Cenię sobie Abelarda. Pierwszy raz zetknąłem się z nim na etapie Kabaretu Limo, który był inny niż wszystkie kabarety. W skeczach codziennych po mistrzowsku posługiwał się absurdem i korzystał z nietypowych dla kabaretu mediów (przy czym robił to o wiele lepiej niż późniejsi naśladowcy, przynajmniej ja w ten sposób odbierałem tamtą rzeczywistość). Limo odeszło w imię tego, by nie stać się jak te "wieczne" kabarety - już nie śmieszne, trochę żałosne, które kupony od dawnej świetności odcięło dekadę temu, ale nadal nie potrafi ze sceny zejść. Abelard zrobił Stand Up - pierwszy dobry Stand Up, jaki widziałem! Rewelacyjny - każdy kolejny przynajmniej dorównywał poprzednim.
Na gwiazdkę otrzymałem książkę Abelarda Gizy i odniosłem się sceptycznie - to, że ktoś ma świetne poczucie humoru i potrafi napisać dla siebie monolog nie oznacza jeszcze, że jest dobrym pisarzem. I faktycznie - jeśli chodzi o formę, styl, kunszt literacki, to bliżej mu do nieskomplikowanych żartów z pointą w punkt, ale za to jeśli chodzi o treść... jest wspaniała! Standuperzy to świetni obserwatorzy rzeczywistości - z tego żyją. Abelard do tego zdaje się martwić tymi samymi co ja sprawami. I to samo go wkurza.
Po przeczytaniu kilku pierwszych opowiadań pomyślałem sobie "eee, takie sobie", ale później przeczytałem "Pana Zbyszka" i bardzo mi się spodobał, chociaż wiem, że czytałem już kiedyś coś bardzo podobnego. Ale mimo wszystko - to było dobre! Tym chętniej czytałem dalej (a że przeczytałem tę książkę jednego dnia, na dwa razy, to chyba można uznać, że się wciągnąłem).
"Portal" doskonale zdemaskował jednocześnie "dobroczynność" (a temat ten jest na tyle trudny, że ciężko powiedzieć cokolwiek zanim człowieka napiętnują) oraz internet jako taki. Później "Babcia", które to opowiadanie jest chyba najlepszym w tym zbiorze (chociaż zabrakło mi kilku słów w zakończeniu). "Wędkarz" był jednocześnie ironiczny i przerażający - podobał mi się bardzo. "Jurek" jest z kolei ironiczno-refleksyjny, oraz (wybacz Abelardzie) bardzo w stylu autora.
Podobnie w stylu Abelarda jest "Dość" - tu chyba autor przemyca wiele ze swoich odczuć - i ja go rozumiem. "Kibic" i "Heniek" dają do myślenia i wraz z poprzednio wspomnianym opowiadaniem tworzą bardzo ciekawy tryptyk. Mówią o tym, że warto zastanowić się nad sobą, zamiast krytykować innych, a jeśli mamy możliwość zmienienia czegoś na lepsze warto próbować. Warto też liczyć się z tym, że inni mogą tego przekazu zupełnie nie wyłapać.
"Jaca I" to krytyka kościoła - dosadna i bardzo wprost. Może faktycznie przydałby się tam ktoś prosty, kto wyprostowałby i... uprościł kościelne wartości? "Róża" to z kolei opowiadanie, które sprowadza na ziemię i uświadamia, że każdy ma problemy - mniejsze czy większe, dla każdego są tymi największymi. Może warto więc brać pod uwagę innych, a nie skupiać się wyłącznie na sobie? Może warto o nich mówić, zamiast radzić sobie samemu?
Wspomniałem o tych opowiadaniach, w których było coś więcej niż tylko zabawna krotochwilka. Jak widać jest ich całkiem sporo, dlatego uważam, że warto przeczytać ten zbiorek. Z pewnością nie będziecie zawiedzeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz