - połykanie stron w przypadku Pratchetta jest normą, ale w tym przypadku bardziej niż przy poprzednich tomach miałem ochotę wracać do lektury po kazdej zrobionej przerwie.
Co więcej - do lektury tego tomu nie potrzeba znajomości Świata Dysku, nie trzeba mieć przeczytanych poprzednich tomów.