środa, 22 kwietnia 2015

Fan Fiction, Nowe formy opowieści - Lidia Gąsowska

Niedawno wpadła mi w ręce publikacja z dziedziny teorii literatury, która poszerzyła moje horyzonty. Przede wszystkim okazuje się, że teoria literatury nie dotyczy tylko tej literatury omawianej w szkole, która jest ogólnie uznana i sklasyfikowana jako "wszystko co dobre". Teoria literatury obejmuje także szeroko rozumianą fantastykę (która w szkole, przez wielu nauczycieli była lekceważona), a także wykracza poza świat "uznanej" literatury. Ja bowiem wcześniej nie uznawałem twórczości Fan Fiction za coś, co można by sklasyfikować, podzielić, ustawić i opisać, a jednak... 

Okazało się jednocześnie, że FanFik nie ogranicza się jedynie do twórczości literackiej. To nie tylko opowiadania, niejako dopisywane do istniejących "uznanych" dzieł, ale także od groma innych form, poczynając od tych quasi literackich (memy, notki, pamiętniki) aż do mających z literaturą mniej wspólnego (stroje, filmiki, teledyski). 

W pierwszej części książki Pani Gąsowskiej, dowiadujemy się sporo na temat cyberprzestrzeni, możliwości tworzenia dzieł interaktywnych, dostępnych dla każdego i stwarzających możliwości dalszej ich obróbki i nadinterpretacji. To spora zmiana w stosunku do początków piśmiennictwa, gdzie pisać mogli tylko wybrani, a czytali nieliczni. Ponadto, dzięki upowszechnieniu czytelnictwa odchodzimy od przeświadczenia, że pisać należy jedynie o czymś ważnym, a sam proces pisania (na przykład opowiadań) stał się przyjemnością niemal równie dostępną jak czytanie. Akt tworzenia zjednał się z aktem konsumpcji, a "kanon literatury" uległ lekkiemu rozmyciu.

Już samo istnienie niniejszego bloga, na którym umieszczam tę oto recenzję sprawia, że uczestniczę w cybersferze. Przecież nie jestem uznanym autorytetem w dziedzinie literatury, a jedynie czytelnikiem, który czyta na tyle dużo, by potrafić wyrobić sobie zdanie o przeczytanym utworze. Ale to właśnie atut dzisiejszego świata. Czytelników nie interesuje opinia "specjalisty", tylko właśnie zwykłego, jak oni, czytelnika, który odbiera tekst podobnie jak oni sami. Taka opinia ma dla nich większą wartość, bo jest miarodajna.

W dalszej części książki, autorka przybliża czytelnikowi istnienie Fan Fiction w sposób bezpośredni, klasyfikując go, podając liczne przykłady i omawiając każdy dokładnie. Przyznaję, że użyty język miejscami nie jest przystępny i prędkość czytania oraz przyswajania tekstu bardzo spada, ale ogólne przesłanie jednak przedziera się przez meandry mądrych słów i setki przypisów. Pada tutaj także kilka bardzo trafnych porównań - na przykład, że tworzenie Fan Fiction jest jak robienie notatek na marginesie książki - teraz ktokolwiek będzie ją czytał, będzie miał też przed nosem te właśnie notatki. Moim zdaniem, to może nie rozwinąć powieści, a nawet ją zniszczyć. Przecież jeśli autor (rozmyślnie czy nie) pozostawił miejsce na domysły, dywagacje, własny punkt widzenia, to narzucenie tylko jednego, choćby i najbardziej prawdopodobnego rozwiązania pozbawia czytelnika możliwości odkrycia czegoś samemu. Och - oczywiście nie musimy czytać Fan Fiction i po problemie - możemy mieć dostęp do "oryginalnego" (czy też pierwotnego, bo każdy FanFik może być oryginalny) dzieła. Z czasem jednak może się okazać, że już nie potrafimy wskazać, które dzieło było pierwotne, a niektóre FanFiki mogą mieć dużą wartość ze względu na profesjonalizm ich twórców, przez co same mogą trafić do kanonu. Nie zapoznając się z nimi, możemy więc coś stracić. A jednak wiemy, że ilość nie idzie w parze z jakością. Wie o tym każdy, kto ze zwykłego aparatu kliszowego przerzucił się na cyfrówkę. Kiedyś do każdego zdjęcia przywiązywaliśmy wagę. Starannie pozowaliśmy, pięć razy mierzyliśmy obiektywem, kadrowaliśmy. Teraz po prostu cykamy, bez zastanowienia, wszystko jak leci. Problem w tym, że znikomy odsetek tych zdjęć przedstawiać będzie jakąkolwiek wartość dla samego fotografującego. Do rangi "dobrego zdjęcia" nie będzie pretendować zgoła żadne. Wystarczy przejrzeć galerie zdjęć użytkowników na portalach społecznościowych, by odkryć, że większość z tych zdjęć zwyczajnie nam się nie podoba i dopiero gdy znajdziemy jakieś w temacie, który nas interesuje, zatrzymamy się chwilę dłużej. Tak samo jest z Fan Fiction - znakomita większość tekstów nie ma rangi "dzieł literackich" i jest czytana tylko przez wąskie (w rozumieniu globalnym może ono nie wydawać się wąskie) grono ludzi zainteresowanych konkretnym zagadnieniem, ale przez nikogo spoza grupy. Grafomania istniała oczywiście zawsze, ale obecnie, wolność i łatwość publikacji sprawiły, że ich dzieła dostępne są wszędzie i nie ma innej metody na ich odłowienie jak lektura (czy to samych dzieł czy komentarzy pod nimi). Okazuje się jednocześnie, że nie ma w tym nic złego - przecież mając dostęp do rzeczy dobrych i kiepskich sami mamy szansę wyrobić sobie gust. Szkoda jedynie, że istnieją jednostki tak zamknięte na świat zewnętrzny i zafiksowane na jednym temacie, że zaczynają "tworzyć" po przeczytaniu jednej książki (lub cyklu), nie znając niczego innego. Tylko ktoś wybitny potrafiłby stworzyć coś wartościowego bazując na tak małej ilości "materiału wsadowego".

W książce poruszony jest także fenomen "recyclingu dzieła" oraz nadania mu drugiego życia. Ktoś, kto czyta pierwotne dzieło, może czerpać z niego inspirację w sposób bardziej bezpośredni - od razu dając upust swoim pomysłom. W ten sposób może powstać cokolwiek - opowiadanie, obrazek z podpisem, teledysk muzyczny, który pozwoli spojrzeć na pierwotne dzieło pod nowym kątem, z jakiegoś powodu zainteresuje nim kogoś, kto wcześniej nie był zainteresowany lekturą. Z uwagi na mnogość pozycji wydawniczych, nikt nie jest już w stanie przeczytać wszystkiego (czy choćby "kanonu"), a więc uznane autorytety w dziedzinie literatury także będą mieć braki. A im więcej przeczyta "ekspert", tym bardziej oddali się od zwykłego czytelnika, a zatem jego opinia choć mająca solidniejsze podstawy, nie będzie miarodajna dla kogoś, kto czyta mniej. Poza tym, czas płynie i mimo, że obecnie czujemy, że "Mitologia Grecka" to dzieło poważne, mieszczące się w pojęciu "klasyki", a popularna trylogia (tak, wiem, że tak naprawdę tomów jest sześć) Tolkiena już nie, to za jakiś czas traktować je będziemy na równi "klasycznie" i na równi czerpać z nich będziemy przypowieści i archetypy bohaterów.

Co ciekawe, publikacja, poza licznymi przykładami błędów popełnianych przez autorów, zawiera także garść porad, układających się w krótki poradnik, mówiący jak pisać fan fiction. Wskazówki w nim zawarte przydadzą się każdemu młodemu autorowi, który ma ambicje pisać opowiadania, gdyż nie wszystkie tyczą się wyłącznie pisania fanowskiego. Wiele z nich jest ogólnymi i celnymi radami dla początkujących pisarzy.

Dużo się dowiedziałem i każdego, kto interesuje się literaturą (a w szczególności literaturą popularną) i nie stroni od czytania, mogę zachęcić do lektury, gdyż nawet pomimo natłoku pojęć, miejscowych niejasności, setek przypisów i licznych powtórzeń (kilka razy formułowana jest ta sama myśl, nowymi słowami), pozycja ta pozwala wyrobić sobie pogląd na temat współczesnego odbioru literatury i wariacji z nią związanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz