Książkę (z dedykacją autora) dostałem na gwiazdkę od przyjaciół, z którymi gram w RPG (obecnie prowadzę dla nich Martwe Ziemie - grę osadzoną na Dziwnym Zachodzie). Nie ulega wątpliwości, że jest to bardzo trafiony prezent. Zarówno tematyka książki jak i fakt, że zawiera ona dedykację od autora (w moim odczuciu jedynie autor ma prawo bazgrać po swoich książkach - dedykacje od innych osób niszczą dany egzemplarz) bardzo przypadły mi do gustu i myślę, że nie potrafiłbym ocenić tej książki obiektywnie już choćby z tego powodu. Szczęśliwym trafem nie muszę być obiektywny!
Po pierwsze - Hombre! Ukradłeś mi pomysły. To znaczy... ja część z pomysłów miałem, wykorzystałem i wiem, że inni ludzie także mogli na nie wpaść, ale jednak. Dziwnie się czyta powieść, której autor przynajmniej po części realizuje różne fragmenty wymyślonych przez czytelnika historii... Z drugiej strony, w poprzednim moim scenariuszu jedna z kluczowych postaci nazywała się "Tarron Egerton" i przysięgam, że imię i nazwisko wymyśliłem (kiedy wpada mi do głowy jakieś imię czy nazwisko zapisuję je na karteczce z listą imion i nazwisk do wykorzystania, a kiedy szukam imiona, które mógłbym użyć, łączę w pary dobrze brzmiące imię z nazwiskiem) i jedynie przypadkiem są to personalia (drobna różnica w pisowni) świetnego i bardzo znanego aktora... ale dość dygresji.
Książka ma klimat, który znam, czuję i lubię. Opowiedziana historia, jak wspomniałem, ma znane mi elementy, ale wciąż jest wciągająca i interesująca (plus cały czas chciałem się dowiedzieć w jaki sposób autor połączy te części składowe). Musze przyznać, że nie byłem rozczarowany, ale i zaskoczony także specjalnie nie zostałem. Klimat dziwnego zachodu aż bije z tej powieści! Autor wykorzystuje wszystkie wyznaczniki gatunku - od westernowej oprawy poprzez zwyczaje dzikiego zachodu, czarną magię graniczącą z voodoo (które świetnie pasuje do klimatu), indiańskie wierzenia i obrzędy aż po nieco steampunkowe szalone wynalazki. Miód, cud i orzeszki.
Niesamowicie podobała mi się dwuznaczność postaci. Tutaj odchodzimy od klasycznej westernowej sztampy. Nie mamy bohaterów w białych kapeluszach ani czarnych charakterów do cna złych. Nawet pierwszoplanowi bohaterowie mają wady, nawet złoczyńcy mają swoje racje. Ten aspekt, chociaż prosty, zasługuje na uznanie - uwielbiam postacie złożone z nieco większej ilości elementów!
Mieszane uczucia mam za to do tego, co nadprzyrodzone. Z jednej strony rozumiem, że jest to coś wymykające się zmysłom i jako takie musi zostać opisane w sposób dziwny, enigmatyczny i niejasny. Z drugiej strony bardzo nie lubię opisów wizji narkotycznych, potworów z innego wymiaru, których nie sposób opisać i pomieszania zmysłów. Po zastanowieniu stwierdzam jednak, że... muszę odpuścić. To, co opisał autor jest opisane wspaniale. Jest mroczne, szalone, a jednak nie zmusza czytelnika do lektury zbyt długich, niezrozumiałych opisów służących jedynie efekciarstwu. Tu jest rzeczowo, nieprzyjemnie, mdląco i mrocznie - właściwy efekt na właściwym miejscu.
Kończąc opis swoich wrażeń dochodzę do wniosku, że jestem jedynie odrobinę wkurzony, że autor podkradł moje pomysły prosto z mojej głowy (albo podsłuchiwał pod drzwiami w czasie sesji). Cała reszta jest jak najbardziej udana! Bo nawet jeśli początkowo było w tej powieści kilka rzeczy dla mnie zbędnych, bo nazbyt oczywistych (a może to jedynie wrażenie), to na Dzikim Zachodzie bawiłem się doskonale! Dzięki Amigo!
Oceny (legenda tutaj):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz