czwartek, 18 września 2025

Zamieć - Neal Stephenson

Książkę tę polecano mi wielokrotnie, zarówno bezpośrednio (przez znajomych) jak i pośrednio (polecajki i listy "najlepszych książek" na YT). Musiałem po nią sięgnąć, już choćby z tego powodu. Drugim powodem był gatunek - cyberpunk, ale w nietypowym ujęciu. Lubię Cyberpunka, a jednocześnie nigdy nie odpowiadało mi jego "typowe" ujęcie. Książkę kupiłem, zacząłem czytać i... od razu mi się spodobała. Na początku. Nie zdradzę zbyt wiele, jeśli już teraz napiszę, że książkę odłożyłem po przekroczeniu połowy. Co więc stało się z "Zamiecią", że aż tak zawiodła moje oczekiwania? Co się zmieniło między świetnym początkiem, a dalszym ciągiem? Wszystko!

Pierwsze rozdziały pokazują wartką akcję w postaci super pojazdu dostarczyciela pizzy - jednej z ostatnich prawdziwie amerykańskich dziedzin nie opanowanych przez sztuczną inteligencję. To podejście do tematu cybernetycznej przyszłości rozbawiło mnie i sprawiło, że przychylnym okiem spojrzałem na tę powieść. Wczytałem się głębiej.

Bohater - komputerowiec, samuraj, prawdziwy Protagonista! Jego przyjaciel - rockman. Nowa znajomość z kurierką na cyberdeskorolce z hakiem magnetycznym, którym czepia się przejeżdżających aut. Co może pójść nie tak?

Niestety - im dalej w treść, tym mniej satyry, mniej akcji, mniejsza szybkość, a więcej przemyśleń i to tych z gatunku wydumanych. Pękłem, kiedy dotarłem do filozoficzno-historyczno-religijnych wynurzeń. Przerzuciłem kilka stron - bohater zagłębiał się w teorię coraz bardziej i nic nie wskazywało na to, by sceny wartkiej akcji powróciły. Ba - jakiejkolwiek akcji. Dalsza część powieści wydaje się być przegadana, a akcja pozostaje gdzieś na peryferiach, gdzie czytelnika prawie się już nie wpuszcza. Nie dałem rady, odłożyłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz