Cenię sobie dowcipną błyskotliwość Jeremyego Clarksona, więc sięgnąłem po tę książkę czując pewne podekscytowanie. Faktycznie, przed trzy pierwsze opowieści dobrze się bawiłem. Niestety, czytałem dalej i przyznam szczerze - dalej jest bardzo podobnie. Zarówno styl jak i żartobliwe porównania przejadły mi się już w tamtym momencie, gdyż jest to chyba książka, którą najlepiej czytać na raty, rozkładając w czasie lekturę kolejnych reportaży - może gdybym czytał jeden miesięcznie i po roku skończył książkę, moje odczucia byłyby inne, a tak - jak się przeczytało jeden, to tak jakby przeczytało się wszystkie. Nie pomaga nawet to, że każdy opisuje inny kraj, a motoryzacyjnie inny świat - pisane na jedno kopyto zdecydowanie nie zadowalają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz