niedziela, 9 lutego 2025

Gwiazdy moim przeznaczeniem - Alfred Bester

Jedna z książek, o których wiele słyszałem w sieci i wielokrotnie była polecana, w skutek czego miałem wielkie oczekiwania. Powiem krótko - zawiodłem się. Książka jest udziwniona, naszpikowana zbędnymi dla fabuły (w zamyśle miały robić klimat, wprowadzać inność) detalami - owszem, charakterystycznymi dla okresu, w którym została napisana, ale wciąż niepotrzebnymi. W dodatku w kwestii fabularnej jest to wykręcona w kosmos powieść "Hrabia Monte Christo", ze wszystkimi elementami tamtej opowieści.

Lubię poznawać powieści uznane, bytujące w świadomości czytelników, pojawiające się na listach "książek, które trzeba przeczytać", szczególnie gdy zaliczają się do gatunku szeroko rozumianej fantastyki. Rzecz w tym, że te spotkania nie zawsze są idealne, a to konkretne zetkniecie, chociaż przebiegło bezboleśnie, było właśnie nieudane. Najlepsze z całej opowieści było zakończenie, gdy autor odkrywa nieco karty i wyjaśnia (chociaż z mojego punktu widzenia nadal nie uzasadnia historii) jak to się wszystko wydarzyło.

Tło powieści także jest niezbyt wyraźnie zarysowane, mimo tego, że czytelnik styka się z efektami działań zakulisowych, to wydały mi się one nieprzekonujące. I taka właśnie jest cała ta powieść. Czy polecić ją komukolwiek? Z uwagi na moje doświadczenia niekoniecznie, natomiast wiem, że każdy może mieć inne odczucia, zatem jeśli ktoś chce się zmierzyć z tym dziełem, to nie odradzam.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 4 (Przekombinowany, zaśmiecony niepotrzebnymi detalami.)
  • Lekkość Pióra: 6 (Nie czytało się szczególnie trudno.)
  • Akcja: 5 (Gdybym nie czytał "Hrabiego Monte Christo" byłoby może więcej.)
  • Bohaterowie: 4 (Zbytnio udziwnieni.)
  • Zakończenie: 6 (Najlepsza część.)
  • Ocena Łączna: 25/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

środa, 5 lutego 2025

Heroizm dla początkujących - John Moore

Zgodnie z postanowieniem, na podstawie którego staram się wejść w "inne" gatunki literackie, po które zwykle nie sięgam, przeczytałem powieść fantasy graniczącą z pastiszem. Nie przepadam za tym gatunkiem, a jednak bawiłem się całkiem nieźle. Spodobało mi się wyśmiewanie ze sztampy "heroicznego fantasy", uwypuklanie typowych dla gatunku cech i zabawa nimi. Przy okazji - sama historia jest całkiem interesująca, chociaż oczywiście typowa (jakżeby mogło być inaczej).

Dla mnie powieść ta jest niemal komiksowa. Obrazowe opisy zastępują ilustracje, ale całość utrzymana jest w zabawnym stylu, który kojarzy mi się właśnie z komiksami (tymi czytanymi za dzieciaka). Bardzo pomógł mi także fakt, że nie miałem absolutnie żadnych oczekiwać odnośnie tej powieści. Liczyłem, że skończę ją w kilka dni i tak się też stało.

Według mnie książka ta może być całkiem niezłym wstępem do fantasy, dobrze jednak by czytelnik miał nieco pojęcia o gatunku (by lepiej bawić się zabawą z jego typowymi cechami). A jednak wolałbym uniknąć oceny punktowej tej pozycji - zbytnio wymyka się ona typowym kategoriom, w jakich oceniam powieści. Czy jednak ją polecam? Tak, jeśli masz nastrój i wolne popołudnie, ale nie spodziewasz się niczego wyjątkowego.

Cenę tej książki można sprawdzić:

niedziela, 2 lutego 2025

Komiksowy Miesiąc #12

W nowym roku nie zaprzestałem lektury komiksów, chociaż w styczniu nie przeczytałem ich wiele. Rok zacząłem od "Buntu Krasnoludków". Ta lektura zajęła mi ledwie godzinkę, ale skutecznie przeniosła mnie w czasy dzieciństwa. Zarówno rysunek jak i fabuła wydały mi się bardzo znajome, chociaż nie pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej sięgnął po tę pozycję.

Będąc w lokalnej bibliotece w oko wpadł mi komiks o "Gnacie" ("Bone"). Co prawda okładka wydała mi się infantylna, ale na półce stały wszystkie tomy, więc uznałem, że dam im szansę. Okazało się, że pod mało zachęcającą powierzchownością, którą odebrałem jako pomieszanie stylów, kryje się pełnoprawna opowieść fantasy w 9 częściach (a 3 tomach). Początkowo wesołkowata historyjka z przerysowanymi bohaterami staje się coraz mroczniejsza, gdy zostajemy porywani w głąb wydarzeń. 

czwartek, 16 stycznia 2025

Ukochane równanie profesora - Yoko Ogawa

Książkę polecano mi słowami "jaka piękna" oraz "jak pięknie opowiada o trudnych problemach matematycznych w przystępny sposób". Pomyślałem, że to coś dla mnie i, w świetle dwóch powyższych polecajek, poległem. Czy ta książka jest piękna? Mnie wydała się dość infantylna, uproszczona. Historia jest ciekawa, minimalistyczna w wyrazie, ale w zasadzie bardzo oczywista. Szczęśliwie zakończenie jest na wysokim poziomie - jedno zdanie ratuje tę powieść. W kwestii matematyki, powieść także okazała się dziecinnie prosta. I wiem, że miała taka być (cała treść mówi nam dlaczego) - żal mam jedynie do autora "polecajki", bo książka nie traktuje o trudnych matematycznych problemach. Przedstawia raczej zadania z podstawówki, okraszone garstką ciekawostek.

Gdyby jednak nie polecano mi tej książki argumentując w powyższy sposób, nie zawiódłbym się. Książka jest interesująca pod innymi względami, miło się ją czyta i jest w krótka - w sam raz na tego typu historyjkę. Ma swoisty nastrój, który udziela się czytelnikowi i jest spójna - nie przyspiesza, nie wychodzi poza ramy, można na niej polegać. Jak pisałem - jedno zdanie doskonale nadaje sens istnieniu tej powieści, a skoro tak, to istnieje jasna pointa - to co lubię!

To były bardzo przyjemne dwa posiedzenia z książką i z czystym sercem polecam każdemu, kto chce przeczytać nie wydumaną historyjkę bez patetycznego zadęcia, opowiadającą o zwykłych ludziach i relacjach pomiędzy nimi - bez wnikania w to, kim dla siebie są i jak w związku z tym powinni się traktować.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Prosty i oszczędny.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Łatwo przyswajalne.)
  • Akcja: 7 (Dobrze opowiedziana.)
  • Bohaterowie: 7 (Klarowne postacie.)
  • Zakończenie: 8 (Solidny punkt opowieści.)
  • Ocena Łączna: 35/50

Cenę tej książki można sprawdzić: