Książka, którą "przytuliłem" po wypatrzeniu w koszu z tanimi książkami w markecie okazała się być pierwszym tomem cyklu "Marcin Hłasko" - całkiem interesującego kryminału o akcji osadzonej we współczesnej Polsce. Wiele scen rozgrywa się w doskonale mi znanej Warszawie, co jest bardzo przyjemnym zjawiskiem. Miejsca, które znam, pamiętam, do których chadzam, lub w nich bywałem. Do tego świat rodzimej polityki i główny bohater, który mógłby być idolem każdego dorastającego chłopca - twardy były glina z zasadami, specjalista w swoim fachu, nieustępliwy realista, chwilami cyniczny - postać którą trzeba polubić. Może nieco za bardzo trzeba.
Powieść "Martwe Popołudnie" to kryminał i tak należy go traktować. To książka, która ma dostarczyć nieskomplikowanej, przyjemnej rozrywki. Kiedy czyta się ją z takim nastawieniem, można rzeczywiście się odprężyć i cieszyć chwilą, a lektura mija szybko i przyjemnie. Nie należy jednak spodziewać się niczego więcej, ponieważ książka napisana jest według dość oczywistego schematu.
Język użyty w powieści nie jest trudny ani bardzo złożony. Postaci są raczej nakreślone kilkoma machnięciami pióra, opisy także nie należą do przesadzonych - ot książka, którą dobrze się czyta i odkłada na półkę bez specjalnych przemyśleń. Rozrywka lekka, łatwa i przyjemna. Miejscami jednak zbyt prosta.
Oceny (legenda tutaj):
- Kunszt: 6 (Lekko powyżej przeciętnej.)
- Lekkość Pióra: 8 (Lekko, łatwo i przyjemnie.)
- Akcja: 7 (Przemyślana, choć schematyczna.)
- Bohaterowie: 6 (Nic złożonego.)
- Zakończenie: 6 (Spodziewane.)
- Ocena Łączna: 33/50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz