wtorek, 5 listopada 2024

Rewolucja z dostawą na miejsce - Marek Oramus

Zbiorek opowiadań, po który sięgnąłem przez przypadek - miałem mało czasu i chciałem przeczytać coś krótkiego. I tak, sięgałem po ten tomik od przypadku do przypadku, aż w końcu go przeczytałem, chociaż zajęło mi to chyba miesiąc. Tym razem mogę się wypowiedzieć na temat ogółu opowiadań, a nie pisać po kolei, albo odnieść się tylko do tych, które mi się podobały. Odebrałem je wszystkie bowiem w bardzo podobny sposób.

Wszystkie opowiadania oparte są na znakomitych pomysłach. Wszystkie wspaniale się zaczyna - mają przyjemną narrację. Wszystkie jednak bardzo szybko się nudzą. Brak im rozwinięcia, zwrotu akcji i pointy. Są to historyjki, które można by uznać za pomysły na opowiadania, a nie gotowe utwory. Traktując je w ten sposób - mają potencjał. Myśląc o nich jak o skończonym dziele - są nieporozumieniem.

Autor wyraźnie zaznacza temat, o którym chce napisać, a potem przez kilkanaście albo kilkadziesiąt stron krąży wokół, przyglądając mu się z każdej perspektywy, jakby nie wiedział którą z nich wybrał i w rezultacie postanowił użyć wszystkich. Dobry pomysł staje się w ten sposób przegadany i zarzucony różnymi wersjami tych samych spostrzeżeń. Jako czytelnik byłem znudzony przed końcem chyba każdego z opowiadań, mimo początkowej ekscytacji tematem.

Być może taka forma ma swoich zwolenników, do których ja nie należę. Być może utwory zestarzały się i brak im świeżości (chociaż czytuję książki pisane w różnych epokach i nie spotykam się z taką manierą). Może, w końcu, czegoś nie dostrzegam. Po tej dawce (o ile jest to reprezentatywny przykład) wniosek nasuwa się jeden - twórczość Marka Oramusa nie jest dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz