poniedziałek, 16 grudnia 2013

Nieudane lektury w 2013

Kilku książek, mimo szczerej chęci nie udało mi się ukończyć. W pamięci mam dwie, które zacząłem w upływającym roku, a których nie ukończyłem. Czytały mi się zdecydowanie za wolno, opornie i uznałem, że szkoda mi czasu.

Pierwszą z nich była "Kraina Wódki" Mo Yana (pisarz otrzymał Nagrodę Nobla w 2012 roku). Książka była dla mnie zbyt odległa kulturowo, zbyt dziwna. Zupełnie nie mogłem złapać fabuły i nie nadążałem za wydarzeniami. Bo jak zrozumieć obcą kulturę, opisaną w fantastyczny sposób, przeinaczoną, a do tego oglądaną przez pryzmat odurzonego alkoholem głównego bohatera? Jestem jednak pewien, że książka znajdzie wielbicieli, chociaż nie jest dla mnie.

Drugą książką, którą odłożyłem jest "Czerwony Mars", którego autorem jest Kim Stanley Robinson. Książka jest pierwszą częścią Trylogii Marsjańskiej - bardzo trudno dostępnego cyklu (szczególnie trzeci tom ciężko dostać). Zmęczyły mnie opisy. Autor zgłębił temat i książka pełna jest detali dotyczących podróży na inne planety a także geografii czerwonej planety. To prawdziwa fantastyka naukowa, w której wszelkie fantastyczne wydarzenia mają naukowe podstawy. Do tej książki na pewno jeszcze powrócę, ale obecnie strasznie mi się dłużyła (choć nie nudziła) i przesiadłem się na coś co czyta mi się szybciej, bardziej rozrywkowo.

Zamieszczam tutaj te dwie książki, bo chociaż ja przez nie w tej chwili nie przebrnąłem, to może sam ten fakt zachęci kogoś do czytania. Jestem zdania, że robiąc coś dla przyjemności nie ma sensu się męczyć i kiedy tylko jakaś lektura staje się uciążliwa, zmieniam ją na inną, którą czytam z przyjemnością. I to samo zalecam - czytając nielubiane książki można się tylko do czytania zniechęcić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz