poniedziałek, 15 lipca 2024

Bastion - Stephen King

Nie lubię Kinga. Nie mówię, że jest złym pisarzem, tylko że ja osobiście nie lubię jego stylu. Często podobają mi się pomysły, ale zupełnie nie podoba mi się "lanie wody" (czyli zdaje się to, za co jest najbardziej chwalony i rozchwytywany). Z książek Kinga, które przeczytałem podobało mi się jedynie "Miasteczko Salem". A mimo to, słyszałem o Bastionie tak wiele dobrego (w tym "to nie jest typowa powieść Kinga, ale zupełnie inna), że postanowiłem dać mu szansę.

"Bastion" zaczyna się od wielu historii, w których poznajemy przeszłość kilku z głównych bohaterów powieści. Część z tych opowieści jest interesująca, ale przynajmniej jedna jest nadmiernie (i niepotrzebnie) rozwleczona. Przy czym nie jest to opowieść najbardziej porywająca, ale autor chciał, byśmy tego bohatera dobrze zapamiętali. Inne opowieści także wydają się przydługie i już po dwustu stronach miałem wrażenie, że autor na siłę stara się wypełnić te 1250 stron swojej powieści. A akcja prawie nie posuwa się do przodu.

Zawziąłem się jednak i czytałem dalej, tylko po to, by w połowie zorientować się, że na dobrą sprawę te przeszło sześćset stron dałoby się zmieścić w stu, maksymalnie dwustu. Ilość zupełnie zbędnych detali jest przytłaczająca i to, co miało tworzyć klimat wywołuje zmęczenie materiału. Nie podobała mi się także nierówna dystrybucja tematów - przeskoki pomiędzy "frakcjami" istnieją, ale albo niewiele wnoszą do opowieści (pomimo setek stron czytelnik i tak powinien się domyślać tego, co go naprawdę interesuje, bo jest to potraktowane po łebkach), albo autor skupia się na jednym wydarzeniu, tworząc lukę wśród pozostałych fragmentów opowieści.

Przyznaję, że są fragmenty, nawet obszerne, gdzie książkę czyta się z przyjemnością, jednak wciąż miałem odczucie, że brak w niej "mięsa" - nawet te ciekawe rozdziały napisane są w taki sposób, jakby autorowi zabrakło pomysłu jak opisać niektóre miejsca czy wydarzenia, więc zwyczajnie je pomija. Po powieści, która liczy 1250 stron, z których wiele jest zbędnych dla fabuły, spodziewałem się więcej.

Powieść jest lekka, jak to u Kinga - łatwo się ją czyta. Myślę, że dla wielu osób jest to największa zaleta tego autora w ogóle (bo jest to olbrzymia umiejętność). King dysponuje fantastycznym warsztatem i operuje słowem w sposób mistrzowski. Ma też całkiem interesujące pomysły. Mnie jednak bardziej podobałoby się skupienie na pomyśle i unikanie "wodotrysków" i "przeszkadzajek" budujących objętość. Niestety (dla mnie), czerpanie przyjemności z czytania o pomysłach Kinga okupione jest wchłonięciem całego tego tłuszczu, którym oblepione jest to, do czego chciałbym się dobrać. To zabiera czas, nie oferując w zamian zbyt wiele. 

Właśnie dlatego napisałem na początku, że nie lubię Kinga - w czasie lektury jestem coraz bardziej zniechęcony, sięgam po inne książki, byle oderwać się od słowotoku autora, który zamiast posuwać akcję do przodu, drepcze w miejscu. Może się to podobać, jego sympatycy chyba właśnie to lubią i ja także doceniam tę umiejętność. Jednak King nie jest dla mnie.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 6 (Nie mój styl, ale doceniam.)
  • Lekkość Pióra: 7 (Naprawdę lekko, ale dla mnie męcząco.)
  • Akcja: 7 (Interesująca, choć rozwleczona.)
  • Bohaterowie: 8 (Jest ich wielu, ale są porządnie dopracowani.)
  • Zakończenie: 7 (Pasujące do reszty.)
  • Ocena Łączna: 35/50

Cenę tej książki można sprawdzić:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz