środa, 19 lutego 2025

Fiolet - Magdalena Kozak

Jestem bardzo zaskoczony tym, jak dobra jest ta książka. I to jest trafiony wstęp do tej mini recenzji. Uwielbiam powieści, których autor zna się na tym, o czym pisze. Magdalena Kozak nie tylko opisuje wojsko i skoki spadochronowe (jako żołnierz i spadochroniarka robi to znakomicie i ze znajomością tematu), ale w swojej powieści czyni ze spadochroniarstwa umiejętność, która może uratować świat przed zagładą!

Wydaje mi się, że jest to pierwsza książka tej autorki jaką czytałem (chociaż jestem pewien, że zetknąłem się z jej opowiadaniami). Sięgnąłem po nią po części z przekory, a po części dlatego, że jest to autorka, którą powinno się znać, czytując polską fantastykę. I teraz rozumiem dlaczego. Jest inna od reszty. Wspaniale łączy wątek "głupio-romantyczny" z wojskowym pragmatyzmem w fantastycznej otoczce rodem z science-fiction. To po prostu trzeba przeczytać.

Czyta się zadziwiająco łatwo - nic za bardzo nie kłuje w oczy (chociaż w mojej specjalizacji widzę zupełnie inną drogę rozwiązania przedstawionego problemu), a opisane procedury militarne są bardzo wiarygodne. Na dodatek akcja osadzona jest w Warszawie, a co za tym idzie, mieście mi znanym, co ułatwia orientację. Widać, że autorce stolica także nie jest obca.

Podoba mi się też brak skrupułów - bohaterowie, których zdążyliśmy polubić giną. To podnosi rangę fabuły i czyni ją bardziej realistyczną. Pokazuje też, że elementem fabuły nie jest śledzenie losów pojedynczej postaci, ale raczej ogólne spojrzenie na sytuację. Mimo, że gdzieś w środku tomu pojawiają się postacie, przy których czytelnik spędza więcej czasu, tak naprawdę stanowią one jedynie składową narracji.

Nawet zakończenie, do którego myślałem, że będę się mógł przyczepić (nie bardzo widziałem sensowny finał tej opowieści), bardzo mi się spodobało. Autorka wybrnęła, nie domykając historii, ale opisując w sensowny sposób wydarzenie, które psychologicznie stanowi zamknięcie wątku - ważniejszego niż ten, od którego zaczyna się powieść.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 9 (Bardzo wiarygodne i ze znajomością rzeczy.)
  • Lekkość Pióra: 10 (Pochłaniałem strony w środku nocy.)
  • Akcja: 7 (Interesująca.)
  • Bohaterowie: 7 (Przemyślani.)
  • Zakończenie: 8 (Wywiera trudny do osiągnięcia efekt.)
  • Ocena Łączna: 41/50

piątek, 14 lutego 2025

Nałogowiec - Blake Nelson

Książka "z przypadku", dołożona do przesyłki, bo brakowało kilku złotych do darmowej dostawy, zero oczekiwań. Myślałem, że będzie to coś z gatunku cyberpunk lub pokrewne, ale okazało się, że nie. Jest to... literatura obyczajowa z wątkiem romantycznym, chociaż może powinienem raczej napisać "erotycznym". Historia młodego człowieka, który absolutnie nie panuje nad swoim życiem ani nad tym dokąd zmierza, napisana w bardzo przystępny sposób.

Obnażanie korzystania z używek i seksu przypominało mi książki Bukowskiego, jednak nie ma tutaj tego "czegoś", naturalności i realności, która charakteryzuje tamtego autora. Mimo to skojarzenie narzuca się poprzez tematykę i podejście do tematu. Sęk w tym, że nie mamy tutaj do czynienia z zamkniętą historią, a jedynie jej fragmentem, który przeprowadza nas od punktu C do punktu D. Domyślamy się, co stanie się dalej, ale nie to jest najważniejsze...

Dla mnie niesamowitym przeżyciem było wejście w głowę bohatera. Książka, poprzez dialogi i zachowania, bardzo dobrze pokazuje co dzieje się w jego wnętrzu, co czuje, o czym myśli (nieustannie). Tym czymś jest zabawa, przyjemność. Bardzo czytelne są wszystkie fantazje Mitcha - zarówno te seksualne jak i chęć upicia się czy zażycia środków odurzających. Wszystko podsycone jest złudzeniami na temat własnej wartości i zdolności. Bohater nieustannie żyje przeszłością, kiedy to stał na bramce w klubie, był "prawie" pomocnikiem DJa. Jego osiągnięciem życiowym było posiadanie darmowego wstępu do klubu. W jego wyobraźni klub urasta do rangi czegoś, co naprawdę się liczy, a ludzie, którzy tego nie rozumieją (bo słuchają innej muzyki) są nie warci zainteresowania.

Poleciłbym tę książkę głównie z uwagi na to, że wyjątkowo łatwo mi się ją czytało - zarówno z uwagi na krótkie rozdziały, nieskomplikowane relacje, dużą ilość dialogów i akcję, która tak naprawdę nie podąża naprzód, ale nigdy nie utyka w miejscu.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 5 (Nic szczególnego.)
  • Lekkość Pióra: 9 (Wyjątkowo łatwo się czyta.)
  • Akcja: 5 (Trudno powiedzieć coś o akcji.)
  • Bohaterowie: 6 (Nie mylą się, ale są do siebie podobni.)
  • Zakończenie: 5 (Nie wiem, czy można tu mówić o zakończeniu, ale ostatni rozdzialik faktycznie wieńczy opowieść, chociaż równocześnie ją otwiera.)
  • Ocena Łączna: 30/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

niedziela, 9 lutego 2025

Gwiazdy moim przeznaczeniem - Alfred Bester

Jedna z książek, o których wiele słyszałem w sieci i wielokrotnie była polecana, w skutek czego miałem wielkie oczekiwania. Powiem krótko - zawiodłem się. Książka jest udziwniona, naszpikowana zbędnymi dla fabuły (w zamyśle miały robić klimat, wprowadzać inność) detalami - owszem, charakterystycznymi dla okresu, w którym została napisana, ale wciąż niepotrzebnymi. W dodatku w kwestii fabularnej jest to wykręcona w kosmos powieść "Hrabia Monte Christo", ze wszystkimi elementami tamtej opowieści.

Lubię poznawać powieści uznane, bytujące w świadomości czytelników, pojawiające się na listach "książek, które trzeba przeczytać", szczególnie gdy zaliczają się do gatunku szeroko rozumianej fantastyki. Rzecz w tym, że te spotkania nie zawsze są idealne, a to konkretne zetkniecie, chociaż przebiegło bezboleśnie, było właśnie nieudane. Najlepsze z całej opowieści było zakończenie, gdy autor odkrywa nieco karty i wyjaśnia (chociaż z mojego punktu widzenia nadal nie uzasadnia historii) jak to się wszystko wydarzyło.

Tło powieści także jest niezbyt wyraźnie zarysowane, mimo tego, że czytelnik styka się z efektami działań zakulisowych, to wydały mi się one nieprzekonujące. I taka właśnie jest cała ta powieść. Czy polecić ją komukolwiek? Z uwagi na moje doświadczenia niekoniecznie, natomiast wiem, że każdy może mieć inne odczucia, zatem jeśli ktoś chce się zmierzyć z tym dziełem, to nie odradzam.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 4 (Przekombinowany, zaśmiecony niepotrzebnymi detalami.)
  • Lekkość Pióra: 6 (Nie czytało się szczególnie trudno.)
  • Akcja: 5 (Gdybym nie czytał "Hrabiego Monte Christo" byłoby może więcej.)
  • Bohaterowie: 4 (Zbytnio udziwnieni.)
  • Zakończenie: 6 (Najlepsza część.)
  • Ocena Łączna: 25/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

środa, 5 lutego 2025

Heroizm dla początkujących - John Moore

Zgodnie z postanowieniem, na podstawie którego staram się wejść w "inne" gatunki literackie, po które zwykle nie sięgam, przeczytałem powieść fantasy graniczącą z pastiszem. Nie przepadam za tym gatunkiem, a jednak bawiłem się całkiem nieźle. Spodobało mi się wyśmiewanie ze sztampy "heroicznego fantasy", uwypuklanie typowych dla gatunku cech i zabawa nimi. Przy okazji - sama historia jest całkiem interesująca, chociaż oczywiście typowa (jakżeby mogło być inaczej).

Dla mnie powieść ta jest niemal komiksowa. Obrazowe opisy zastępują ilustracje, ale całość utrzymana jest w zabawnym stylu, który kojarzy mi się właśnie z komiksami (tymi czytanymi za dzieciaka). Bardzo pomógł mi także fakt, że nie miałem absolutnie żadnych oczekiwać odnośnie tej powieści. Liczyłem, że skończę ją w kilka dni i tak się też stało.

Według mnie książka ta może być całkiem niezłym wstępem do fantasy, dobrze jednak by czytelnik miał nieco pojęcia o gatunku (by lepiej bawić się zabawą z jego typowymi cechami). A jednak wolałbym uniknąć oceny punktowej tej pozycji - zbytnio wymyka się ona typowym kategoriom, w jakich oceniam powieści. Czy jednak ją polecam? Tak, jeśli masz nastrój i wolne popołudnie, ale nie spodziewasz się niczego wyjątkowego.

Cenę tej książki można sprawdzić:

niedziela, 2 lutego 2025

Komiksowy Miesiąc #12

W nowym roku nie zaprzestałem lektury komiksów, chociaż w styczniu nie przeczytałem ich wiele. Rok zacząłem od "Buntu Krasnoludków". Ta lektura zajęła mi ledwie godzinkę, ale skutecznie przeniosła mnie w czasy dzieciństwa. Zarówno rysunek jak i fabuła wydały mi się bardzo znajome, chociaż nie pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej sięgnął po tę pozycję.

Będąc w lokalnej bibliotece w oko wpadł mi komiks o "Gnacie" ("Bone"). Co prawda okładka wydała mi się infantylna, ale na półce stały wszystkie tomy, więc uznałem, że dam im szansę. Okazało się, że pod mało zachęcającą powierzchownością, którą odebrałem jako pomieszanie stylów, kryje się pełnoprawna opowieść fantasy w 9 częściach (a 3 tomach). Początkowo wesołkowata historyjka z przerysowanymi bohaterami staje się coraz mroczniejsza, gdy zostajemy porywani w głąb wydarzeń.