Zaraz po "Dzikiej Energii" rzuciłem się do półki z książkami i sięgnąłem po kolejną powieść ukraińskich autorów. Przeczytałem, a o tym, jak bardzo bez echa przeszła ta pozycja, niech świadczy to, że dopiero teraz przypomniałem sobie, że warto byłoby ją tu opisać. A wiele wody upłynęło.
Na szczęście doskonale pamiętam klimat, który panował w powieści - początkowo niezły, w dalszych częściach męczący. Wydaje mi się, że pomysł cyklicznej apokalipsy nie został tu w pełni wykorzystany - ciągle wracający (niczym rzeczona apokalipsa) motyw jednego ze zmarłych bohaterów w powieści zdominował to, co w pierwszej chwili wydawało mi się myślą główną, a stanowiło tylko tło wydarzeń. W gruncie rzeczy książka ta zwróciła się w niespodziewanym kierunku. Kierunku, który do mnie nie przemówił.
Mimo to książka wywołała u mnie pewną refleksję. Wszyscy umieramy, ale nie wszyscy staramy się w ciągu życia zrobić coś, żeby było lepiej. Nam - ludzkości. W powieści pracowano nad społeczeństwem, wierząc, że jest to droga do tego, by zapobiec apokalipsie, o której wiedziano, że nadejdzie (było to prawie pewne, znano przybliżony termin i wiedziano ile cykli maksymalnie każdy człowiek może przeżyć). W naszym świecie zaczynamy mieć świadomość nadchodzącej apokalipsy, ale jakoś mało kto w nią naprawdę wierzy (nawet ja przeczuwam, ale nie do końca wierzę). Mało kto pracuje, by jej zapobiec - czy to koncepcyjnie, czy własnymi rękami. Czy naprawdę potrzebujemy dowodu, żeby wziąć się do pracy? Czy nawet wtedy nie będziemy potrafili działać, licząc, że ktoś inny zrobi to za nas? I czy będziemy starać się ratować siebie samego, czy też całą ludzkość, w nadziei na lepsze jutro dla przyszłych pokoleń?
Oceny (legenda tutaj):
- Kunszt: 7 (Nic specjalnego, ale składne.)
- Lekkość Pióra: 6 (Miejscami męczące.)
- Akcja: 7 (Miałem nadzieję na coś innego.)
- Bohaterowie: 6 (Nic specjalnego.)
- Zakończenie: 6 (Nie zapada w pamięć.)
- Ocena Łączna: 32/50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz