niedziela, 25 sierpnia 2019

Prawdopodobieństwo - Nancy Kress

"Księżyc prawdopodobieństwa"


Pierwszy tom zawsze jest wyzwaniem. Przynajmniej dla mnie. Otwierając pierwszą księgę, nigdy nie wiem, czy "zaskoczy". To jak z serialem. Tym razem było podwójnie trudno, ponieważ przy science fiction "zaskoczyć" musi nie tylko sama opowieść, ale także, a może przede wszystkim, przedstawiony świat. Tutaj jest to przyszłość i obca rasa - Światanie. Rasa ciekawa, przyznaję, jednak czy jej zaistnienie w powieści jest uzasadnione fabułą? A może to tylko miałki wypełniacz? Zapchajdziura?

Otóż... nie tym razem. W tej konkretnej opowieści wszystkie elementy wskakują na miejsce. Nie ma lania wody. Opisy są wyważone, nieprzesadzone. Naukowa dawka informacji jest nie do końca naukowa, ale po pierwsze napisana jest raczej dla laika, a po drugie, nie czytałem jej w oryginale. A nie wszystko się dobrze tłumaczy. A skoro już przy tłumaczeniu jesteśmy, zawsze zwracam uwagę na tłumaczenie nazw własnych i tutaj bardzo mi się ono podoba. Słowotwórstwo na wysokim poziomie. 

Sama historia jest ciekawa, ale bez przesady. Koniec końców, niewiele z niej wynika. Wszystko jednak wskazuje na to, że w następnych tomach otrzymamy kolejną porcję informacji niezbędnych, do rozwiązania zagadki.

"Gwiazda Prawdopodobieństwa" i "Pole Prawdopodobieństwa"


Dwa następne tomy czytałem na wakacjach, jeden po drugim i, jeśli mam być szczery, zlały mi się w całość. Nie fabularnie może, ale w kwestii rozwinięcia wątków bohaterów i następstwa badań, czyli naukowego bełkotu. Myśl poprowadzona jest nieźle, przyznaję, teoria jest ciekawa i gdy przymknąć oko trzyma się kupy, przy czym jest zrozumiała dla laika. To na plus. Na minus jednak jest warstwa fabularna, która lawiruje wokół tematu, miejscami staje się awanturnicza, sensacyjna, z wątkiem kryminalnym, a jednak nie porywa. Treści jest za mało, by zobrazować upływ czasu i czytelnik nie ma wrażenia, że minęły całe miesiące czy lata, na co chyba liczy autorka.

Ogólne wrażenie jest takie, że nie jest to książka, którą długo będę pamiętał (choć podoba mi się sam pomysł), ale nie męczyłem się przy czytaniu. Trochę jak z filmami z lat osiemdziesiątych - nie są to wybitne dzieła, ale czasem warto obejrzeć coś z tamtej epoki, bo jest lekkostrawne i budzi miłe wspomnienia. Jeśli tego szukacie - to książka dla Was. Jeśli chodzi Wam o kosmiczną epopeję, odpuścicie sobie.