Drugi tom przygód Owena Yeatesa stanowił od początku zgrabną kontynuację. Nawet tytuł "wyszedł" zgrany z poprzednim tomem. Styl lekki i przyjemny, więc czyta się łatwo, ale na tym przyjemności się kończą.
Niestety akcja jest porwana, poszlaki nie układają się w logiczny ciąg, a działanie detektywa jest niemal przypadkowe. Sprawdzanie tropów dosłownie wszystkich, nawet zupełnie bezsensownych daje jakieś okruchy, posuwające przygodę do przodu, ale niemal na siłę i przypadkiem. W zasadzie nie wiadomo w jakim celu te wszystkie działania postępują. Szkoda.
Na plus, poza samym głównym bohaterem (klasyczny detektyw osadzony w przyszłości), można zaliczyć wykorzystywanie starych, dobrych wątków typu "zabili go i uciekł" i tym podobnych. Klimatu nadają także wszechobecne papierosy (zawsze obecne w starych filmach kryminalnych), oraz wypite przez bohaterów morze alkoholu.
Technologiczne gadżety wykorzystano w sposób wygodny dla autora - można ich używać bez ograniczeń, gdy akcja tego wymaga, ale gdy dla dobra akcji jakiś gadżet powinien nie działać, to z jakiegoś powodu nie daje się go zastosować. Także kreowany tak spójnie w poprzedniej części świat tutaj nieco się rozpada, rozwarstwia. Czuć naciągactwo i lanie wody, a zakończenie odbębnione jest po łebkach, na siłę i bez większego sensu. Spodziewałem się dużo więcej.
Oceny (legenda tutaj):
- Kunszt: 7 (Nadal fajna stylizacja, choć w gorszym wydaniu.)
- Lekkość Pióra: 8 (Lekkie.)
- Akcja: 5 (Mocno przeciętna.)
- Bohaterowie: 7 (W dalszym ciągu klimatyczni.)
- Zakończenie: 4 (Poniżej poziomu.)
- Ocena Łączna: 31/50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz