sobota, 8 lipca 2017

Zaginiona Flota - Jack Campbell

"Zaginiona Flota" to niesamowita space opera. Cykl podstawowy składa się z sześciu tomów, ale istnieje także cykl powiązany z podstawowym, który składa się (przynajmniej obecnie) z pięciu tomów (w Polskim przekładzie dostępne są do tej pory dwa z nich), a ostatni powstał w 2015 roku. 

Czytałem polski przekład powieści, którego autorem jest Robert J. Szmidt i to od działań tłumacza chciałbym zacząć. Przetłumaczenie nazw własnych okrętów było bardzo dobrym pomysłem, ale w mojej opinii tłumacz doskonale spisał się przede wszystkim tłumacząc nazwy broni, rakiet i myśliwców. Łowca - Zabójca (prawdopodobnie z angielskiego Hunter - Killer) początkowo nie przypadł mi do gustu. Następnie czytałem tę nazwę (ŁZ), jako "eŁZety", dopiero gdy przeskoczyła zapadka i zacząłem odbierać ją jako ŁZy poznałem wartość takiego zabiegu i w pełni się do niego przekonałem. To świetny pomysł i uważam, że w pełni wart docenienia - prawdziwie polski przekład. Właściwie czemu nie - zarówno Sojusz jak i Syndykat nie są tworami, wywodzącymi się ze społeczeństwa angielskojęzycznego (a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), więc książka w całości powinna być przetłumaczalna, w tym nazwy własne.

Sama fabuła przypomina mi nieco Battlestar Galactica (kto widział serial i czytał książkę doskonale wie o czym mówię i zapewne podziela moje zdanie), ale jest lepsza. Nie tylko dlatego, że dokładny opis pozwala na wyobrażenie sobie wszystkich okrętów floty, mundurów, skafandrów, systemów gwiezdnych, etc. Przede wszystkim dlatego, że akcja jest spójna, idzie w wiadomym kierunku, widzimy życie wewnętrzne głównego bohatera (bo jest główny bohater, wokół którego skupia się akcja, więc o tyle łatwiej jest utożsamić się z nim). Wszystkie rozmowy, konferencje, rozgrywki polityczne są widoczne jak na dłoni, a czytelnik wie, do czego bohater zmierza. Do tego dochodzą zapierające dech w piersiach opisy bitew gwiezdnych, które trzymają w napięciu.

Raz na jakiś czas nie zgadzają mi się odległości (okręty rozmieszczone w odległości kilku minut świetlnych od siebie, planety w odległości kilku godzin świetlnych od gwiazdy) i czasy (czarna dziura powstałą z zamieszkanego układu słonecznego w mniej niż 100 lat), ale za mało wiem o kosmosie, by spierać się z autorem "na poważnie". W każdym razie nie przeszkadza to w odbiorze powieści. A ten zaprawdę jest doskonały.

Pierwszą chwilę zwątpienia miałem w trakcie lektury piątego tomu. Zmęczyłem się i musiałem dwa dni od książki odpocząć. Ponownie przydarzyło mi się to podczas czytania tomu ostatniego. Poza tymi wyjątkami od książki trudno się było oderwać. Była interesująca, napisana w przystępny dla każdego sposób, wciągająca i dobrze przetłumaczona.

Nie wiem w jaki sposób autorowi udało się opisać kilka gwiezdnych bitew, które przecież są do siebie dość podobne, w sposób tak pasjonujący, że każdy opis czyta się z wypiekami na twarzy. Do tego opis działań floty, które w gruncie rzeczy sprowadzają się do jednego działania także został tak pokazany, że nie ma prawa nudzić. Żal mi jedynie, że porządnie opisanych postaci jest tak mało. Wiele zostało wspomnianych i ich obecność jest istotna dla powieści, ale zbyt mało o nich wiemy. Całe rzesze zaś nie zostały wymienione, a ja życzyłbym sobie więcej. Może to jednak dlatego, że postacie te są z założenia bardzo do siebie podobne (z uwagi na urodzenie, wychowanie, przeszkolenie i pełnione funkcję oraz na świat w jakim przyszło im żyć).

Mieszane uczucie mam także do zakończenia. Rozumiem, że z jednej strony jest to wprowadzenie do kolejnego cyklu, z drugiej zamknięcie wątku osobistego głównego bohatera, ale mam wrażenie, że przynajmniej ten pierwszy wątek, potraktowano nieco po macoszemu - zbyt szybko, zbyt po łebkach.

 Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 7 (Przyjemny w odbiorze.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Prawie przez cały czas idealnie.)
  • Akcja: 9 (Spójna i uzasadniona.)
  • Bohaterowie: 6 (Za mało...)
  • Zakończenie: 6 (Mam mieszane uczucia.)
  • Ocena Łączna: 37/50

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz