Co roku staram się zmienić coś w moich przyzwyczajeniach czytelniczych. Stawiam sobie wyzwania, poznaję nowe gatunki, obiecuję sobie czytać długie cykle - różnie. W tym roku stanęło na zapoznaniu się z nowym medium - komiksami. Z jednej strony nie jest to medium zupełnie mi nie znane - kiedyś zaczytywałem się w Kajko i Kokoszu, Kleksie czy Tytusie. Czytałem także "poważniejsze" komiksy takie jak Thorgal czy Pelissa. Znany jest mi także Kaznodzieja. Jednak od dawna nie mam wiele do czynienia z komiksami i postanowiłem to zmienić. Jest to ciekawy sposób opowiadania historii, przystępny, atrakcyjny wizualnie i uznałem, że warto się nieco zagłębić w ten świat.
Zacząłem od "100 naboi", ale niechlujna, chaotyczna kreska nieco mnie odstraszyła. Po kilkudziesięciu stronach byłem zainteresowany historią, ale potwornie zmęczony urwanymi akcjami, przeskokami i brutalnym stylem. Nie skończyłem, ale też nie zamierzałem rezygnować z komiksów.
Zdecydowałem się na jakiś "one-shot" i mój wybór padł na album "Droga do zatracenia". Czarno biały, ale akcja toczy się w znanym mi wszechświecie. Opowieść o mafii, zabójcach i mścicielu. Świetny temat na komiks. Przeczytałem z zapartym tchem i chociaż nie ma tu wielu zwrotów akcji, to całość jest w dobrym stylu i przystępnej formie. Podobało mi się!
Znów sięgnąłem po cykl i tym razem trafiłem na "Armadę". Pierwszy tom bardzo mi się podobał - zarówno zawiązanie historii jak i przedstawiony świat oraz bohaterowie. Niestety, zawiodłem się na drugim tomie, który przedstawia historię naiwną i zupełnie nie ekscytującą. Zawiodłem się na tyle, że zostawiłem ten cykl - może jeszcze do niego wrócę.
Przesiadłem się na "Bouncera" - skusił mnie gatunek. Czy jest coś bardziej męskiego (albo chłopięcego) niż Dziki Zachód? Przecież to wymarzona sceneria do opowiadania historii, w tym tych komiksowych. Sprawdziło się! Pomimo tego, że lektura szła bardzo szybko i miałem wrażenie, że pochłaniam bardzo mało treści, po spojrzeniu wstecz odkrywałem, że poznałem bardzo rozległą opowieść. To chyba właśnie magia komiksu, gdzie część fabuły przedstawiają obrazki, a nie jedynie dymki. A skoro tak, to w pełni uzasadniona jest teza, że komiks jest odrębnym medium, z unikalnymi środkami przekazu.
"Cień Endera - Szkoła Bojowa" obrazuje znaną mi z powieści historię (dlatego nie ma znaczenia, że wszedłem ją na etapie "Cienia"). Opowieść jest całkiem nieźle zobrazowana (chociaż nieco inaczej wyobrażałem sobie postacie), ale zaskoczyło mnie, jak niewielki fragment opowieści zawarto w 5 tomach. Wydaje mi się, że jedynie wydanie zbiorcze ma sens w tym przypadku. Cóż - zobaczymy co z innymi częściami cyku.
Sięgnąłem też po "Bicz Boży", ale ani klimat ani historia zupełnie mnie nie wciągnęły i odłożyłem w połowie pierwszego tomu z poczuciem, że w kółko o tym samym, akcja nie posuwa się do przodu a spójność kuleje (jakieś zdania jakby wyrwane z kontekstu).
Miesiąc zakończyłem komiksem "PTSD syndrom stresu pourazowego", który okazał się być tym czymś "innym", tym, czego szukam w komiksie. To historia o skutkach wojny, która dzieje się na ulicach miast w naszym, realnym świecie po każdym zbrojnym konflikcie. Smutna prawda, przedstawiona w nieco porwanej fabule sprawiła, że przemyślałem ten bagatelizowany problem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz