Wzruszająca, mądra opowieść. Idealna powieść na święta, a być może jeszcze lepsza, by przeczytać ją przed świętami. Przeczytałem w parę godzin za jednym posiedzeniem. Do mnie dotarła (wiele fragmentów było jakby skierowane wprost i tylko dla mnie), chociaż nie podobał mi się moralizatorski ton paru fragmentów i włączenie religii (chociaż rozumiem dlaczego autor to zrobił i miał do tego pełne prawo, to zmieniło wydźwięk całości).
Historia jest być może prosta i oczywista, metafory niezbyt wymyślne, a mimo to całość trzyma się kupy i robi wielkie wrażenie. Nie przeszkadza to, że domyślamy się (prawie) wszystkiego, bo i nie o zaskoczenie tutaj chodzi.
To książka dla każdego, kto czuje niedosyt, ma wrażenie, że w jego życiu czegoś brakuje, myśli, że zasługuje na więcej niż ma. Powieść ta skłania do zwolnienia i rozejrzenia się dookoła siebie, docenienia wszystkiego co dobre, a czym otaczamy się na co dzień i przestajemy zauważać. To książka o tym, że życiem należy się cieszyć, a nie codziennie wyglądać jutra, które wszystko zmieni na lepsze. Tylko własnoręcznie i z pomocą bliskich możemy zmieniać nasze życie na lepsze. Czekając, że takie się stanie, doczekamy jedynie śmierci. Odrzucanie zaś tego co mamy sprawia, że pozbywamy się wszystkiego, co osiągnęliśmy do tej pory, co było nam dane, a wtedy musimy zaczynać od zera. Bo budować należy na fundamentach, a nie ciągle zaczynać od nowa i szukać nie wiadomo czego.
Oceny (legenda tutaj):
- Kunszt: 7 (Niby nic szczególnego...)
- Lekkość Pióra: 10 (Przeczytałem jednym ciągiem.)
- Akcja: 8 (Początkowo porwana, nabiera sensu.)
- Bohaterowie: 6 (Są w porządku.)
- Zakończenie: 9 (Mądre, choć moralizatorskie. Znalazłem tu coś dla siebie.)
- Ocena Łączna: 40/50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz