Pozostając w klimacie kryminału, sięgnąłem po Polską Fantastykę pod postacią pierwszego tomu przygód Owena Yeatesa. Okładka jak z Blade Runnera tylko przyciągnęła moją uwagę (mimo że na półce stoi już dość długo). Powieść ta miała początkowo tytuł "Podwójna Śmierć" i powstała w roku 1989, co skłoniło mnie do rozmyślań, dlaczego wymieniając klasycznych polskich pisarzy fantastyki, których twórczość się nie zestarzała, mówi się jedynie o Lemie i Sapkowskim... Cóż - może powieść będzie kiepska i się dowiem.
To, co niezmiernie mi się spodobało, to klimat bardzo podobny do poprzednio recenzowanej powieści Raymonda Chandlera (nie bez powodu motto zaczerpnięte jest właśnie z Chandlera). Jest to bowiem klimat bardzo przyjemny i ucieszyłem się, że oto mam w ręku coś napisanego w podobnym stylu. Okazało się jednak, że tutaj powieść wciąga dosłownie od pierwszych stron i trudno się od niej oderwać. Poczucie humoru bohatera jest znakomite, wskutek czego dialogi choć ironiczne, nie rażą (jak u Chandlera - ale to była dużo starsza powieść). A zatem jeśli chodzi o wciąganie czytelnika - egzamin zdany.
Sama zagadka jest ciekawa i nietuzinkowa, choć mam wrażenie, że niektóre informacje czytelnik dostaje zbyt późno, co sprawia wrażenie, jakby autor dopisywał je w miarę potrzeby. To mi się nie podobało, ale być może to moje subiektywne wrażenie. Faktem jest, ze zagadka wciągnęła mnie, a przecież o to tutaj chodziło.
Główny bohater opisany jest dobrze, ale w kwestii bohaterów drugoplanowych pozostał mi niestety pewien niedosyt i chciałbym wiedzieć o nich więcej. Rozumiem jednak, że ta powieść to styl noir, a zatem niejako teatr jednego aktora i to na detektywa skierowany jest jupiter. Resztę bohaterów określa głównie wygląd zewnętrzny, a ten podany jest ze wszystkimi szczegółami, jakich można by sobie zażyczyć.
Żal mam jednak do zakończenia. Rozwiązanie zagadki jest... nieco zbyt uproszczone i oczywiste. A szkoda, bo liczyłem na coś więcej. Na więcej zawikłania, na większe zaskoczenia. Zawiodłem się. Nawet mając na uwadze to, iż książka w pierwotnej formie powstała w roku 1989, takie rozwiązanie zagadki śmierdzi mi sztampą. A w dodatku wiele wydarzeń potoczyło się zbyt szybko na tych kilku ostatnich stronach. Szkoda.
To, co niezmiernie mi się spodobało, to klimat bardzo podobny do poprzednio recenzowanej powieści Raymonda Chandlera (nie bez powodu motto zaczerpnięte jest właśnie z Chandlera). Jest to bowiem klimat bardzo przyjemny i ucieszyłem się, że oto mam w ręku coś napisanego w podobnym stylu. Okazało się jednak, że tutaj powieść wciąga dosłownie od pierwszych stron i trudno się od niej oderwać. Poczucie humoru bohatera jest znakomite, wskutek czego dialogi choć ironiczne, nie rażą (jak u Chandlera - ale to była dużo starsza powieść). A zatem jeśli chodzi o wciąganie czytelnika - egzamin zdany.
Sama zagadka jest ciekawa i nietuzinkowa, choć mam wrażenie, że niektóre informacje czytelnik dostaje zbyt późno, co sprawia wrażenie, jakby autor dopisywał je w miarę potrzeby. To mi się nie podobało, ale być może to moje subiektywne wrażenie. Faktem jest, ze zagadka wciągnęła mnie, a przecież o to tutaj chodziło.
Główny bohater opisany jest dobrze, ale w kwestii bohaterów drugoplanowych pozostał mi niestety pewien niedosyt i chciałbym wiedzieć o nich więcej. Rozumiem jednak, że ta powieść to styl noir, a zatem niejako teatr jednego aktora i to na detektywa skierowany jest jupiter. Resztę bohaterów określa głównie wygląd zewnętrzny, a ten podany jest ze wszystkimi szczegółami, jakich można by sobie zażyczyć.
Żal mam jednak do zakończenia. Rozwiązanie zagadki jest... nieco zbyt uproszczone i oczywiste. A szkoda, bo liczyłem na coś więcej. Na więcej zawikłania, na większe zaskoczenia. Zawiodłem się. Nawet mając na uwadze to, iż książka w pierwotnej formie powstała w roku 1989, takie rozwiązanie zagadki śmierdzi mi sztampą. A w dodatku wiele wydarzeń potoczyło się zbyt szybko na tych kilku ostatnich stronach. Szkoda.
Oceny (legenda tutaj):
- Kunszt: 8 (Fajna stylizacja.)
- Lekkość Pióra: 9 (Bardzo wciąga.)
- Akcja: 7 (Interesująca.)
- Bohaterowie: 7 (Klimatyczni.)
- Zakończenie: 5 (Sztampa i nieco po łebkach.)
- Ocena Łączna: 36/50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz