"Czas Zmierzchu" to trzecia książka tego autora, jaką czytałem, ale tym razem nie mamy do czynienia z postapokaliptyczną Moskwą, ale raczej z Moskwą przedapokaliptyczną. Temat końca świata wraca i choć przepowiednia majów wygasła wraz z rokiem 2012, nader przyjemnie czytało mi się tą powieść. Autor w ciekawy sposób połączył dwa światy poprzez osobę głównego bohatera - jedynego świadomego świadka nadchodzących wydarzeń.
Książka posiada dwie linie akcji, które przeplatają się ze sobą i wiążą w bardzo oryginalny sposób, szczególnie że oddziela je od siebie kilka stuleci. Początkowo wątek szesnastowieczny zupełnie do mnie nie przemówił i nie zaciekawił, ale wraz z biegiem powieści staje się coraz bardziej interesujący. To ważna informacja, bo w pierwszej chwili miałem ochotę odłożyć książkę, gdy tylko się na niego natknąłem. Wątek współczesny za to wciągnął mnie bardzo. Jest przyjemny i w jakiś cudowny sposób bliski, chociaż w Moskwie nigdy nie byłem.
Czytając opisy przygotowywanych przez głównego bohatera potraw, nie sposób odnieść się przy okazji do książki Łukjanienki pod tytułem "Spektrum (każdy myśliwy pragnie wiedzieć)". Przyjemne to skojarzenie, unaoczniające jak bardzo Rosjanie szanują swoją kulturę i z jakim pietyzmem i troską ją pielęgnują. Także klimat spacerów przywodzi mi na myśl Łukianienkę. W powieści można niemal poczuć chodnik pod stopami i usłyszeć stukot obcasów na bruku.
Warto zaznaczyć, że nastrój książki jest dziwny - im bardziej wydaje się uspokajać, tym dziwniejszy się staje. Nie przepadam za surrealizmem na kartach powieści, ale tutaj autorowi udało się tak wszystko skomponować, że pośród tej niesamowitości odnajdujemy coś swojego, znanego, coś co trzyma nas przed zadrukowanymi kartkami, chociaż właściwie powinniśmy od nich odejść. Nadal nie potrafię do końca ustosunkować się do "Czasu Zmierzchu". Jestem jednak zadowolony, że dane mi było z nim poobcować.
Warto zaznaczyć, że nastrój książki jest dziwny - im bardziej wydaje się uspokajać, tym dziwniejszy się staje. Nie przepadam za surrealizmem na kartach powieści, ale tutaj autorowi udało się tak wszystko skomponować, że pośród tej niesamowitości odnajdujemy coś swojego, znanego, coś co trzyma nas przed zadrukowanymi kartkami, chociaż właściwie powinniśmy od nich odejść. Nadal nie potrafię do końca ustosunkować się do "Czasu Zmierzchu". Jestem jednak zadowolony, że dane mi było z nim poobcować.
Oceny (legenda tutaj):
- Kunszt: 7 (Poprawny, ale nie rzuca na kolana.)
- Lekkość Pióra: 7 (Bywają momenty cięższe.)
- Akcja: 7 (Wciągająca we współczesności, gorzej z wątkiem przytoczonym.)
- Bohaterowie: 6 (Zbyt mało o nich.)
- Zakończenie: 8 (Niezbyt zaskakujące, ale w zasadzie zakończeń jest kilka i w całości pasują do kompozycji.)
- Ocena Łączna: 35/50
Przeczytaj także:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz