sobota, 12 lutego 2022

Echa Zgasłego Świata

Zbiór fanowskich opowiadań z Uniwersum Metro 2033 wpadł w moje ręce tylko dlatego, że był darmowym dodatkiem do jednej z książek. Zwykle bardzo nie lubię prozy fanowskiej (Fanfików), ale Uniwersum Metro 2033 ma to do siebie, że tworzy je wielu twórców, a ten konkretny zbiorek miał na dodatek redakcję (nie był wydany przez anonimową grupę ludzi, ale wynikiem konkursu). Można zaryzykować.

Halny - Paweł Majka

Opowiadanie poza konkursem. Autor znany, lubiany. Opowiadanie jednak... średnie. Jest wciągające, ale brak mu... czegoś. Zakończenia? Pointy? Nie ma tu jednak zbyt wiele zbędnego lania wody, a to plus.

Upadek Stacji Eden - Aneta Pazdan

Początkowo to opowiadanie nie przypadło mi do gustu, bo nie do końca wpisuje się w klimat Uniwersum. Po przemyśleniu, muszę jednak oddać mu honor - pomimo przewidywalnego do bólu zakończenia, jest to całkiem udane opowiadanie.

Otwórz Oczy - Dagmara Adwentowska

Bardzo ciekawe opowiadanie, chociaż miałem nadzieję na scenę, która wprost wyjaśni to, co ciśnie się na usta po przeczytaniu tytułu. To pierwsze znaczenie - bardzo wprost. Podoba mi się jednak przewrotność tytułu. Ogólne wrażenie bardzo dobre.

Awers i Rewers - Magdalena Kucenty

Zabójstwo starej lichwiarki... gdzieś to już czytałem. Choć to pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to autorka nie odżegnuje się od oryginału. W trakcie opowiadania przyznaje się do celowego zabiegu. Podoba mi się, że (A)wers i (R)ewers to dwie strony (M)edalu lub (M)onety.

Czyściciel - Dawid Jaworski

Kolejne opowiadanie ze "Zbrodnią i Karą" w tle. Ciekawe, chociaż dość przewidywalne. Nie do końca w klimacie Uniwersum, ale przyjemnie się czytało.

Parias - Piotr Jedliński

Opowiadanie, które ze strony na stronę podobało mi się coraz mniej. Według mnie chaotyczne, zamglone i nieprzyjemne w odbiorze, a do tego o niczym. Podobały mi się jedynie przemyślenia, którymi kończy się opowiadanie. (Jest to laureat, a ja się nie znam - wiem)

Hexengrund - Aneta Wołosiak-Tomaszewska

W zasadzie, gdyby zostawić scenę otwierającą, po niej dodać ze 3 zdania, a następnie wstawić ostatnią scenę, cała reszta okazałaby się zbędna. Po prostu większość opowiadania nic nie wnosi do historii. Ani potwory, ani bohaterowie drugoplanowi, ani całe rozmowy, opisy, akcja. Lanie wody i nabijanie stron. Ale wtedy tytuł nie bardzo by pasował. Co ciekawe, gdyby zostawić tylko te dwie sceny, o których wspomniałem, byłoby to całkiem niezłe mikro opowiadanie.

W Ludzkiej Skórze - Ilona Podgajna

Opowiadanie bardzo mi się podobało, gdyby nie to, że to tylko opowiadanie. Brak mu bowiem zakończenia. To, które jest wygląda, jakby napisane było na szybko, do mety. Gdyby to był początek powieści, z pewnością bym przeczytał, bo mnie wciągnęło. Początek i rozwinięcie jest jednak poprowadzone klimatycznie i z rozwagą, natomiast zakończenie robi się chaotyczne i pędzi bez ładu i składu. Mimo to, dla mnie plus.

320 - Komodo

Bardzo ciekawe i przemyślane opowiadanie, które dobrze się czyta. Jako jedno z nielicznych ma właściwą kompozycję - jest wprowadzenie, które w pierwszym akapicie wciąga, konkretne i rzeczowe rozwinięcie, a następnie zakończenie, które wiele wyjaśnia. Do tego dołożono niepewność co do dalszych losów postaci. Mój faworyt jak na razie.

Niemy - Justyna Micota

Opowiadanie odrobinę oderwane od... wszystkiego. Nieco na siłę wsadzone w Uniwersum Metro 2033, niepokojące, bardzo łatwe do zwizualizowania, chociaż momentami mętne. Zbyt wiele w nim niedopowiedzeń, za mało konkretów.

Miasto '33 - Tomasz Przyłucki

Opowiadanie na siłę wykorzystujące jak najwięcej "Warszawskich" motywów i symboli oraz nawiązań w muzyce / poezji. Akcja zeszła na dalszy plan. Do tego jakoś nie widziałem tutaj topografii terenu, który, jako mieszkaniec Warszawy, powinienem odnaleźć.

Pinokio - Maciej "Sarajas" Głowacki

Opowiadanie stanowi kilka chaotycznych scen, które w zasadzie są o niczym (brak myśli przewodniej). Opowiadają fragment jakiejś historii, zupełnie pomijając kwestie opisu bohaterów, a związki przyczynowo skutkowe fabuły znane są jedynie autorowi. W dodatku duża część opowiadania jest tak najeżona różnej maści ubarwiaczami, że sens zdania zatraca się w ozdobnikach. 

Protokooperacja - Marek Zychla

Świetne opowiadanie. Odważne, mroczne i przerażające. Doskonale przemyślana kompozycja, rozwijająca się konsekwentnie fabuła i zwroty akcji oraz sensowne zakończenie. A do tego wszystkiego sensowne wykorzystanie lokacji! W końcu opowiadanie, które opowiada jakąś historię od początku do końca. Teraz to opowiadanie uważam za najlepsze w zbiorze.

Obietnica - Simon Zack

Opowiadanie niezłe. Nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia, ale jest w nim jakaś opowieść. Podoba mi się także to, że ładnie nakłada się na nasz obecny świat. I nie świadczy o nim najlepiej.


Skończyłem tom fanowskich opowiadań i mam taką refleksję, że wielu twórców stara się odżegnać od tradycji, na nowo wymyślać koło. Być może to dlatego porządek "rozpoczęcie, rozwinięcie, zakończenie" w tak wielu opowiadaniach jest zakłócony. A on jest ważny, szczególnie w tak krótkiej formie, gdzie miejsca starcza ledwie na jedną historię. I warto byłoby ją opowiedzieć tak, by czytelnik ją zrozumiał.

piątek, 11 lutego 2022

Most na rzece Kwai - Pierre Boulle

Wspaniała, wielka (choć krótka) powieść o honorze, różnicach kulturowych, dumie i świadomości z tego, co się reprezentuje. Mnie wciągnęła od pierwszych akapitów i chociaż widziałem wcześniej film, zachwyciła prostotą i harmonią. Podobał mi się niezwykle jasny, czytelny przekaz (o wiele czystszy niż w filmie), wyraźnie zarysowane postacie (to akurat w filmie widać), oraz fabuła, która skupia się na tym, co najważniejsze. To naprawdę dobra powieść.

Dostrzegłem jednak i pewne minusy - mimo, że plan akcji dywersyjnej jest konieczny, bo dowiadujemy się z niego więcej niż z samej akcji, to następujące po nim próby zwiadu wydały mi się opisane nieco mętnie i, szczerze mówiąc, rozpraszało mnie to, że nie do końca wiedziałem co się aktualnie dzieje. Szkoda mi było zostawiać pułkownika Nicholsona i przenosić się do jego pobratymców na drugą stronę mostu. Jak widać budowanie podoba mi się bardziej niż niszczenie. 

SPOILER!
To, w czym tkwi siła powieści to zdecydowanie różnice kulturowe i duma. Z jednej strony mamy pułkownika Saito, który gardzi więźniami, gdyż jego kultura nie dopuszcza poddania się wrogowi, a jednocześnie zmuszony jest przez dalekich zwierzchników do wykorzystania ich jako siły roboczej przy budowie mostu, a z drugiej flegmatycznego pułkownika Nicholsona, który jest dumny z noszenia brytyjskiego munduru, pragnie zachować komendę nad swoimi żołnierzami, gdyż taka jest jego rola, a jednocześnie chce pokazać wrogowi co potrafi Angielska armia i buduje most, jakiego żaden z "prymitywnych Japończyków" zbudować by nie potrafił. Nie myśli przy tym o fakcie, że most jest częścią wrogiej linii kolejowej, która będzie służyła żołnierzom wroga. Konflikt jasny i czytelny, a jakże pięknie pokazany. 

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Bardzo czytelna powieść.)
  • Lekkość Pióra: 8 (Świetnie się czyta, przez większość stron.)
  • Akcja: 8 (Jasna i płynna.)
  • Bohaterowie: 8 (Na nich oparta jest powieść.)
  • Zakończenie: 7 (Pod koniec coraz mniej czytelne.)
  • Ocena Łączna: 39/50

sobota, 5 lutego 2022

Głodna Puszcza - Marcin Mortka

Kolejna część cyklu o przygodach Kociołka i jego Drużyny do Zadań Specjalnych. Godna kontynuacja "Nie ma tego złego", okraszona jeszcze większą ilością wybornego fantastyczno-ironicznego humoru (Człekoń? Proszę...). Czyta się sama, o czym najlepiej świadczy to, że w zasadzie odrywałem się od niej tylko pod przymusem i skończyłem lekturę ledwie ją zacząłem. 

Nie podobały mi się w całej powieści dwie rzeczy. Po pierwsze to, ze autor ponownie przedstawia wszystkich bohaterów i robi to nawet bardziej szczegółowo niż w tomie pierwszym, gdzie w zasadzie dopiero ich poznajemy. W mojej opinii to zabieg niepotrzebny. Po drugiej jest tu pewna niekonsekwencja w opisywaniu wydarzeń tomu poprzedniego i jako czytelnik miałem "ej, ale to nie było tak". Poza tym zastrzeżeń nie zgłaszam.

Podobają mi się głupkowate rasy, którymi raczy nas autor, wytrząsając je prosto ze swej bogatej (i nieco spaczonej w dobrym znaczeniu tego słowa) wyobraźni prosto na karty powieści, gdzie niczego niespodziewający się czytelnik musi się z nimi mierzyć. Jestem pod ogromnym wrażeniem wtrącania wszędzie polskich (ale tak bardzo polskich) nazw, co tworzy wyjątkowy koloryt, a czego zawsze mi brakowało, gdy czytałem powieści fantasy, silące się na powagę. To literatura mocno rozrywkowa, więc fajnie, że taka właśnie jest i nie udaje czegoś innego.

Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy przygód Kociołka i Drużyny.

Cenę tej książki można sprawdzić:

środa, 2 lutego 2022

Nie ma tego złego - Marcin Mortka

"Powieść fantasy z szyderczo-cynicznym humorem w sam raz na długie wieczory!" głosi napis na okładce. Autorem napisu nie byle kto, bo Andrzej Pilipiuk. Osobiście prozę Mortki lubię, więc nawet bez okładkowej zachęty sięgnąłbym po nią z przyjemnością. Już teraz napiszę, że był to trafny wybór.

Książkę połknąłem w cztery, chyba, posiedzenia. Nie jest długa, nie skomplikowana, czyta się przyjemnie, a fabuła przetykana jest humorem utrzymanym w konwencji i nieco z niej dworującym. Nie jest to jednak parodia. Zdecydowanie pozycja dla wielbicieli fantasy, jak i literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej.

Fabuła jest przemyślana, ciekawa i wciągająca, a przy tym ma w sobie coś z klasycznej powieści awanturniczej, największą siłą jest jednak drużyna. Bohaterowie dobrani na zasadzie przeciwieństw, wszyscy równie ważni (chociaż narratorem jest jeden z nich, co stawia go na czele) i wszyscy bardzo, ale to bardzo charakterystyczni. Tutaj także uciekamy się do pewnego schematu, który mimo niewielkich zaburzeń wpisuje się w oczekiwania fanów fantasy. 

Wspomniane zaburzenia są jednak lukrem na cieście. Widać doskonale, ze autor bawi się świetnie, wplatając w opowieść swoje zabawne pomysły, które tworzą koloryt świata. Nie jest niewolnikiem stylu, czy utartych szlaków, ale dorzuca do mieszanki swoje, często niekonwencjonalne pomysły. Uwielbiam taki styl pisania i jest to powód dla którego sięgam po książki Mortki. Są jak opowiadanie historyjek ze znajomym i ubarwianie ich pomysłami, wpadającymi do głowy pod wpływem chwili, tworzącymi jednak spójną opowieść. 

Olbrzymim minusem jest to, co okazało się, gdy kończyłem książkę (została mi polecona i wciśnięta do ręki). Okazało się bowiem, że to nie samodzielna powieść, ale część cyklu. A ja nie lubię czytać cyklu, kiedy nie mam dostępu do innych tomów. Poza tym zgrzytem (który pewnie nie jest zgrzytem dla nikogo poza mną), świetnie bawiłem się w towarzystwie tej powieści. Samodzielnej powieści, bo to inne tomy potrzebują jej do istnienia, a nie na odwrót.

Oceny punktowej nie będzie, bo (jak napisałem) jest to część cyklu, zatem trzeba by ją rozpatrywać jak większą całość (trudno na przykład ocenić zakończenie). 

Cenę tej książki można sprawdzić: