poniedziałek, 31 marca 2014

Szarańcza - Gabriel Garcia Marquez

Książeczka cieniusia, opowieść jednak zawiera wiele treści, choć nie można jej nazwać akcją. Przeczytać jednak warto dla klimatu, zupełnie niepowtarzalnego uroku i hipnotycznego niemal, wprowadzającego umysł w dryft stylu. Przyznaję, że całości historii nie ogarnąłem, wiem jedynie o czym była, ale nie jestem w stanie prześledzić jej z kart powieści. Mam jednak poczucie, jakby czas czytanie gdzieś mi umknął. 
Nie potrafię jednak ocenić tej książki wedle własnych kryteriów, więc napiszę jedynie, że miłośnicy dobrej, ambitnej literatury, która wyrywa z otaczającej rzeczywistości będą zadowoleni. Wszyscy inni nie mają czego tu szukać.

piątek, 28 marca 2014

Szepty Dzieci Mgły - Trudi Canavan

Pięknie wydany zbiorek opowiadań, z bogatymi notatkami autorki, to jest to, na co miałem ochotę. Karty mojego wydania są tak grube, że mam wrażenie, że książka ma co najmniej 350 stron, okazuje się jednak, że jedynie około 200. Mimo to, przyjemnie trzyma się ją w ręku - tego żaden czytnik nie zastąpi.

Pierwsze opowiadanie nosi ten sam tytuł, co zbiorek ("Szepty Dzieci Mgły"). Opowiada krótką, acz bardzo ciekawą i obrazowo napisaną historyjkę. Główną bohaterką jest dziewczyna z talentem magicznym, która najmuje się do pracy dużo poniżej swoich kwalifikacji (na razie brzmi jakby skończyła studia w Polsce). Okazuje się, że dzieje się tak za sprawą rywalki, która podkopała wiarę w siebie młodej kobiety i doprowadziła do tragedii...
Nie akcja jednak jest tutaj najważniejsza, a klimat oraz płynące z opowiadania przesłanie, a to, mimo że banalne, skomponowane jest w przystępny sposób i nie zużywa do jego wygłoszenia ani jednego zbędnego słowa. Z resztą sama autorka pisze, że opowiadanie było dużo dłuższe, ale by zostało wydane, redakcja zażądała jego skrócenia do niezbędnego minimum. Moim zdaniem zadanie to udało się doskonale - opowiadanie jest zwięzłe, ciekawe i nie ma w nim zbędnego słowa.

Drugim opowiadaniem jest "Szalony Uczeń", którego akcja rozgrywa się w dobrze znanym świecie Trylogii Czarnego Maga i nawiązuje częściowo do wydarzeń powieści. Opowiadanie bardzo niepokojące, o nieprzyjemnym, acz zamierzonym wydźwięku. Widać, że autorka dała upust temu, co podczas pisania powieści musiała hamować, a o co w takim świecie aż się prosiło. Sama autorka przyznaje, że udała się jej perspektywa opowiadania - to, że pisane jest z punktu widzenia siostry tytułowego ucznia sprawia, że pojawia się mnóstwo wątpliwości i opowiadanie nie jest tak jednostronne, jak byłoby, gdyby przedstawiono punkt widzenia innej osoby. Świetne studium lojalności.

Kolejne opowiadanie to króciutka "Markietanka". Szczególny pomysł i doskonałe jego opracowanie zasługują na dobre słowo. To właśnie po tym opowiadaniu stwierdziłem, że Trudi Canavan lepiej wychodzi pisanie opowiadań niż powieści. Po narzuceniu sobie rygoru zwięzłości w pełni widać pomysłowość i kunszt autorki, nie zamydlony długimi i niepotrzebnymi opisami. W tym przypadku esencja jest najlepsza.
Jak sama autorka przyznaje, początkowo zrodził się jedynie pomysł na postać, dopiero próba odpowiedzi na postawione o otoczenie pytania zaowocowała całym tekstem.

"Przestrzeń dla Siebie" to opowiadanie bazujące na nieco ogranym pomyśle, jednak napisane w bardzo ciekawy, przewrotny sposób i zwracające uwagę na nieco inny od spodziewanego aspekt. Kiedyś, na potrzeby gry, a następnie prywatnie, dla siebie, dużo myślałem nad tym, co jest tematem opowiadania (a nie piszę co nim jest, bo każdy powinien przeczytać ten tomik i mieć z niego tyle samo przyjemności co ja) i doszedłem do podobnych, acz rozwiniętych w inną stronę wniosków. Dzisiejsze społeczeństwo nie potrafi docenić czasu, każdą jego chwilę trwoniąc na obowiązki. Nawet zarobione w ten sposób pieniądze nie kupią nam czasu, który bezpowrotnie tracimy zarabiając te "bajońskie" sumy.

"Biuro Rzeczy Znalezionych" to przyjemne, krótkie opowiadanie, które skupia się raczej na magii pewnego miejsca niż na całości fabuły. I dobrze - takie postępowanie jest absolutnie usprawiedliwione w krótkim i przystępnym opowiadaniu. Po raz kolejny autorka daje popis samokontroli pisząc zwięźle i na temat, nie wchodząc w długie i nieprzydatne dla fabuły opisy.

Jest to tomik opowiadań, więc nie będzie oceny punktowej, ale ze swojej strony bardzo polecam lekturę tej książeczki. Treści jest na jedno posiedzenie, ale zaręczam, że będzie ono bardzo przyjemne i nie zostanie uznane za czas stracony.


wtorek, 25 marca 2014

Czas Zmierzchu - Dmitry Glukhovsky

"Czas Zmierzchu" to trzecia książka tego autora, jaką czytałem, ale tym razem nie mamy do czynienia z postapokaliptyczną Moskwą, ale raczej z Moskwą przedapokaliptyczną. Temat końca świata wraca i choć przepowiednia majów wygasła wraz z rokiem 2012, nader przyjemnie czytało mi się tą powieść. Autor w ciekawy sposób połączył dwa światy poprzez osobę głównego bohatera - jedynego świadomego świadka nadchodzących wydarzeń.

Książka posiada dwie linie akcji, które przeplatają się ze sobą i wiążą w bardzo oryginalny sposób, szczególnie że oddziela je od siebie kilka stuleci. Początkowo wątek szesnastowieczny zupełnie do mnie nie przemówił i nie zaciekawił, ale wraz z biegiem powieści staje się coraz bardziej interesujący. To ważna informacja, bo w pierwszej chwili miałem ochotę odłożyć książkę, gdy tylko się na niego natknąłem. Wątek współczesny za to wciągnął mnie bardzo. Jest przyjemny i w jakiś cudowny sposób bliski, chociaż w Moskwie nigdy nie byłem.

Czytając opisy przygotowywanych przez głównego bohatera potraw, nie sposób odnieść się przy okazji do książki Łukjanienki pod tytułem "Spektrum (każdy myśliwy pragnie wiedzieć)". Przyjemne to skojarzenie, unaoczniające jak bardzo Rosjanie szanują swoją kulturę i z jakim pietyzmem i troską ją pielęgnują. Także klimat spacerów przywodzi mi na myśl Łukianienkę. W powieści można niemal poczuć chodnik pod stopami i usłyszeć stukot obcasów na bruku.

Warto zaznaczyć, że nastrój książki jest dziwny - im bardziej wydaje się uspokajać, tym dziwniejszy się staje. Nie przepadam za surrealizmem na kartach powieści, ale tutaj autorowi udało się tak wszystko skomponować, że pośród tej niesamowitości odnajdujemy coś swojego, znanego, coś co trzyma nas przed zadrukowanymi kartkami, chociaż właściwie powinniśmy od nich odejść. Nadal nie potrafię do końca ustosunkować się do "Czasu Zmierzchu". Jestem jednak zadowolony, że dane mi było z nim poobcować.

Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 7 (Poprawny, ale nie rzuca na kolana.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Bywają momenty cięższe.)
  • Akcja: 7 (Wciągająca we współczesności, gorzej z wątkiem przytoczonym.)
  • Bohaterowie: 6 (Zbyt mało o nich.)
  • Zakończenie: 8 (Niezbyt zaskakujące, ale w zasadzie zakończeń jest kilka i w całości pasują do kompozycji.)
  • Ocena Łączna: 35/50
Przeczytaj także:

niedziela, 9 marca 2014

Nowa Fantastyka 02 (377) 2014

Kolejny numer, kolejne zetknięcie się z losowo wybraną (w znaczeniu takim, że nie ja wybieram co będę czytał) twórczością polską i zagraniczną. 

Pierwszym opowiadaniem jest "Nieistotna Ofiara Profesora Prysypkina". Tekst ciekawy, choć mógłby być bogatszy. Na plus, że dobrze się czyta, a treść jest spójna. Dodatkowo - nietypowa forma i eleganckie zamknięcie. Na minus - zbytnia enigmatyczność, która osłabia w moim odczuciu działanie rewelacji, których dowiadujemy się z kart opowiadania.

Kolejnym opowiadaniem jest "Poglądomat" - krótka satyra, lekko filozofująca. Choć sama treść humoreski mnie nie zachwyciła, to muszę przyznać, że została zgrabnie skomponowana i dość dobrze się czyta. Nie jest też zbyt długa, co zapisuję na plus, bo widać, że autor nie rozwlekał swego tekstu, ale zawarł w nim to, co zawrzeć chciał i skończył, zanim zacząłby nużyć.

"Żywoty Bóstw Śmiertelnych" tematyką nawiązują do poprzedniego opowiadania, ale są lepsze, zgrabniejsze, ciekawsze i zaskakujące. Przede wszystkim jednak ma odrobinę więcej wspólnego z fantastyką niż poprzednie utwory. Chwile spędzone z tym opowiadaniem to dobry relaks.

"Dziewczę, które poszło na Sushi", to opowiadanie, którego największym atutem jest interpretacja tytułu. Poza tym pomysłem, opowiadanie jest jakby niekompletne - czytelnik cały czas ma uczucie, że nie posiada wszystkich faktów, jakby historyjka była częścią większej całości, beznamiętnie wyciętą z samego środka.

Kolejna "japońszczyzna" to "Historia Naturalna Jesieni". Tytuł dziwnie niepasujący, ale samo opowiadanie oparte na prostym pomyśle, trzyma w napięciu. Do tego ciekawa otoczka dodaje smaku. Przyjemne, zwięzłe, warte przeczytania.

"Horyzont Zdarzeń" z kolei zainteresował mnie zależnością wydarzeń od punktu widzenia, który nie jest w tym opowiadaniu jednoznaczny. Jest wręcz tak wieloznaczny, że jako czytelnik, raz czy dwa razy poczułem się zagubiony w treści. Jest to jednak ciekawie przedstawiona, budząca dreszcze historyjka z brakiem własnej tożsamości w tle. Dziwne, trochę straszne i odrobinę bez morału...

"Doskonały Dzień" za to jest świetnym opowiadaniem, które pozwoliło mi spędzić miło kilka chwil. Opisana prostym językiem wizja przyszłości, do jakiej nieuchronnie zmierzamy, dla niektórych może być spełnieniem marzeń, dla innych koszmarem. Choć skłaniam się raczej ku tej drugiej grupie, opowiadanie uważam za jedno z bardziej udanych. Warto przeczytać!

Felieton "Etyka żarcia" porusza temat o tyleż istotny co stracony. Wszyscy wiedzą, że konsumpcyjny styl życia wykończy nas i to raczej prędzej niż później, więc nie dowiemy się niczego nowego, ale oczywiście warto ludziom przypominać o tym na każdym kroku. Istnieje bowiem cień szansy, że się opamiętamy.

Ciekawym tekstem jest także "Kres zbrodniom wojennym", który porusza tematykę wykorzystania autonomicznych robotów na polu walki, ale nie jest tak jednostronny, jak mogłoby się wydawać. Wykorzystanie robotów ma bowiem złe, ale ma także dobre strony... Jedno o czym autor nie napisał - biorąc pod uwagę straty w ludziach można też pójść o krok dalej i uznać, że jeśli obie strony konfliktu używałyby takich urządzeń, to niszczyłyby się nawzajem, zatem strat w ludziach nie byłoby wcale, a konflikt uważano by za zakończony, gdyby zniszczone zostały wszystkie mechaniczne jednostki wroga.

Całość kończę felietonem Łukasza Orbitowskiego, który zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój. Tak też jest i tym razem - szczery banan na gębie od początku lektury "Jak okraść starszą panią?".

Przyznać muszę, że numer z lutego o głowę bije styczniowy i mam nadzieję, że taka tendencja utrzyma się przynajmniej do końca roku.

wtorek, 4 marca 2014

Gwiazdozbiór Kata - Rafał Dębski

Na początku wspomnę, że lekturę książki najlepiej zacząć od opowiadania pod tytułem "Dotyk Kata" tego samego autora, która jest zapisem wcześniejszych od przedstawionych w powieści wydarzeń. Opowiadanie było opublikowane w jednym z numerów "Science Fiction", ale jeśli ktoś nie ma dostępu do tego numeru, można przeczytać je tutaj. Osobiście uważam, że jest świetne i jeśli nawet nie macie zamiar czytać powieści, to z opowiadaniem warto się zapoznać!

Muszę przyznać, że główną zaletą tej opowieści jest postać głównego bohatera - moralnie złego do szpiku kości i aż szkoda, że na łamach powieści autor jednak stara się go wybielić - jako zły był ciekawszym tematem. Pozostaje jednak inteligentnym oprawcom, którego usługi są bardzo pożądane. Moralnie wątpliwy staje się coraz to mniej ciekawy - potencjał jaki drzemał w nim po przeczytaniu opowiadania zdecydowanie przygasa.

Sama akcja jednak, choć porwana (daje się z niej wydzielić wyraźne części, powiązane niewielką zaledwie niteczką fabularną), jest dość ciekawa i łatwo, szybko się czyta, co jak wiadomo jest dużym atutem. Ogólnie więc z lektury jestem zadowolony, choć opowiadanie pobudziło mój apetyt i miałem nadzieję na coś bardziej spektakularnego.

Kiedy zaczęła się końcówka książki, miałem mieszane uczucia. Ni to wiedźmin, ni ktoś kto z wiedźmina kpi... Nie wiedziałem o co tu chodzi, bo wydarzenia wydawały się wzięte z zupełnie innej, przysłowiowej, bajki. Przyznaję jednak, że zakończenie dość dobrze spaja całą historię i większości wcześniejszych wydarzeń nadaje sens. Jednak po przeczytaniu całości dochodzę do wniosku, ze lepiej oceniałbym samo opowiadanie, jako odrębną całość, niż opowiadanie wraz z powieścią (lub tylko samą powieść).

Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 8 (Nie ma się do czego przyczepić. Nie porywa, ale i żadnych błędów.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Bardzo łatwo się czyta i chętnie wraca do lektury. Około środka książki znajdują się gorsze momenty. Opowiadanie 9.)
  • Akcja: 7 (Wciągająca, miejscami porwana. Opowiadanie dostało by tutaj mocne 9.)
  • Bohaterowie: 8 (Główny bohater zasługuje na dziewiątkę. Pozostali niżej. Średnio ósemka. Opowiadanie 9.)
  • Zakończenie: 8 (Spójne, przyjemne, ciekawe. Opowiadanie z pewnością 9.)
  • Ocena Łączna: 39/50 (opowiadanie dostałoby 44 pkt)