wtorek, 30 grudnia 2025

Jewgienij Łukin - Robić za Psa

Przed Świętami przeczytałem powieść, która podobała mi się, jednocześnie nie przypadając mi do gustu. Fascynowała mnie mimo wzbudzania niechęci i odrobiny obrzydzenia. Była jednocześnie surowa i dopracowana, a także zarówno realistyczna jak i groteskowo przerysowana. Powieść o głębi, której nigdy bym się nie spodziewał po przeczytaniu pierwszych rozdziałów. O zakończeniu, którego można by się spodziewać, a jednocześnie o akcji budowanej w innym, wydawało by się, kierunku. W końcu powieść, o której myślałem, że powstała gdzieś w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia w Związku Radzieckim, a przecież tak nie jest. Powieść zagadka.

Sama fabuła, której nie chcę zdradzać w detalach dotyczy psa. Poznajemy go w pierwszym rozdziale i to jego oczami obserwujemy świat opisany na kartach. Niby nic takiego, ale nasz narrator okazuje się nie być psem. To tylko jego praca... Na tym etapie pomyślałem sobie "no nie... nie będę tego czytał" a jednocześnie "to bardzo interesujące, ciekawe jak to działa". I tak, skonfundowany, brnąłem przez kolejne strony opowieści aż przerzuciłem stronę ostatnią. I nadal nie wiem - jestem zachwycony, czy znudzony? Usatysfakcjonowany czy mam poczucie zmarnowanego czasu? Nie wiem, więc nie napiszę. Każdy powinien przekonać się sam.

poniedziałek, 15 grudnia 2025

Szczury Wrocławia, Dzielnica - Robert J. Szmidt

Trzy pierwsze tomy cyklu czytałem jakieś cztery lata temu i o swoich wrażeniach pisałem wtedy na blogu. Teraz przeczytałem przez tom kolejny - obszerny, kontynuujący historię przerwaną w tomie drugim. Skąd wiem, że jest to dobrze napisana książka? Stąd, że podczas lektury niemal bezustannie odczuwałem smutek i przygnębienie do tego stopnia, że kilkukrotnie przerywałem lekturę, by sięgnąć po coś innego. Nie było to przyjemne, ale powieść ta z pewnością wywołuje uczucia. Jest bardzo obrazowa, mimo że "trudne" sceny dotyczą za każdym razem innych bohaterów.

To w ogóle jest ciekawy aspekt narracji - nie mamy tutaj zmagań głównego bohatera (czy też bohaterów) z nieumarłymi. Nie mamy sytuacji, w której coś idzie źle, żeby potem cudem, w ostatniej chwili poszło dobrze. Tutaj, jeśli jakiś bohater zetknie się z żywym trupem, to ginie. Koniec i kropka. Jedno dotknięcie wystarczy. Realizm nakłada więc ograniczenie - nie ma w książce walk z nieumarłymi, w których jest zwrot akcji i bohater uchodzi z życiem. Właśnie dlatego do budowania posępnego nastroju nieustannego zagrożenia używane są mniej istotne dla fabuły postacie - bohaterowie drugo, a raczej trzecioplanowi.

To, co chciałbym zarzucić tej książce (a zawsze staram się wskazać złą stronę), to to, że jest nieco przydługa, a fragmenty nużące sprawiają, że wartka akcja zamiera. Jest trochę przegadana, plany operacyjne i snucie rozważań wygląda tak, jakby czas się zatrzymywał - zmiana tempa akcji jest nazbyt zauważalna. Rozumiem jednak, że nie da się spowolnić pochodu żywych trupów ani przyspieszyć scen, które potrzebują czasu, by przekazać czytelnikowi informacje, które sprawią, że będzie bardziej zaangażowany w poczynania postaci, bo zwyczajnie będzie wiedział do czego dążą. Rzecz w tym, że nie znając Wrocławia ani nie przywiązując uwagi do drugoplanowych postaci i tak nie bardzo wiedziałem na czym polega plan i kto kieruje którą jego częścią. Prawdopodobnie powinienem mieć przed oczami plan miasta, by sobie to uzmysławiać, ale uznałem, że wystarczająco dobrze bawię się i bez tego (a targanie ze sobą planu miasta do komunikacji miejskiej, poczekalni i na spacer nie byłoby wygodne).

Reasumując - jest to dobrze napisana powieść, której klimat oddziałuje na nastrój czytelnika. Nacisk położony na dokładność topograficzną i historyczną z pewnością zachwyci osoby, które Wrocław znają, a nie przeszkodzi tym, które nie maja o nim pojęcia. Przez dłużyzny da się przebrnąć, a zakończenie wynagradza ten "trud". Bo zakończenie, mimo że dość oczekiwane, jest bardzo przyjemna lekturą. Polecam.

środa, 3 grudnia 2025

Żeglarze i Jeźdźcy - Feliks W. Kres

Dobrze jest wrócić na stare śmieci. Bo tym właśnie była książka Feliksa Kresa dla mnie - powrotem do znanego uniwersum, znanego świata, znanych legend. To ciekawe, że myśląc o Polskim Fantasy każdy wymienia przereklamowanego Wiedźmina (czytałem, lubię, szczególnie opowiadania i 2 pierwsze tomy, ale bez przesady), jednocześnie pomijając takie arcydzieło, jakim jest księga całości. Przecież to dzieło kompletne, epickie i bardzo przyjazne czytelnikowi. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że jednak nie wszystko już czytałem. Że w starym wydaniu nie było aż trzech części cyklu, wydanych dopiero pomiędzy rokiem 2022 a 2024. Teraz, w 3 lata po śmierci autora mam okazję do nich sięgnąć.

Książka przeniosła mnie do, jak już wspomniałem, znanego mi świata. Nie przeszkadzały lata, które minęły od lektury poprzedniej części cyklu, bo opowieści o Szererze to zbiór powiązanych ze sobą za pośrednictwem osób i miejsc opowiadań, które doskonale czyta się oddzielnie, a razem tworzą większy obraz. Tak było i tym razem i liczę, że następne tomy (kupiłem jeszcze dwa) dostarczą mi tej samej dawki przyjemności.

Każdego entuzjastę fantastyki, zachwyconego wielkimi cyklami światowego fantasy, który jeszcze nie poznał Księgi Całości zachęcam, by jak najszybciej nadrobił tę zaległość. Podziękujecie mi po lekturze.

poniedziałek, 10 listopada 2025

Bot - Max Kidruk

Kupiłem tę książkę nic nie wiedząc ani o niej samej ani o jej autorze. Czasem lubię sięgnąć po coś nieznanego. Nie czytałem żadnych recenzji ani opinii, gdyż wolałem wyrobić sobie własną ocenę. Przyznaję, że to najkrótsza droga do utknięcia z jakimś gniotem i sposób na stracenie czasu - bezpieczniej czytać coś poleconego, o czym ma się jakieś pojęcie. Tym razem jednak nie chodziło o bezpieczeństwo. Spodobała mi się okładka i ta jedna rzecz, którą o książce wiedziałem - Technothriller (albo technohorror - już nie pamiętam). Za strasznymi filmami nie przepadam, co do książek to jeszcze nie wiem...

Zacząłem czytać i przyznaję, że jest umiarkowanie wciągająca. Z pewnością jednak nie odrzuca, więc czytałem dalej. Po paruset stronach uznałem, że jest gorsza niż myślałem i już miałem ją odłożyć. Natrafiłem bowiem na bardzo naukowo-brzmiące rozważania i tłumaczenia (nadal uważam, że poziom zagłębienia się w te dane jest zbędny dla czerpania przyjemności z lektury), które mnie zniechęciły. Nie uważam się za głąba, ale ten poziom wiedzy naukowej w książce z gatunku fikcji nazywam bełkotem. Postanowiłem jednak przeskoczyć te kilka stron i czytać dalej. Tak też zrobiłem i wiecie co? Książka okazała się lepsza niż myślałem.

Sama historia jest przedstawiona na odpowiadającym mi poziomie realizmu, z odpowiednią dozą moralności (i moralnego zgorszenia), z podstawami naukowymi wystarczającymi, by nie była to opowieść fantasy oraz z niezwykłą dozą wnikliwości. Nie chodzi mi tutaj tylko o to, że autor przeprowadził research i uwzględnił bardzo wiele elementów ze świata realnego, ale także o sporą dozę przemyśleń na temat mechanizmów rządzących światem współczesnej nauki oraz działaniami korporacji. Wszystko to potwierdziło jeszcze posłowie (ale już na poziomie samej powieści dało się to wyczuć).

To była przyjemna, chociaż obszerna (ciągle zastanawiam się, czy nie za obszerna, ale nie widzę punktów, które warto byłoby wyciąć, może poza tymi paroma stronami "naukowego bełkotu"), ponieważ liczy sobie sześćset stron. Nie będę udawał, że czytało mi się łatwo, ale myślę, że to raczej moje osobiste uwarunkowania stały na drodze, bo tekst jest bardzo czytelny i płynny. Polecam podejść do tej książki bez oczekiwań (jak i ja podszedłem), bo można zostać miło zaskoczonym.

Oceny (legenda tutaj):
  • Kunszt: 8 (Znawstwo i wnikliwość.)
  • Lekkość Pióra: 6 (Subiektywnie, nie czytało mi się tak dobrze, jak powinno.)
  • Akcja: 8 (Wciągająca.)
  • Bohaterowie: 6 (Interesujący, ale nie wszyscy się wyróżniają, a o wielu da się zapomnieć.)
  • Zakończenie: 8 (Dopasowane do akcji.)
  • Ocena Łączna: 36/50