niedziela, 1 maja 2016

Granatowa krew - Wiktor Hagen

Kryminał nie jest gatunkiem, po który sięgam często, ale kiedy to robię, spodziewam się zaskoczenia, czegoś więcej niż sztampy, znanej z kina. Tym razem ponownie (nawiązując do "Czego nie słyszał Arne Hilmen") w moje ręce wpadł kryminał polskiego autora i ponownie debiut. Znowu się nie zawiodłem.

Przede wszystkim na uwagę zasługuje postać głównego bohatera. Nie jest to typowy glina, którego wizerunek ustalił Bogusław Linda, nie jest to w ogóle twardziel. To inteligent, który dorabia poza pracą w Policji, dba o dom, ma żonę, dzieci. To wszystko łączy z pracą w policji. Typowe dla naszego kraju (choć może akurat nie dla funkcjonariusza z wydziału zabójstw).

To, co szczególnie podobało się mnie, to świetne opisy Warszawy - tej współczesnej porównywanej do tej historycznej, ze wspomnień bohatera (i autora). Rys historyczny jest silny i wyraźnie widać wpływ PRL-u na dzisiejsze postrzeganie Warszawy przez tych, którzy mieszkają tu od urodzenia. Autor odwalił tu kawał dobrej roboty stawiając na autentyzm i własne wspomnienia. Dzięki temu czytelnik także może poczuć ten swoisty klimat.

Skoro to kryminał, warto by ocenić zadaną zagadkę i poprowadzenie jej do rozwiązania. Przyznaję, że autor stanął na wysokości zadania, świetnie wpisał się w polską rzeczywistość, dzięki czemu otrzymaliśmy prawdziwy katalog podejrzanych. UWAGA SPOILER: Rozwiązanie zagadki jest wielowątkowe i raczej trudno czytelnikowi na nie wpaść. Autor nie dostarcza mu jednak wszystkich informacji, co stawia czytelnika w roli biernego obserwatora. Motyw jest wieloraki, sprawca także nie jest jednoznaczny. Już sama historia zagadki wciąga, więc wielbiciele kryminałów jako takich znajdą tutaj coś dla siebie.

Najbardziej jednak wciąga książka jako całość. Wyważenie jest według mnie idealne. Humorystyczne sceny z dziećmi bohatera, spotkania rodzinne, druga praca, kontakty pozasłużbowe - wszystko to jest świetnie oddane we właściwych proporcjach. Są także przerysowane postacie - koledzy i koleżanki z pracy. W ten sposób pokazany jest pewien dysonans pomiędzy życiem służbowym a prywatnym. I bardzo dobrze.

Oceny (legenda tutaj):

  • Kunszt: 8 (Bardzo pasował mi do opowieści, ładny literacki język.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Świetnie się to czyta.)
  • Akcja: 8 (Wyważona i ciekawa.)
  • Bohaterowie: 8 (Świetni, aż chce się więcej.)
  • Zakończenie: 8 (Dobrane do akcji.)
  • Ocena Łączna: 41/50
"Komisarz Albert Potocki nigdy nie wchodził po cichu. Jego pojawienie się miało w sobie coś teatralnego. Nemhauser uważał, że wyglądało to jak sztuka, w której didaskaliach autor zapisał: scena trzecia, ujęcie czwarte, wchodzi Albert Potocki." - czyż nie wspaniały fragment, świadczący o kunszcie autora?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz