wtorek, 12 stycznia 2016

Do światła, W mrok, Za horyzont - Andriej Diakow



Powieści z uniwersum Metro 2033 czytuję z przyjemnością, ale zauważam spore różnice jakościowe pomiędzy nimi. Trylogia Diakowa była naturalną w moim przypadku kontynuacją, po przeczytaniu "Pitera". Rzecz bowiem dzieje się w tej samej lokacji - Petersburskim Metrze. Przyznaję, że nie mogłem się doczekać tej lektury, a jednocześnie przystępowałem do niej z pewną niepewnością - czy nie zawiodę się tym razem.

"Do światła" jest pierwszym tomem trylogii, a jednocześnie pierwszą powieścią autora, który wcześniej pisywał opowiadania fanowskie, związane z uniwersum. Ciekaw byłem jak wyglądał debiut i muszę przyznać, że pomimo nienadprzeciętnego stylu, olbrzymia zaletą książki jest wartka, spójna akcja. Co prawda przez to, ze czytelnik w jednej chwili poznaje kilku bohaterów powieści sprawia, że nie są oni indywidualni, ale stanowią "tłum" - jakby jedną postać. Z tego powodu ciężko jest ich polubić i w jakiś sposób związać z nimi. Ale z drugiej strony, jest się z kim utożsamiać i czyimi losami się przejmować, więc nie brakuje tego aż tak bardzo. Inną sprawą są średniej jakości opisy miejsc - często trudno wyobrazić sobie daną lokację, odległości pomiędzy odwiedzanymi miejscami czy szczegóły terenu czy otoczenia. Jest to zarazem ten sam zarzut jaki miałem do pierwszego tomu, od którego wszystko się zaczęło - do "Metra 2033". Problem zanikał w "Metrze 2034".

"W mrok", jak sam autor przyznaje, jest dużo dojrzalsze. I rzeczywiście - nawet przedstawione wydarzenia z jednej strony wynikają z poprzedniego tomu, z drugiej stanowią bardzo spójną (chyba najbardziej z przeczytanych dotychczas tomów, dotyczących tego uniwersum) całość. Jest zagadka, niemal kryminalna, liczne zwroty akcji, rozdziały i połączenia oraz fascynujące sploty wydarzeń. Jeśli poprzedni tom był wprawką, to teraz autor rozwinął skrzydła. Wprowadzone postacie są już mniej czarno-białe i mają na sobie więcej "mięsa", opisy są wyrazistsze i bardziej bogate w szczegóły, a historia na prawdę dobra i wykorzystująca potencjał uniwersum.

"Za horyzont" to trzeci tom trylogii. Mam wrażenie, że nie był planowany w trakcie powstawania dwóch pierwszych tomów, gdyż pomimo iż są w nim nawiązania do poprzedzających wydarzeń, to wcześniej nic nie wskazywało na dalszy ciąg. Jest to jednocześnie tom, który wymyka się konwencji cyklu, ale jednocześnie jest napisany z największym rozmachem. Tutaj też jesteśmy już zżyci z bohaterami trylogii i ich losy przeżywamy bardziej aniżeli w poprzednich tomach. Odnoszę wrażenie, że i dzieje się więcej (ale zmiana konwencji stworzyła wiele nowych możliwości). Minusem jest to, że istnieją wątki niewykorzystane i jakby niedomknięte, a to powoduje niedosyt.

Ogólnie z czytania całości miałem dużo frajdy, a lektura nie dłużyła się, dlatego z przyjemnością polecam cały cykl, może bez ostatniego epilogu, który jest zbędny.

Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 7 (Nic niezwykłego, ale solidna robota i sporo nawiązań do obecnej rzeczywistości.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Pierwsze dwa tomy oceniam na słabą ósemkę, a ostatni to niemal dziewiątka.)
  • Akcja: 8 (Przemyślana akcja, szczególnie w drugim tomie oraz ciekawe wydarzenia w całej trylogii.)
  • Bohaterowie: 8 (Pierwszy tom to najwyżej siedem, ale mocna dziewiątka za tom trzeci)
  • Zakończenie: 9 (Niepotrzebny ostatni epilog, który autor umieścił chyba nieco na siłę, by formą przypominać poprzednie tomy, oraz średnio potrzebny motyw ostatniej osady.)
  • Ocena Łączna: 40/50

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz