Kolejna część cyklu o przygodach Kociołka i jego Drużyny do Zadań Specjalnych. Godna kontynuacja "Nie ma tego złego", okraszona jeszcze większą ilością wybornego fantastyczno-ironicznego humoru (Człekoń? Proszę...). Czyta się sama, o czym najlepiej świadczy to, że w zasadzie odrywałem się od niej tylko pod przymusem i skończyłem lekturę ledwie ją zacząłem.
Nie podobały mi się w całej powieści dwie rzeczy. Po pierwsze to, ze autor ponownie przedstawia wszystkich bohaterów i robi to nawet bardziej szczegółowo niż w tomie pierwszym, gdzie w zasadzie dopiero ich poznajemy. W mojej opinii to zabieg niepotrzebny. Po drugiej jest tu pewna niekonsekwencja w opisywaniu wydarzeń tomu poprzedniego i jako czytelnik miałem "ej, ale to nie było tak". Poza tym zastrzeżeń nie zgłaszam.
Podobają mi się głupkowate rasy, którymi raczy nas autor, wytrząsając je prosto ze swej bogatej (i nieco spaczonej w dobrym znaczeniu tego słowa) wyobraźni prosto na karty powieści, gdzie niczego niespodziewający się czytelnik musi się z nimi mierzyć. Jestem pod ogromnym wrażeniem wtrącania wszędzie polskich (ale tak bardzo polskich) nazw, co tworzy wyjątkowy koloryt, a czego zawsze mi brakowało, gdy czytałem powieści fantasy, silące się na powagę. To literatura mocno rozrywkowa, więc fajnie, że taka właśnie jest i nie udaje czegoś innego.
Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy przygód Kociołka i Drużyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz