czwartek, 18 kwietnia 2013

Pierwsza Spowiedniczka - Terry Goodkind

Najnowszy tom cyklu "Miecz Prawdy" opowiada o czasach, które w poprzednich tomach przytaczane były w formie legendy. O dziwo tom ten jest bardzo ciekawy. Przyjemnie przeczytać o tym, o czym mowa była we wszystkich tomach i w końcu dowiedzieć się jak wyglądały czasy gdy powstały spowiedniczki, miecz prawdy, klucz do Szkatuł Ordena czy Księga Opisania Mroku (lub Mroków). Miło zapoznać się z Magdą Searus, Barracusem czy Merritem. Ciekawostką jest to, że w zasadzie przez cały czas trwania cyklu czytelnik znał te dzieje, ale dopiero w tym tomie dowiadujemy się co wydarzyło się faktycznie. 

Pod względem stylu tom ten nie odbiega od reszty cyklu i można wyczuć, że autor nadal jest w formie. Obawiałem się tego aspektu, bo poprzedni tom - "Wróżebna Machina" - znacząco odbiegał od reszty. Nie w dobry sposób. "Pierwsza Spowiedniczka" jest zdecydowanie lepsza i nie zawiedzie wiernych czytelników. Niestety wiele traci na opisie bohaterów - są przewidywalni od początku do końca i nie niosą ze sobą żadnej historii. Poza może 3-4 osobami cała reszta (szczególnie czarodzieje) to klony nie wyróżniające się niczym szczególnym.  


Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 7 (Miło się to czyta, ale jestem już trochę zmęczony cyklem.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Trudno się oderwać, chociaż zmęczenie cyklem daje znać o sobie.)
  • Akcja: 7 (W części zaskakująca - o dziwo, bo przecież historia powinna być znana. Jak na prequel to bardzo wysoka ocena.)
  • Bohaterowie: 3 (Zdecydowanie zbyt jednowymiarowe. Dobrzy są dobrzy, źli są źli. Żadnego zaskoczenia - szkoda, że postaci aż tak przewidywalne i papierowe. To pasowało do legendy, ale przy opisie rzeczywistych wydarzeń ktokolwiek powinien być wątpliwy.)
  • Zakończenie: 7 (Poprawne, lekki element zaskoczenia.)
  • Ocena Łączna: 32/50
Ocena jednakowa jak "Wróżebnej Machiny" odzwierciedla obecny poziom tego cyklu. "Miecz Prawdy" stał się za długi, a to potrafi zmęczyć nawet sympatyzującego czytelnika.

2 komentarze:

  1. Przyznam, iż próbowałem kiedyś przebrnąć przez jedną z ksiąg Goodkinda (już nie pamiętam którą, niestety) i właśnie chyba z powodu wspomnianego przez Ciebie "spłycania" bohaterów, musiałem przyznać się samemu sobie do porażki i zarzucić dalsze czytanie, uznając je za bezcelowe.

    Pamiętam też, że nie lubiłem u Goodkind'a tego, iż często sam musiałem odpowiadać sobie na pytanie: "ale po co on w zasadzie postąpił teraz tak, a nie inaczej?" w sytuacji, w której nie sposób doszukać się żadnego logicznego wyjaśnienia zachowania danej postaci.

    Poza tym, fakt, zgadzam się z Tobą w ostatnim zdaniu Twojej recenzji - ten cykl jest długi. Zbyt długi.

    Pozdrawiam,
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebrnięcie przez "Jedną z..." mija się z celem, głównie dlatego, że ten cykl trzeba czytać po kolei. Pierwsze pięć tomów jest wspaniałe - tam też są lepsze opisy bohaterów, którzy nie są tak jednowymiarowi. Niestety później wchodzi polityka (co nie jest jeszcze złe) i bohaterowie robią się coraz bardziej przewidywalni.

      Do "Spowiedniczki" cykl się broni. Później wyszły jak dotąd tylko dwa tomy, więc niby nie powinno się jeszcze sądzić, czy kontynuacja nie ma sensu, jednak przeczytałem cały cykl i te dwa ostatnie znacząco odbiegają. Myślę, że niestety w grę wchodzi już komercja, jechanie na opinii i pisanie dla kasy, bo sympatycy kupią. Szkoda, bo rujnuje sobie opinię i coraz trudniej będzie przekonać kogokolwiek, że pierwsze tomy to wartościowe, pełne fantasy. Szczególnie, że istniejący serial mocno spłyca fabułę (jeśli w ogóle można mówić o tym, że ma on związek fabularny z książką). Kto obejrzał serial nie sięgnie po książkę. Kto pozna opinię tych, którzy czytali ostatnie tomy - też raczej nie. A gdyby skończył na "Spowiedniczce" wszystko trzymałoby się kupy i byłoby to dzieło kompletne.

      Usuń