wtorek, 31 grudnia 2019

Głęboki Sen - Raymond Chandler

Kolejna powieść klasyka kryminału, tym razem jego pierwsza (za Wikipedią). I, cóż... nie podobała mi się.

Nie zamierzam się ukrywać za długimi opisami. Książka wydała mi się pełna przypadkowych wydarzeń, zbiegów okoliczności i szczęścia. Historia sprawia wrażenie, jakby toczyła się obok głównych bohaterów i choć rozwiązanie zagadki jest dość ciekawe, to sama zagadka nie jest (a co za tym idzie, do zakończenia nie dochodzimy z zapartym tchem, a jedynie z oszczędnym "aha").

W kwestii postaci też nie jest najlepiej. Nie jestem nieuważnym czytelnikiem, ale wiele postaci wydało mi się do siebie podobnych. Policjantów myliłem nagminnie. Część postaci, solidnie opisanych, pojawiło się w powieści raz i okazało się zupełnie zbędnymi. 

Zaletą jest lekkie pióro, bo choć historia mnie nie porwała, opisy nie zachwyciły, a akcja, choć wartka, nie przypadła do gustu, to książkę czyta się łatwo i szybko. I może tego właśnie potrzeba w okresie poświątecznym? Szybkiej, łatwej lektury po obżarstwie? 

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Dość przeciętny język.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Lekkie.)
  • Akcja: 5 (Dużo przypadkowości, za dużo, jak na kryminał.)
  • Bohaterowie: 6 (Opisy mnie nie zachwyciły.)
  • Zakończenie: 6 (Dopiero teraz widać prawdziwą historię.)
  • Ocena Łączna: 30/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

niedziela, 22 grudnia 2019

Tajemnica Jeziora - Raymond Chandler

Chociaż poprzednia czytana przeze mnie książka okazała się niewypałem, apetyt na kryminał pozostał. Sięgnąłem więc po sprawdzoną klasykę. Raymond Chandler bez wątpienia należy do tej kategorii pisarzy, których uważa się za klasyków gatunku. Dodatkowo napis na okładce upewniał mnie, że mam w ręku "dobry kryminał".

Od razu napiszę, że nie zawiodłem się. Podobały mi się ostro wykreślone postacie, barwne opisy, cyniczny i twardy główny bohater i autor, który nieustannie puszcza do czytelnika oko. Wszystko to połączone w spójną całość dało mi kilka godzin przyjemności obcowania z ciekawą i wciągającą historią.

W kwestii fabuły, zwróciłem na to, że pomimo mnogości bohaterów i wydarzeń, wszystko się ze sobą łączy. Jedna czy dwie rzeczy łączą się jednak nieco zbyt dokładnie. Takie zbiegi okoliczności oczywiście się zdarzają, ale tu akurat nie były niezbędne dla fabuły, a stanowiły nieprzyjemny zgrzyt. Czym jest jednak jeden zgrzyt w powieści, którą czyta się tak dobrze? Według mnie czymś, co mogę autorowi wybaczyć.

Jest kilka rzeczy, których w kryminałach nie lubię. Jedną z takich rzeczy jest zatajenie niektórych informacji przed czytelnikiem - gdy detektyw poznaje nowe fakty uśmiecha się znacząco, ale pary nie puszcza. To sprawia, że ma nade mną przewagę i na kolejnych stronach rozwiązuje kolejne elementy łamigłówki, do których nawet nie byłem dopuszczony. Tutaj jednak, kiedy zdarza się taka sytuacja, fragmenty, które pozyskuje bohater przedstawiane są czytelnikowi w momencie, kiedy jeszcze nie stanowią rozwiązania zagadki, co według mnie jest o wiele ciekawsze.

Inną rzeczą, której nie lubię jest historia zbyt zagmatwana, co sprawia, że koniec końców wydaje się naciągana i sztuczna. Tutaj, mimo wielu elementów zagadki i osób zamieszanych w nią, nie miałem poczucia sztuczności, zatem pod tym kątem jestem zadowolony.

Trzecią kwestią, na którą zwracam uwagę jest to, by autor dając czytelnikowi możliwość rozwiązywania zagadki, jednocześnie nie sprawił, że zbyt wcześnie zorientujemy się co jest grane i będziemy dziwić się, dlaczego detektyw jeszcze nie chwycił tego oczywistego tropu. Niestety, w książce pada jedno zdanie, które naprowadziło mnie na rozwiązanie zagadki zbyt wcześnie. Dodatkowo, aż nazbyt czytelne jest to, że na dalszych etapach śledztwa, zdanie to zostaje właściwie zapomniane. Wiedziałem więc, że mam w ręku klucz do zakończenia. Tak też było. Mogę się tylko zastanawiać, czy zdanie to zauważyłem będąc wyczulonym na takie drobiazgi, czy też każdy czytający tę powieść zwraca na nie uwagę i jest krok przed detektywem.

Tym niemniej książka bardzo mi się podobała, uważam ją za rozrywkową, a czas przy niej spędzony nie był czasem straconym.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Odpowiednie poczucie humoru, ładne zdania.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Dobrze się czyta.)
  • Akcja: 8 (Solidna.)
  • Bohaterowie: 8 (Bardzo dobrze opisani.)
  • Zakończenie: 7 (Spodziewane.)
  • Ocena Łączna: 40/50

wtorek, 17 grudnia 2019

Kwantowy Złodziej - Hannu Rajaniemi

Powieść należy do gatunku "hard sf", co nie kojarzy mi się za dobrze. Zwalczając uprzedzenia, zdecydowałem się jednak zabrać do ładnie wydanej książki o zachęcającym tytule. Niestety...

Mam wrażenie, że autor nie miał zbyt wiele pomysłu na treść i stosując ozdobniki, neologizmy, oraz świat, który jest dla czytelnika zupełnie obcy (a autor nie stara się mu go w żaden sposób przybliżyć), starał się to zamaskować. Problem przyjmuje takie rozmiary, że nie jestem sobie nawet w przybliżeniu wyobrazić tego, o czym czytam. Nie wiem, czym jest połowa z wymienionych w powieści nazw przedmiotów i zjawisk. Czuję się zagubiony i to w ten najgorszy z możliwych sposobów. I chociaż jest tam kilka ciekawych wątków (czy może raczej scen), to zdecydowanie więcej jest udziwnień.

Wiem, że niektórzy powiedzą, że gatunek "hard sf" jest dla wybranych - znawców i miłośników gatunku, ale dla mnie jest to po prostu przerost formy nad treścią, a tego w literaturze pięknej nie lubię. Forma ma wzbogacać treść, ale ta druga musi istnieć! Kiedy proporcje są odwrócone, czuję się robiony w wała. Dużo ładnych słów i okrągłych zdań, ale o niczym. Ale ja nie jestem znawcą, ani nawet sympatykiem gatunku. Nie jestem zatem wybranym i odłożyłem powieść w połowie.

Cenę tej książki można sprawdzić:

czwartek, 12 grudnia 2019

Piechotą do źródeł Orinoko - Wojciech Cejrowski

Na książki tego pana zawsze czekam z niecierpliwością i zawsze zapominam, że mają jedną, ale poważną wadę. Zbyt szybko się kończą. Jedno, dwa posiedzenia z książką i koniec. A chciałoby się więcej.

Autora nikomu przedstawiać nie trzeba. Jego wyprawy to coś wspaniałego. O tym marzą mali chłopcy, a gdy dorastają nadal z wypiekami na plaży czytają o wyprawach do dzikich plemion. Ta książka daje dokładnie to, czego oczekiwałem - przygodę, zuchwałość, pewność siebie, umiejętność radzenia sobie połączoną z "hakowaniem" ludzi - sprawianiem by postępowali, jeśli nie tak jak chce autor, to przynajmniej w sposób przewidywalny.

W książce dostajemy głównie opis przygotowania się do wyprawy, a nie samo życie wśród dzikich. Tym sposobem jest to coś nowego, coś co odróżnia tę, od innych książek autora. Nawet najciekawszym tematem można by się bowiem znudzić, gdyby wałkować go zbyt wiele razy. A tutaj - filozofia podróżowania, planowanie, dostosowanie do możliwości, funduszy i potrzeb, proces najmowania przewodnika i zakupy, a dopiero później podróż. Ta ostatnia, gdy ją odpowiednio zaplanować powinna już być elementem, który toczy się sam. Rzecz w tym, że my podróż zaczynamy ruszając z domu, autor natomiast wypływając na Orinoko, czyli tam, gdzie większość naszych podróży nigdy nawet nie dociera. Właśnie dlatego tak dobrze czyta się te opowieści.

Od siebie dodam, że lubię sposób przedstawiania świata przez Pana Cejrowskiego. Lubię to, że On już to wszystko wie i dzieli się z czytelnikiem posiadaną wiedzą, zamiast opisywać to, co go dziwi i wraz z czytelnikiem przyglądać się temu po raz pierwszy. Czytając taką książkę, chcę być oprowadzany. Chcę, by mi te wspaniałości prezentowano (stąd doceniam błyszczący papier, twardą oprawę i setki zdjęć). Chcę, by autor był elokwentny. I jest. Doceniam nawet nie do końca udane, nieśmieszne żarty. One także tworzą klimat opowieści, przybliżając nam osobę autora. A że nie zawsze jest śmieszny? Nie jest przecież komikiem. Gdyby jednak tych żartów nie było, gdyby zabrakło poczucia humoru i specyficznej narracji, czułbym, że czegoś brakuje. 

Czy jest to według mnie najlepsza książka Wojciecha Cejrowskiego? Nie, nie jest. Ale jest to bardzo dobra książka, którą warto przeczytać. A wraz z innymi tworzy pewną spójną całość.

Cenę tej książki można sprawdzić: