sobota, 5 listopada 2022

Tato - William Wharton

Powieść ta została wydana w 1981 roku (w Polsce w 1989), co znaczy, że jest moją rówieśniczką. Jest to wzruszająca historia o potrzebie radości życia, odwadze, miłości i spełnianiu marzeń (bądź ich nie spełnianiu). Jednocześnie jest to opowieść o strachu, wstydzie i ograniczeniach, jakie z ich powodu sobie narzucamy. Zderzenie dwóch światów, tak bliskich sobie a jednocześnie tak odległych może być bardzo niebezpieczne i prowadzić do niespodziewanych rezultatów. To piękna powieść.

Saga rodzinna, pokazująca trzy pokolenia rodziny Tremontów - dziadka, ojca i syna. Każdy z nich ma inny system wartości, wynikający z przeżyć i doświadczeń. A jednak dbają o siebie nawzajem i uczą się koegzystować, gdy przychodzi potrzeba. Książka jest ponadczasowym studium relacji rodzinnych i z jednej strony ukazuje jak powinny one wyglądać, a z drugiej jak faktycznie wyglądają. Tu każdy znajdzie coś "o sobie".

Bardzo poruszająca jest warstwa miłości małżeńskiej - tej w której chcemy dla partnera jak najlepiej i tej wypaczonej, kiedy chcemy by partner był tylko dla nas. Jak bardzo potrafimy tłumić i ograniczać najbliższą nam osobę, nawet kiedy ona chce nam tylko dać lepsze życie, lepszy świat. Nawet, kiedy nie chcemy źle. Nigdy nie jest za późno, żeby się zmienić, chociaż czasem praca, którą musimy wykonać jest poza nasze siły.

Ta książka to ponadczasowa klasyka, która będzie się stawać klasyką nawet dla przyszłych pokoleń (parafraza z recenzji Philadelphia Inquirer, jakże trafna).

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Staranny.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Bardzo przyjemnie się czyta.)
  • Akcja: 9 (Bardzo interesująca.)
  • Bohaterowie: 9 (Idealni do tej opowieści i w idealnym tempie przedstawiani czytelnikowi.)
  • Zakończenie: 8 (Spodziewane, ale to niczego mu nie ujmuje.)
  • Ocena Łączna: 43/50

poniedziałek, 17 października 2022

trylogia Pierwsze prawo - Joe Abercrombie

Cykl "Pierwsze Prawo" pojawia się na tylu listach "najlepszych powieści fantasy" w internecie, że trudno ten fakt zignorować i było tylko kwestią czasu kiedy sięgnę po niego, by samemu przekonać się o co tyle hałasu. Przeczytałem i już rozumiem. Ale w trakcie lektury nic nie było oczywiste...

Samo ostrze (lub "Ostrze" w nowym wydaniu)


Pierwsze Prawo Joe Abercrombie
Pierwszy tom to ten, w którym zwykle poznajemy bohaterów. Tak jest i tutaj. Postacie wprowadzane są na scenę kolejno i od razu czujemy, że są one mocno zakorzenione w świecie. Mają swoją historię i swoje sprawy i już od pierwszego zdania mamy poczucie, że obserwujemy je w środku jakiejś czynności. Nie czekają w karczmie na początek opowieści, ale są zajęte swoimi sprawami. 

Co ciekawe bohaterów powieści nie poznajemy "po drodze" (spotykane przez jedną z postaci, czy powiązane jakimś wydarzeniem), ale rozstrzelone po całym świecie. W dodatku absolutnie nic ich nie łączy. Bardzo wiele odrębnych historii - interesujących, ale trudno uwierzyć w to, że możliwych do połączenia w jedną.

To, co bardzo przeszkadzało mi w zagłębieniu się w emocje i zżycie z książką, to brak znajomości intencji działań bohaterów. Nie potrafiłem powiedzieć, czy zbliżają się do celu, czy też od niego oddalają, ani choćby co będzie sukcesem, a co porażką. Życiowo, ale w jakiś sposób niewygodnie. Nie mogąc kibicować bohaterom stałem się mimowolnie pasażerem, który chłonął tylko krajobraz za oknem. 

Nim zawisną na szubienicy (Nim zawisną)


Pierwsze Prawo Joe Abercrombie
Historia się w końcu zawiązała i na kartach powieści powoli zaczynają się pojawiać wskazówki dotyczące tego "po co to wszystko". Co ciekawe, przestało mi przeszkadzać "bycie pasażerem", ponieważ wokół bohaterów tyle się dzieje, że nie można się nudzić. Nie można także nie docenić tego, jak bardzo różnorodne są te historie, jak odmienne są charaktery poszczególnych postaci - widać to zarówno w sposobie narracji (każdy rozdział pisany jest z punktu widzenia jednej, konkretnej postaci), w dialogach (zarówno w ich treści jak i formie - to co Glokta myśli zanim się wypowie potrafi rozbawić lub przyprawić o ciarki) a także w tym, na czym skoncentrowane są opisy (walka, polityka, wędrówka, stosunki międzyludzkie).

Ostateczny Argument Królów (Ostateczny Argument)


Pierwsze Prawo Joe Abercrombie
Powieść nabrała rozmachu. Opisy epickich bitew, pojedynków, obraz potężnych zaklęć i artefaktów a nade wszystko niespodziewane zwroty akcji przyprawiają o zawroty głowy. Z kilku małych historii wyłoniła się ta wielka. Bohaterowie nadal mają swoje dążenia i cele, ale wszyscy uczestniczą w opowieści głównego wątku i nikt nie jest zbędny. Wszystko zazębiło się ze sobą w sposób idealny. Ten tom pokazuje wielkość całej trylogii.

Jestem wprost zachwycony złożonością postaci. Tu nie ma podziału na dobrych i złych - każdy ma zestaw cech, dobre i złe strony i nie da się go jednoznacznie przypasować. Źli miewają dobre intencje, właściwe uzasadnienia swego postępowania i sytuacje, w których pojawiają się przebłysku pozytywnych zachowań. Dobrzy mają obrzydliwe wady i tajemnice, które czasem okazują się tak wielkie, że całkowicie zmieniają nasze postrzeganie tych postaci. Chyba nigdy jeszcze nie spotkałem się z tak idealną budową bohaterów.

Trylogia Pierwsze Prawo to cykl, który każdy wielbiciel fantasy powinien przeczytać. Warto jednak wiedzieć, że jest to powieść dla dorosłych, a nie dla młodzieży. W dodatku raczej dla wyrobionego czytelnika, który docenia niuanse, a nie dla kogoś, kto pragnie jedynie nieskomplikowanej rozrywki, relaksu z książką w ręku. Ta powieść przenika głęboko i angażuje czytelnika.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 9 (Nie da się nie docenić.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Bywało różnie, szczególnie w pierwszym tomie.)
  • Akcja: 7 (W pierwszym tomie nie wiemy dokąd zmierza.)
  • Bohaterowie: 10 (Nigdy nie spotkałem się z taką ich ilością, która idzie w parze z jakością.)
  • Zakończenie: 9 (Mocne i dopracowane.)
  • Ocena Łączna: 42/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

piątek, 29 lipca 2022

Al - William Wharton

Kontynuacja "Ptaśka" rozwiewa kilka wątpliwości, ale i usuwa możliwość interpretacji tamtej powieści. Właściwie trochę żałuję, że przeczytałem tę książkę, bo wyjaśnienia usuwają magię poprzedniej ksiązki. W dodatku co to za historia, w której wszystko się udaje, a plan jest realizowany? Zawirowania przedstawione w książce są niewielkie, a zwroty akcji można policzyć na palcach jednej ręki.

Plusy? A jakże - są. Tak jak i poprzednią, także tę powieść czyta się z ogromną łatwością a same słowa, zdania i paragrafy sprawiają przyjemność. Szkoda, że ta przyjemność nie jest czerpana równomiernie z warstwy fabularnej, w której mamy po prostu zwykły opis równomiernych postępów, jakie czyni nasz bohater.

Wyobrażam sobie, że książkę można koniec końców interpretować analogicznie do Ptaśka - takie podejście ma bardzo dużo sensu i wydaje mi się być mocno sugerowane przez autora. To odrobinę poprawia odbiór, ale tylko odrobinę.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Jest w porządku.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Trudno się oderwać.)
  • Akcja: 4 (Niewiele się dzieje.)
  • Bohaterowie: 6 (Nic szczególnego.)
  • Zakończenie: 6 (Nijakie, ale pozostawiające możliwość interpretacji.)
  • Ocena Łączna: 31/50

środa, 20 lipca 2022

Reklama

sobota, 16 lipca 2022

Ptasiek - William Wharton

"Ptasiek" to książka, która w mojej świadomości zaistniała w zamierzchłych czasach, kiedy zapanowało jakieś szaleństwo na jej punkcie. Dobrze pamiętam, że kiedyś "Ptasiek" był na ustach wszystkich. Obecnie szukałem książek obyczajowych, więc sięgnąłem po tę pozycję - szczęśliwym trafem znajdowała się na półce. Przeczytałem i przez 80% powieści byłem zachwycony. Zawiodła mnie końcówka.

Książka opowiada o przyjaźni pomiędzy dwoma chłopcami w dość ubogiej dzielnicy. Początkowo łączy ich pasja do hodowli gołębi i choć w pewnym momencie okazuje się, że są od siebie zupełnie różni, mają odmienne cele, a nawet zainteresowanie ptakami ma u każdego z nich odmienne podłoże, to jednak nadal pozostają ważnymi dla siebie nawzajem postaciami.

Mistrzostwa pióra autora dowodzi fakt, że ja, kompletnie nie zainteresowany tematem, z wypiekami na twarzy czytałem szczegółowe opisy dotyczące hodowli kanarków, łącznie z naprawdę dokładnymi detalami, oraz przemyśleniami bohatera na ten temat. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo autor wciągnął mnie w temat, poczułem się uwiedziony.

Jedyne, co mnie nie zachwyciło to końcówka. Rozmowa między dwoma przyjaciółmi opisana jest co prawda w sposób realistyczny (ileż ja takich rozmów...), ale samo zwieńczenie wydarzeń wydało mi się zbyt trywialne. Prawdopodobnie własnie o to chodziło, a jednak poczułem się zawiedziony (tym bardziej po tym, jak autor uwiódł mnie wbrew mojej woli). Czas spędzony na lekturze z pewnością jednak nie jest czasem straconym. 

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Dopracowany.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Przyciąga.)
  • Akcja: 8 (Wciągająca mimo woli.)
  • Bohaterowie: 8 (Interesujący i ciekawie opisani)
  • Zakończenie: 5 (Nie bardzo mi się podobało i nie pasowało mi do reszty powieści.)
  • Ocena Łączna: 38/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

sobota, 9 lipca 2022

Księga jesiennych demonów - Jarosław Grzędowicz

Mroczna opowieść, zawierająca w sobie pięć opowiadań z pogranicza fantasy i horroru. I wcale nie chodzi o "demony" sensu stricto, ale o te wszystkie niewyjaśnione sprawy, które wypieramy z naszego umysłu, oraz "demony", które tkwią w nas samych i w otaczającym nas, niezrozumiałym świecie. Żądza pieniędzy, sławy, władzy, wiedzy, miłości...

Opowiadania zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie, chociaż w większości przypadków ich zakończenia nie przypadły mi do gustu. Zdumiony jestem jednak, jak różne były - pomimo zebrania w jeden tom i nadaniu im pewnej ciągłości, różniły się stylem, opowiedziane były w różny sposób i sprawiały wrażenie, jakby ich autorem nie był jeden człowiek. Zagłębiałem się w słowa narracji, dawałem się wciągnąć w opowiadane historie - tego właśnie szukam w literaturze. 

Przy okazji wspomnę, że nie jest to literatura trudna. Jest raczej przystępna i chociaż treść nie jest w żaden sposób optymistyczna czy pogodna, to lektura daje dużo przyjemności. Dodam także, że zaczynając czytać nie wiedziałem, że jest to zbiór opowiadań i mimo, że miałem ochotę na powieść, miałem tonę frajdy!

piątek, 1 lipca 2022

Podsumowanie I połowy roku 2022

Wracamy do "tradycji" półrocznych podsumowań. A to dlatego, że jest co podsumowywać - kilka pozycji przypadło mi do gustu, kilka oceniłem i sporo z nich otrzymało oceny punktowe (choć wiele pozostało bez ocen). Przyznaję, że nadal zbyt wiele książek odłożyłem, gdyż nie przypadły mi do gustu (między innymi po raz kolejny podjąłem próbę przeczytania Lema, ale to nadal nie dla mnie). 

W dalszym ciągu mniej więcej połowę książek czytam na moim PocketBook Touch Lux 4. Jeśli czytasz więcej niż trzy książki rocznie, to polecam to urządzenie. Być może nie będzie to oszczędność w sensie finansowym, ale miejsce na półkach, komfort i wygoda podczas podróży (nawet w drodze do pracy) wynagradzają cenę, a podświetlenie to miły dodatek, jeśli lubisz czytać wieczorem.

Przechodząc do podsumowania, w minionym półroczu przeczytałem 18 tomów (celowałem w 20, ale czytam dla przyjemności, a nie na akord, a w dodatku ile bym nie przeczytał, zawsze chcę więcej). Pozycji na blogu pojawiło się jedynie 12, gdyż pozostałe stanowiły część cyklu. 7 z nich dostało ocenę punktową - nie jest to może wiele, ale pomyślałem, że podsumowanie dobrze mi zrobi (choćby po to, by zorientować się co już za mną). A oto wyniki:


Jak widać trzy pozycje otrzymały ocenę 39 punktów. W podsumowaniu półrocza nie muszę jednak wybierać jednej z nich, zatem pozostają trzy, które widzicie na górze tabelki. 

W kategorii Kunszt Literacki ocenę 8 punktów otrzymały 4 pozycje:
W kategorii Lekkość Pióra, czyli jaka jest czytalność i jak trudno się od niej oderwać, wygrał "Ostatni Śnieg" z pełną dziesiątką.

Kategoria Akcja to znów cztery ósemki. 
Na koniec lekka konsternacja. W kategorii Zakończenie, wszystkie książki, które dostały ocenę punktową otrzymały ode mnie siódemki. Zastanawiam się, czy to rzeczywiste oceny, czy też aż tak małą wage przywiązałem do tej kategorii. Wydaje mi się jednak, że żadne z zakończeń nie wydało mi się wyjątkowe i siódemki wynikają właśnie z tego faktu. 

Pamiętajcie, że nigdy nie jest zbyt późno, by zacząć czytać. Sięgajcie więc po książki i czytajcie. Miłych wakacji.

Wasz Bler

środa, 29 czerwca 2022

Ostatni Śnieg - Rafał Pacześ

Książka, którą tylko stand-uper mógłby napisać. Ktoś, kto widział ten świat od podszewki, kto wie jak to wygląda "od kuchni". Już samo to sprawia, że ta powieść jest interesująca. 

Osobiście bardzo lubię poczucie humoru Rafała Paczesia, a jego występy należą do najlepszych w kraju (z czym zdaje się zgadzać opinia publiczna, skoro sam sprzedał Spodek i ma własny program w TV). Nie zdziwi więc to, że podobała mi się jego druga powieść. Pracując ze słowem autor nabrał wprawy, co widać w sprawnie poprowadzonej fabule i gładkich zdaniach. Dawno żadna książka nie odprężyła mnie tak bardzo, jak "Ostatni Śnieg".

Owszem - nie łudzę się i nie udaję, że to przełomowe dzieło, że styl jest niesamowity, czy historia porywająca. Jest to literatura rozrywkowa, którą świetnie się czyta i trudno się od niej oderwać. Osobiście przeczytałem w dwa dni, bo z żalem odłożyłem w środku nocy - z rozsądku. Jest to z pewnością powieść, którą można polecić każdemu, bo nie trzeba być koneserem ani specjalistą w jakiejś konkretnej dziedzinie, czy nawet lubić konkretnego typu książek - to utwór, który relaksuje i daje przyjemność z czytania (może nawet warto by go polecić ludziom, którzy mało czytają, bo nie jest wymagający). 

Jeżeli jednak spodziewacie się wesołej historyjki, jakimi raczy nas autor w trakcie swoich występów, to będziecie zawiedzeni. To nie jest książka tego typu (podobnie jak poprzednia). Opowieść ma raczej gorzki smak, pomimo zabawniejszych momentów. 

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Przyzwoity, przystępny.)
  • Lekkość Pióra: 10 (Czyta się sama.)
  • Akcja: 7 (Wiarygodna.)
  • Bohaterowie: 7 (Rozpoznawalni.)
  • Zakończenie: 7 (Spodziewane, ale to wcale nie zarzut.)
  • Ocena Łączna: 37/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

wtorek, 28 czerwca 2022

Hyperion - Dan Simmons

Jest to trudna dla mnie powieść o tyle, że mając poczucie obcowania z czymś "wielkim", przez cały czas zadawałem sobie pytanie, czy jestem na to gotowy? Książka bardzo mi się podobała... do pewnego momentu. Nie mogę jednak jednoznacznie stwierdzić, że była to lekka i łatwa podróż.

Hyperion to planeta, ale jednocześnie poemat Johna Keatsa - twórcy jak najbardziej realnego, żyjącego w naszym świecie. To właśnie dzieło (niedokończone) stało się inspiracją, kanwą na której Dan Simmons oparł swoją powieść. Niestety, jako osoba która wybitnie nie rozumie poezji, nie jestem w stanie ocenić ilości ani jakości pracy, jaka musiała zostać wykonana.

Sama powieść opowiada o pielgrzymce do tajemniczego miejsca na planecie Hyperion, pozostającej we władaniu straszliwych i potężnych sił. To w jaki sposób te siły działają, co powołuje je do życia, czym się kierują i do czego dążą - tego częściowo dowiadujemy się z opowieści, które podczas podróży snują poszczególni pielgrzymi. Ich opowieści zdają się łączyć, uchylając rąbka tajemnicy. Siła powieści polega jednak na tym, że czytelnik ma możliwość interpretowania poszczególnych historii i wyciągania z nich własnych wniosków, gdyż wiele rzeczy nie jest powiedziane wprost - podobnie jak w poezji. We mnie wzbudziło to mieszane odczucia, gdyż przez cały czas nie byłem pewien, czy na pewno dobrze zrozumiałem intencje autora, czy też może nie ma jasnych intencji, a odbiorca jest ostatnim elementem układanki, nadającym jej ostateczną formę.

Poszczególne opowieści są bardzo wciągające (poza ostatnią, która jakoś do mnie nie przemówiła, a która zdaje się najważniejsza). W większości są dość przerażające, w części enigmatyczne, symboliczne i posiadające drobne niedopowiedzenia (prawdopodobnie jest to celowy zabieg), a jednak wywołujące bardzo silne emocje. Reasumując - to książka, której nie da się streścić ani opowiedzieć (skoro uważam, że każdy może część historii zinterpretować na swój sposób). To powieść, którą trzeba przeczytać samemu.

Oceny punktowej nie będzie, gdyż Hyperion jest częścią cyklu i jako taki nie podpada pod kategorię recenzji punktowanych (bo na przykład trudno byłoby mi przyznać punkty w kategorii "zakończenie").

Cenę tej książki można sprawdzić:

poniedziałek, 27 czerwca 2022

Bracia Sisters - Patrick deWitt

Bracia Sisters to bezkompromisowa opowieść w brutalnym świecie dzikiego zachodu. Nie ma wiele wspólnego z klasycznym rozumieniem gatunku "western", gdyż nie mamy tu do czynienia z czarno-białymi postaciami i jednoznacznym pojedynkiem dobra ze złem. 

Główni bohaterowie są w najlepszym razie postaciami wątpliwymi moralnie, a ich relacja bywa trudna do określenia. I to chyba właśnie ona tworzy tę powieść. Po mimo lekkiej formy nie jest to bynajmniej literatura dla dzieci i młodzieży. 

Sama akcja jest interesująca, chociaż objętość rozpoczęcia, zapoznania z bohaterami i zawiązania akcji jest niewspółmiernie długi do samej akcji. A jednak całość czyta się doskonale i bardzo trudno się oderwać. Nie jest to zbyt długa powieść, więc bez problemu można ją przeczytać "na raz". I bardzo polecam ten sposób!

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 7 (Przyjemny w odbiorze.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Bardzo trudno się oderwać.)
  • Akcja: 8 (Przemyślana, skonsolidowana.)
  • Bohaterowie: 6 (OK)
  • Zakończenie: 7 (Stanowi godne zwieńczenie opowieści.)
  • Ocena Łączna: 37/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

poniedziałek, 16 maja 2022

Jeden dzień Iwana Denisowicza - Aleksander Sołżenicyn

Nowela, na którą trafiłem przeglądając biblioteczkę ojca. Zawsze miałem chęć przeczytać coś w tym klimacie, ale brakowało mi czasu, albo chęci poświęcenia go. Tym razem tylko nieco ponad sto stron. Skusiłem się i nie żałuję.

Przede wszystkim podoba mi się kompozycja powieści. Opisuje jeden dzień w łagrze, od pobudki, do zaśnięcia głównego bohatera. W trakcie dowiadujemy się wielu rzeczy o życiu codziennym w tego typu więzieniu, pracy, klimacie, losach skazańców, ich diecie, chorobach... Bardzo interesujące, zwięzłe i świetnie napisane opowieści.

Tak na prawdę, jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś i tym, jak wyglądał zwykły dzień w łagrach, zamiast wertować książki historyczne, może sięgnąć po tę - wiadomości są sfabularyzowane i pochodzą z pierwszej ręki, jako że autor część życia spędził właśnie w takim obozie. Dzięki temu opowieść jest tak wiarygodna i wciągająca. Muszę jednak przyznać, że gdybym nie wiedział, że oparto ją na faktach, miałbym trudności z uwierzeniem.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Kawał dobrego opowiadania.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Trudno się oderwać.)
  • Akcja: 8 (Wciągająca.)
  • Bohaterowie: 8 (Nie mylą się, choć przecież podobni.)
  • Zakończenie: 7 (Nic nadzwyczajnego.)
  • Ocena Łączna: 39/50

czwartek, 12 maja 2022

Mrok nad Tokyoramą - Robert J. Szmidt

Gatunek "Cyberpunk" bardzo lubię. Niestety powieści cyberpunkowe są często napisane w sposób dla mnie niejasny - zupełnie jakby pisano je dla ich bohaterów (i językiem dla nich zrozumiałym), a nie dla czytelnika. Na panu Robercie się jednak nie zawiodłem.

Język z lekka stylizowany i pełny nowych pojęć jest w pełni zrozumiały. Opowieść jest wciągająca i zaczyna się rozpoczęciem (czyli czytelnik nie jest wrzucany w sam środek wiru wydarzeń, by samemu próbować orientować się o co właściwie chodzi). Realia świata przedstawione są także w sposób interesujący i trzymają się kupy, a wszechobecna technologia nie zastępuje fabuły.

Ta obraca się wokół sportu - gry, opartej na sztukach walki połączonych z szachami, którą interesują się wszyscy mieszkańcy opisanego świata. Sporo czasu spędzamy więc na szachownicy, ale nie znaczy to, że nie poznamy otaczającego ją świata i postaci, które go zaludniają.

Wniosek mam jeden - jeśli ktoś chciałby zapoznać się z gatunkiem cyberpunka, ale nie zagłębiać w niego ponad miarę, to może sięgnąć po tę pozycję bez obaw. By z nią obcować, nie trzeba być fanatykiem gatunku ani męczyć z przekazem (nie jestem w stanie przeczytać prawie nic "ojca cyberpunka" Williama Gibsona i uważam, że jego powieści są właśnie dla takich fanatyków).

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Solidny Cyberpunk.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Bardzo trudno się oderwać.)
  • Akcja: 8 (Wartka i konkretna.)
  • Bohaterowie: 7 (Poprawni i zróżnicowani.)
  • Zakończenie: 7 (Dopasowane do akcji, nieco spodziewane.)
  • Ocena Łączna: 39/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

sobota, 7 maja 2022

Zaginiona Flota Przestrzeń Zewnętrzna - Jack Campbell

Przeczytałem dalszy ciąg świetnej space opery Zaginiona Flota. I wiecie co? Nie jest tak świetny.

Początkowo było nawet nieźle - nowe wydarzenia, pewna ciągłość z poprzednim cyklem, kontynuowane postaci. Im dalej jednak, tym większe miałem wrażenie wtórności. Autor definitywnie wyciska ze stworzonej przez siebie serii wszystko, co tylko się da, by stworzyć kolejne pięć tomów, które fani (w tym ja) kupią, by poznać dalsze losy Black Jacka. I nie chodzi o to, że losy te nie są ciekawe. Po prostu... to wszystko już jakby było.

Ok, zagrożenia są nowe, ale (może poza ostatnią bitwą), nie ma się wrażenia, że cokolwiek stoi na ostrzu noża. Śmiałe pomysły zawsze są dobre, nie ma żadnych potknięć, zaskoczenia, suspensu. Brakuje dreszczyku emocji, którego już chyba nie da się wywołać. Nie bałem się o los ulubionych bohaterów, przez co miałem poczucie nudy. I to wszystko pomimo tego, że lektura jest łatwa i w zasadzie przyjemna. 

Historia opisana jest obszernie, chyba tylko po to, by czytelnik nie miał wrażenia, że ważne wydarzenia następują jedno po drugim, bo to co istotne, można by napisać w jednym, góra dwóch tomach. Tyle, że wtedy wiedzielibyśmy, że wybrano fragmenty z akcją, wycięto zaś te, które mają dać czytelnikowi poczucie, że za rogiem jest niebezpieczeństwo, a kiedy zagląda tam, okazuje się, że to jeszcze nie ten róg.

To nie jest zła książka, ale moje oczekiwania zawiodła. Myślę, że gdybym wiedział, nadal bym ją przeczytał, ale bez tej początkowej ekscytacji. Wrażenia popieram subiektywną oceną punktową

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 7 (Dobrze napisane.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Chwilami nudnawe.)
  • Akcja: 6 (Bez poczucia zagrożenia.)
  • Bohaterowie: 6 (Nic nowego.)
  • Zakończenie: 7 (Zdecydowanie mocny punkt cyklu, ale za długo trzeba było na nie czekać.)
  • Ocena Łączna: 33/50

środa, 16 marca 2022

Przedrzeźniacz - Walter Tevis

Mógłbym napisać, że książka od początku zrobiła na mnie duże wrażenie, ale prawda jest taka, że nie zrobiła go od początku, a dopiero po kilkudziesięciu stronach. Mógłbym napisać, że jest przerażająca, bo jest, ale ja faktami przedstawionymi w książce jestem przerażony od kilku co najmniej lat. Co prawda Tevis napisał swoją powieść jeszcze przed moimi narodzinami, ale jak widać tendencje już istniały. Tak na prawdę, to jestem zachwycony tym, że "stara" fantastyka (w końcu powstała ponad 40 lat temu), jest tak dobra, tak trafna i tak dobrze się czyta. Lepiej niż wiele dzieł, które powstały później. A może to też ma związek z tym, o czym mowa w fabule...

Książka opowiada o tym, że ludzkość jest jak woda - szuka najłatwiejszej drogi, którą może płynąć. Szuka skrótów, sposobów na ułatwienie sobie egzystencji, odrzuca wysiłek. To, jak widać, naturalne zjawisko jest w obecnych czasach wykorzystywane przez wielkie korporacje, które serwują nam lekkostrawną papkę na wszystkich polach - od kiepskich, ale łatwych książek "dla każdego", poprzez bzdurne programy w TV, gotowe posiłki o znikomej wartości odżywczej, coraz mniej wymagających szkołach i egzaminach po durne hasła, powtarzane z zamiłowaniem i poczuciem fałszywej wyższości przez miliony ludzi na całym świecie. Do czego to prowadzi? Otóż do degradacji społeczeństwa. W książce przedstawia się to za pomocą mechanizmy, w którym do całej pracy kierujemy roboty, które szybko przestajemy kontrolować, powierzając tę rolę coraz bardziej złożonym mechanizmom, tracimy zdolność analizy sytuacji, umiejętność jakiegokolwiek ingerowania w stworzony system, czy choćby konserwacji urządzeń. Znika zdolność czytania, jako niepotrzebna, gdyż nie musimy się niczego uczyć, a czytanie dla rozrywki wypierane jest przez prostsze jej formy - oglądanie programów na ekranie telewizora. Te jednak szybko są degradowane i upraszczane do tańczących plam, które prosty umysł ogląda z takim samym zamiłowaniem. Jakakolwiek fabuła zostaje zastąpiona przez to, co wywołuje podstawowe emocje i instynkty - seks i przemoc. To, że ta wizja wielu osobom nie wydaje się prawdziwie przerażająca jest najlepszym dowodem na to, że proces już się rozpoczął i postępuje. 

Książka obrazuje moje lęki. Boję się, że idziemy właśnie w tym kierunku. Że liczba tych, którzy się przed tym bronią jest coraz mniejsza. Że są oni spychani na margines przez stale powiększający się tłum idiotów. Telefony, które dzięki autokorekcie lepiej wiedzą co chcemy odpisać - kiedyś moi znajomi jeszcze z tym walczyli, denerwowali się, że "znów coś zmienił". Ostatnio dostaję wiadomości z błędami, zmienionymi słowami, a po zwróceniu uwagi słyszę tylko "przecież wiesz o co chodzi - można się domyślić, to po co męczyć się i zmieniać?" - to jeden z sygnałów. "Weszłem", "na dworzu", "bynajmniej" używane jako zamiennik "przynajmniej" - to także sygnały, które ignoruje coraz więcej osób. Zwracam uwagę i słyszę "coś się tak dojebał? To nie ma znaczenia". Ma znaczenie. Ma ogromne znaczenie. 

Po lekturze tej powieści zacząłem się zastanawiać ilu zmian nie widzę. Ile z nich zaszło przed moim urodzeniem. Kiedyś ludzie przywiązywali wagę do ubioru. Nosili się schludnie, a w zależności od sytuacji zakładali różne stroje. Teraz nikogo nie dziwią jeansy i T-shirt w teatrze. Gadanie bzdur można uzasadnić "wolnością słowa". Bycie chamem uzasadnia się "wyrażaniem siebie". Te przykłady można mnożyć, ale... wróćmy do książki.

Powieść Tevisa pokazuje, że degradacja społeczeństwa prowadzi do końca ludzkości. Bolesnego końca, z którego nawet nie zdamy sobie sprawy. On nastąpi, ale nie wszyscy się zorientują, że jest już po sprawie. I znów oberwą ci świadomi, wyedukowani, zepchnięci na margines. Cała reszta będzie nadal wsuwać swoją porcję papki i z głupawym uśmiechem gapić się w ekran.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Gdy do czytelnika dociera przesłanie, jest czyste i klarowne.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Bardzo łatwe w odbiorze, dobrze się czyta.)
  • Akcja: 7 (Początek super, później nieco gorzej, ale to subiektywne odczucie.)
  • Bohaterowie: 6 (Życzyłbym sobie ich dokładniejszego opisu, mimo że nie jest niezbędny dla fabuły.)
  • Zakończenie: 7 (Niezłe, chociaż miałem nadzieję na inne, które jest jedynie wspomniane nieco wcześniej.)
  • Ocena Łączna: 36/50

sobota, 12 lutego 2022

Echa Zgasłego Świata

Zbiór fanowskich opowiadań z Uniwersum Metro 2033 wpadł w moje ręce tylko dlatego, że był darmowym dodatkiem do jednej z książek. Zwykle bardzo nie lubię prozy fanowskiej (Fanfików), ale Uniwersum Metro 2033 ma to do siebie, że tworzy je wielu twórców, a ten konkretny zbiorek miał na dodatek redakcję (nie był wydany przez anonimową grupę ludzi, ale wynikiem konkursu). Można zaryzykować.

Halny - Paweł Majka

Opowiadanie poza konkursem. Autor znany, lubiany. Opowiadanie jednak... średnie. Jest wciągające, ale brak mu... czegoś. Zakończenia? Pointy? Nie ma tu jednak zbyt wiele zbędnego lania wody, a to plus.

Upadek Stacji Eden - Aneta Pazdan

Początkowo to opowiadanie nie przypadło mi do gustu, bo nie do końca wpisuje się w klimat Uniwersum. Po przemyśleniu, muszę jednak oddać mu honor - pomimo przewidywalnego do bólu zakończenia, jest to całkiem udane opowiadanie.

Otwórz Oczy - Dagmara Adwentowska

Bardzo ciekawe opowiadanie, chociaż miałem nadzieję na scenę, która wprost wyjaśni to, co ciśnie się na usta po przeczytaniu tytułu. To pierwsze znaczenie - bardzo wprost. Podoba mi się jednak przewrotność tytułu. Ogólne wrażenie bardzo dobre.

Awers i Rewers - Magdalena Kucenty

Zabójstwo starej lichwiarki... gdzieś to już czytałem. Choć to pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to autorka nie odżegnuje się od oryginału. W trakcie opowiadania przyznaje się do celowego zabiegu. Podoba mi się, że (A)wers i (R)ewers to dwie strony (M)edalu lub (M)onety.

Czyściciel - Dawid Jaworski

Kolejne opowiadanie ze "Zbrodnią i Karą" w tle. Ciekawe, chociaż dość przewidywalne. Nie do końca w klimacie Uniwersum, ale przyjemnie się czytało.

Parias - Piotr Jedliński

Opowiadanie, które ze strony na stronę podobało mi się coraz mniej. Według mnie chaotyczne, zamglone i nieprzyjemne w odbiorze, a do tego o niczym. Podobały mi się jedynie przemyślenia, którymi kończy się opowiadanie. (Jest to laureat, a ja się nie znam - wiem)

Hexengrund - Aneta Wołosiak-Tomaszewska

W zasadzie, gdyby zostawić scenę otwierającą, po niej dodać ze 3 zdania, a następnie wstawić ostatnią scenę, cała reszta okazałaby się zbędna. Po prostu większość opowiadania nic nie wnosi do historii. Ani potwory, ani bohaterowie drugoplanowi, ani całe rozmowy, opisy, akcja. Lanie wody i nabijanie stron. Ale wtedy tytuł nie bardzo by pasował. Co ciekawe, gdyby zostawić tylko te dwie sceny, o których wspomniałem, byłoby to całkiem niezłe mikro opowiadanie.

W Ludzkiej Skórze - Ilona Podgajna

Opowiadanie bardzo mi się podobało, gdyby nie to, że to tylko opowiadanie. Brak mu bowiem zakończenia. To, które jest wygląda, jakby napisane było na szybko, do mety. Gdyby to był początek powieści, z pewnością bym przeczytał, bo mnie wciągnęło. Początek i rozwinięcie jest jednak poprowadzone klimatycznie i z rozwagą, natomiast zakończenie robi się chaotyczne i pędzi bez ładu i składu. Mimo to, dla mnie plus.

320 - Komodo

Bardzo ciekawe i przemyślane opowiadanie, które dobrze się czyta. Jako jedno z nielicznych ma właściwą kompozycję - jest wprowadzenie, które w pierwszym akapicie wciąga, konkretne i rzeczowe rozwinięcie, a następnie zakończenie, które wiele wyjaśnia. Do tego dołożono niepewność co do dalszych losów postaci. Mój faworyt jak na razie.

Niemy - Justyna Micota

Opowiadanie odrobinę oderwane od... wszystkiego. Nieco na siłę wsadzone w Uniwersum Metro 2033, niepokojące, bardzo łatwe do zwizualizowania, chociaż momentami mętne. Zbyt wiele w nim niedopowiedzeń, za mało konkretów.

Miasto '33 - Tomasz Przyłucki

Opowiadanie na siłę wykorzystujące jak najwięcej "Warszawskich" motywów i symboli oraz nawiązań w muzyce / poezji. Akcja zeszła na dalszy plan. Do tego jakoś nie widziałem tutaj topografii terenu, który, jako mieszkaniec Warszawy, powinienem odnaleźć.

Pinokio - Maciej "Sarajas" Głowacki

Opowiadanie stanowi kilka chaotycznych scen, które w zasadzie są o niczym (brak myśli przewodniej). Opowiadają fragment jakiejś historii, zupełnie pomijając kwestie opisu bohaterów, a związki przyczynowo skutkowe fabuły znane są jedynie autorowi. W dodatku duża część opowiadania jest tak najeżona różnej maści ubarwiaczami, że sens zdania zatraca się w ozdobnikach. 

Protokooperacja - Marek Zychla

Świetne opowiadanie. Odważne, mroczne i przerażające. Doskonale przemyślana kompozycja, rozwijająca się konsekwentnie fabuła i zwroty akcji oraz sensowne zakończenie. A do tego wszystkiego sensowne wykorzystanie lokacji! W końcu opowiadanie, które opowiada jakąś historię od początku do końca. Teraz to opowiadanie uważam za najlepsze w zbiorze.

Obietnica - Simon Zack

Opowiadanie niezłe. Nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia, ale jest w nim jakaś opowieść. Podoba mi się także to, że ładnie nakłada się na nasz obecny świat. I nie świadczy o nim najlepiej.


Skończyłem tom fanowskich opowiadań i mam taką refleksję, że wielu twórców stara się odżegnać od tradycji, na nowo wymyślać koło. Być może to dlatego porządek "rozpoczęcie, rozwinięcie, zakończenie" w tak wielu opowiadaniach jest zakłócony. A on jest ważny, szczególnie w tak krótkiej formie, gdzie miejsca starcza ledwie na jedną historię. I warto byłoby ją opowiedzieć tak, by czytelnik ją zrozumiał.

piątek, 11 lutego 2022

Most na rzece Kwai - Pierre Boulle

Wspaniała, wielka (choć krótka) powieść o honorze, różnicach kulturowych, dumie i świadomości z tego, co się reprezentuje. Mnie wciągnęła od pierwszych akapitów i chociaż widziałem wcześniej film, zachwyciła prostotą i harmonią. Podobał mi się niezwykle jasny, czytelny przekaz (o wiele czystszy niż w filmie), wyraźnie zarysowane postacie (to akurat w filmie widać), oraz fabuła, która skupia się na tym, co najważniejsze. To naprawdę dobra powieść.

Dostrzegłem jednak i pewne minusy - mimo, że plan akcji dywersyjnej jest konieczny, bo dowiadujemy się z niego więcej niż z samej akcji, to następujące po nim próby zwiadu wydały mi się opisane nieco mętnie i, szczerze mówiąc, rozpraszało mnie to, że nie do końca wiedziałem co się aktualnie dzieje. Szkoda mi było zostawiać pułkownika Nicholsona i przenosić się do jego pobratymców na drugą stronę mostu. Jak widać budowanie podoba mi się bardziej niż niszczenie. 

SPOILER!
To, w czym tkwi siła powieści to zdecydowanie różnice kulturowe i duma. Z jednej strony mamy pułkownika Saito, który gardzi więźniami, gdyż jego kultura nie dopuszcza poddania się wrogowi, a jednocześnie zmuszony jest przez dalekich zwierzchników do wykorzystania ich jako siły roboczej przy budowie mostu, a z drugiej flegmatycznego pułkownika Nicholsona, który jest dumny z noszenia brytyjskiego munduru, pragnie zachować komendę nad swoimi żołnierzami, gdyż taka jest jego rola, a jednocześnie chce pokazać wrogowi co potrafi Angielska armia i buduje most, jakiego żaden z "prymitywnych Japończyków" zbudować by nie potrafił. Nie myśli przy tym o fakcie, że most jest częścią wrogiej linii kolejowej, która będzie służyła żołnierzom wroga. Konflikt jasny i czytelny, a jakże pięknie pokazany. 

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Bardzo czytelna powieść.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Świetnie się czyta, przez większość stron.)
  • Akcja: 8 (Jasna i płynna.)
  • Bohaterowie: 8 (Na nich oparta jest powieść.)
  • Zakończenie: 7 (Pod koniec coraz mniej czytelne.)
  • Ocena Łączna: 39/50

sobota, 5 lutego 2022

Głodna Puszcza - Marcin Mortka

Kolejna część cyklu o przygodach Kociołka i jego Drużyny do Zadań Specjalnych. Godna kontynuacja "Nie ma tego złego", okraszona jeszcze większą ilością wybornego fantastyczno-ironicznego humoru (Człekoń? Proszę...). Czyta się sama, o czym najlepiej świadczy to, że w zasadzie odrywałem się od niej tylko pod przymusem i skończyłem lekturę ledwie ją zacząłem. 

Nie podobały mi się w całej powieści dwie rzeczy. Po pierwsze to, ze autor ponownie przedstawia wszystkich bohaterów i robi to nawet bardziej szczegółowo niż w tomie pierwszym, gdzie w zasadzie dopiero ich poznajemy. W mojej opinii to zabieg niepotrzebny. Po drugiej jest tu pewna niekonsekwencja w opisywaniu wydarzeń tomu poprzedniego i jako czytelnik miałem "ej, ale to nie było tak". Poza tym zastrzeżeń nie zgłaszam.

Podobają mi się głupkowate rasy, którymi raczy nas autor, wytrząsając je prosto ze swej bogatej (i nieco spaczonej w dobrym znaczeniu tego słowa) wyobraźni prosto na karty powieści, gdzie niczego niespodziewający się czytelnik musi się z nimi mierzyć. Jestem pod ogromnym wrażeniem wtrącania wszędzie polskich (ale tak bardzo polskich) nazw, co tworzy wyjątkowy koloryt, a czego zawsze mi brakowało, gdy czytałem powieści fantasy, silące się na powagę. To literatura mocno rozrywkowa, więc fajnie, że taka właśnie jest i nie udaje czegoś innego.

Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy przygód Kociołka i Drużyny.

Cenę tej książki można sprawdzić:

środa, 2 lutego 2022

Nie ma tego złego - Marcin Mortka

"Powieść fantasy z szyderczo-cynicznym humorem w sam raz na długie wieczory!" głosi napis na okładce. Autorem napisu nie byle kto, bo Andrzej Pilipiuk. Osobiście prozę Mortki lubię, więc nawet bez okładkowej zachęty sięgnąłbym po nią z przyjemnością. Już teraz napiszę, że był to trafny wybór.

Książkę połknąłem w cztery, chyba, posiedzenia. Nie jest długa, nie skomplikowana, czyta się przyjemnie, a fabuła przetykana jest humorem utrzymanym w konwencji i nieco z niej dworującym. Nie jest to jednak parodia. Zdecydowanie pozycja dla wielbicieli fantasy, jak i literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej.

Fabuła jest przemyślana, ciekawa i wciągająca, a przy tym ma w sobie coś z klasycznej powieści awanturniczej, największą siłą jest jednak drużyna. Bohaterowie dobrani na zasadzie przeciwieństw, wszyscy równie ważni (chociaż narratorem jest jeden z nich, co stawia go na czele) i wszyscy bardzo, ale to bardzo charakterystyczni. Tutaj także uciekamy się do pewnego schematu, który mimo niewielkich zaburzeń wpisuje się w oczekiwania fanów fantasy. 

Wspomniane zaburzenia są jednak lukrem na cieście. Widać doskonale, ze autor bawi się świetnie, wplatając w opowieść swoje zabawne pomysły, które tworzą koloryt świata. Nie jest niewolnikiem stylu, czy utartych szlaków, ale dorzuca do mieszanki swoje, często niekonwencjonalne pomysły. Uwielbiam taki styl pisania i jest to powód dla którego sięgam po książki Mortki. Są jak opowiadanie historyjek ze znajomym i ubarwianie ich pomysłami, wpadającymi do głowy pod wpływem chwili, tworzącymi jednak spójną opowieść. 

Olbrzymim minusem jest to, co okazało się, gdy kończyłem książkę (została mi polecona i wciśnięta do ręki). Okazało się bowiem, że to nie samodzielna powieść, ale część cyklu. A ja nie lubię czytać cyklu, kiedy nie mam dostępu do innych tomów. Poza tym zgrzytem (który pewnie nie jest zgrzytem dla nikogo poza mną), świetnie bawiłem się w towarzystwie tej powieści. Samodzielnej powieści, bo to inne tomy potrzebują jej do istnienia, a nie na odwrót.

Oceny punktowej nie będzie, bo (jak napisałem) jest to część cyklu, zatem trzeba by ją rozpatrywać jak większą całość (trudno na przykład ocenić zakończenie). 

Cenę tej książki można sprawdzić:

niedziela, 23 stycznia 2022

Szczury Wrocławia - Robert J. Szmidt

Uwaga - recenzja zawiera spoilery dotyczące treści, które dotyczą spraw ogólnych, zdradzają fabułę pierwszego rozdziału.

Post apokaliptyczne wizje zawsze mnie pociągały. Szczególnie apokalipsa Zombie w jakiś sposób do mnie przemawiała. Do tej pory sądziłem jednak, że nie da się opisać jej w sposób wciągający, interesujący, dokładny i z żywymi detalami. Myliłem się, co udowodnił autor Szczurów Wrocławia, człowiek, który nie tylko świetnie pisze, ale jest także doskonałym tłumaczem, a przy tym interpretatorem (to właśnie jego tłumaczeniami tak się zawsze zachwycam i jest jedynym powodem, dla którego sięgnąłem po niektóre książki - nie za sprawą autorstwa, a "jedynie" tłumaczenia). Wiele oczekiwałem po tej książce i z przyjemnością oznajmiam, że nie zawiodłem się!

Jestem pod ogromnym wrażeniem sposobu, w jaki w pierwszym tomie autor buduje napięcie, opisując poszczególne sytuacje, mające miejsce w ogarniętym zarazą mieście. Wydarzenia te są małymi samodzielnymi opowiadaniami, które koniec końców łączą się ze sobą, a zbudowana z nich fabuła stanowi podstawę tej książki. Oznacza to, że nie mamy tu jednego bohatera, raczej bohaterów przechodnich, którzy przeżywają lub giną, są ważni przez moment, albo przez kilka rozdziałów i nigdy nie wiadomo na co się akurat trafi. Można polubić bohatera, który parę stron dalej polegnie, można nie zauważyć postaci, która zostanie z nami na dłużej, są postaci wyraźnie pierwszoplanowe i takie, które schodzą na plan dalszy. Narrator pomieszcza się pomiędzy miejscami i postaciami - to niezwykle wciągające i zadziwiająco dobrze buduje obraz sytuacji.

Drugi tom, chociaż kompozycyjnie spójny z poprzednim, skupia się na konkretnej akcji, nie dzieląc naszej uwagi na epizody budujące nastrój, czy nie związane z podstawową linia opowieści. Nadal otrzymujemy wiele ciekawych postaci, których losami możemy się przejąć, jednak główny wątek zarysowany jest bardzo wyraźnie. Nawet tytuł podpowiada co będzie epicentrum tej części opowieści. 

Jest tu jednak kilka scen, które mnie nie przekonały. Pod koniec tomu doktor przeprowadza kilka eksperymentów, a ja jestem przekonany, że znalazł bym lepsze zastosowanie dla posiadanych obiektów i istnieją kwestie, których wyjaśnienie jest o wiele pilniejsze niż te, które postanowili przebadać bohaterowie. Najbardziej przykre jest jednak zakończenie - jeśli to faktycznie finał opowieści... Zakończenia bowiem brak. Zostaje otwarte i można by pisać dalej.

Tak, wiem, że jest jeszcze tom trzeci, ale ten nie kontynuuje opowieści od miejsca, w którym rozstaliśmy się z nią w poprzedniej części. Skupia się natomiast na wspomnianym w poprzednich tomach szpitalu psychiatrycznym i opowiada jego historię od początku do końca. I robi to tak dobrze, że miałem problemy z przebrnięciem przez niektóre opisy. Jestem bowiem bardzo wrażliwy na opisy zabiegów medycznych, a te tutaj przedstawione były niezwykle realistycznie, co w połączeniu z brutalnymi opisami dotyczącymi działań samych zarażonych powodowało, że żołądek nie raz wywracał mi się do góry nogami.

Całość tworzy ciekawy zestaw, chociaż otwarty (za sprawą zakończenia tomu drugiego). Język jest obrazowy, a przy tym dość lekki, by czytanie nie sprawiało żadnego problemu i nie powodowało zastojów. Z uwagi na to, iż nie jestem pewien końca opowieści, powstrzymam się od tradycyjnej oceny, ale z pewnością mogę polecić ten cykl każdemu. 


poniedziałek, 3 stycznia 2022

Podsumowanie roku 2021

Jeśli miałbym oceniać rok 2021 pod kątem czytania, to musiałbym się przyznać, że mogłoby być lepiej, zarówno pod względem ilościowym jak i jakościowym. Obie te sprawy są ze sobą ściśle związane, gdyż przez pierwsze półrocze, wybierałem książki, z którymi się później męczyłem. Chciałem czytać coś nowego, nietypowego, penetrować nowe literackie oceany, a to wiąże się właśnie z takim ryzykiem. Skończyło się tak, że trafiłem na kilka pozycji, do których nie miałem ochoty siadać. Książka leżała, a ja szukałem wymówek, by nie czytać. Gdy się zorientowałem, zmieniałem lekturę, ale za każdym razem marnowałem o wiele za dużo czasu. A przecież jest tyle książek, które chciałbym przeczytać!

Dobra, koniec narzekania. Wracamy do spraw przyjemniejszych. Jak pisałem w zeszłym roku, posiadam czytnik PocketBook Touch Lux 4, który doceniam coraz bardziej. Jest lekki, wygodny, a funkcja podświetlenia przydaje się nie tylko w łóżku, ale także w niedoświetlonej komunikacji miejskiej. Nadal kocham papierowe wydania, ale czytnik jest po prostu wygodny. A do tego nie nasiąka zapachami, więc można czytać przy cygarze. 

W 2021 roku zrecenzowałem 16 książek, część w kilku tomach, niektóre czytałem jedynie do pewnego momentu (te nie mają oczywiście oceny, choć bez ocen pozostają także niektóre z przeczytanych pozycji). Używając czytnika e-booków trudno mi czasem ocenić ile tomów ma dana powieść, ale szacuję, że na zrecenzowane pozycje składa się 24 - 27 tomów. Nie jest to tragiczny wynik, ale bardzo chciałbym czytać więcej (ale nie szybciej). A teraz przechodzimy do podsumowania.


Jak widać dwie powieści otrzymały oceny 42 punkty, ale że zwycięzca może być tylko jeden,tytuł Najlepszej Książki Roku 2021 Bloga Recenzent Amator otrzymuje książka Koniec Dzieciństwa Arthura C. Clarke'a. Książka zrobiła na mnie duże wrażenie i chociaż uważam, że Hrabiego Monte Christo także każdy powinien przeczytać, to do mnie Koniec Dzieciństwa przemówił bardziej.

W kategorii Kunszt Literacki najwyższe miejsce podium z oceną 9 punktów zajmują trzy książki: Dzika Energia, Zły i Telegraph Avenue.

W kategorii Lekkość 9 punktów otrzymało aż 5 pozycji: Koniec DzieciństwaDzika Energia, Człowiek, który spadł na ziemię, Cykl o Koniaszu i Requiem dla Analogowego Świata, które notabene sprawiło mi bardzo dużo frajdy.

Akcja to ponownie dwóch faworytów z oceną 9 punktów: Koniec Dzieciństwa i Hrabia Monte Christo.

Bohaterowie to także dziewięciopunktowy remis pomiędzy książkami Hrabia Monte Christo i Zły

Kategoria Zakończenie to samotny zwycięzca z oceną na poziomie 9 punktów: Koniec Dzieciństwa

I w ten sposób żegnamy rok 2021. Udanych lektur w 2022 roku!

Wasz Bler.